piątek, 6 grudnia 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 4.






Starałaś się nie zwracać uwagi na dochodzący do Ciebie jego głos. Spokojnym krokiem ruszyłaś w stronę przystanku autobusowego, ale on oczywiście nie odpuszczał. Dość szybko znalazł się tuż obok Ciebie i chwycił Twoją dłoń. Poczułaś się jakoś tak inaczej.. Poczułaś, jak przez Twoje ciało przeszedł dreszcz.. Przyjemny dreszcz. Jednak starałaś się nie dać tego poznać po sobie i miałaś nadzieję, że Ci się to udaje.
-Wiem, że Ci się podobam. - szepnął wprost do Twojego ucha, kiedy tylko pochylił się.
-Masz zbyt wysoką samoocenę. - rzuciłaś beznamiętnie chcąc odejść, ale niestety nie pozwolił Ci na to. - Spóźnię się przez Ciebie do pracy.
-Czekam na przeprosiny i podziękowania za wczoraj. - powiedział dość pewny siebie otulając Twój policzek jakże ciepłym powietrzem. Mimowolnie przymknęłaś powieki i wzięłaś głęboki oddech.
-To się nie doczekasz. - zaśmiałaś się i odeszłaś, jednak on nie chciał odpuścić. - Czego Ty chcesz do jasnej cholery? - nie wytrzymałaś i już nieco zdenerwowana odwróciłaś się w jego stronę.
-Jak to czego? - zaśmiał się. - Chociażby tego, żebyś się ze mną umówiła.
-Sorry, nie Twoje doczekanie. - zaśmiałaś mu się prosto w twarz. - Z takimi jak Ty się nie zadaję.
-Jeszcze zobaczymy! - nie zareagowałaś, lecz od razu wsiadłaś do autobusu, który podjechał na przystanek.
Dzień w pracy minął Ci jak nigdy, dość szybko. Nim się zorientowałaś wybijała na zegarku godzina dziewiętnasta. Zabrałaś swoją kurtkę i ubierając ją wybiegłaś ze sklepu, aby zdążyć na autobus.
-Porywam Cię. - poczułaś jak ktoś łapie Cię za rękę i ciągnie ku sobie.
-Daj mi do cholery spokój. - mruknęłaś zirytowana jego zaborczością.
-Daj mi szansę, udowodnię Ci, że jestem inny niż Ci się wydaje. - westchnął stając przed Tobą.
-Godzina. - wyrwałaś swoją dłoń z jego uścisku. - Masz pieprzoną godzinę, później wracam do domu.
Nic nie powiedział, tylko od razu pociągnął Cię za dłoń i po chwili siedzieliście już w jego samochodzie. Po kilkunastu minutach jazdy wysiedliście z samochodu i weszliście na halę. Protestowałaś, ale namówił Cię, abyś poszła z nim dalej. Stanęliście na środku boiska, ale po chwili zostawił Cię samą. Wrócił z piłką w rękach i rzucił ją w Twoją stronę. Nie zastanawiając się długo odbiłaś ją, a on aż się zdziwił.
-No co, kiedyś się grywało. - wzruszyłaś ramionami i usiadłaś na jednym z plastikowych krzesełek. Usiadł obok Ciebie, spojrzał w Twoje oczy a Ty nie potrafiłaś oderwać wzroku od jego tęczówek. Hipnotyzował Cię swoim wzrokiem. Poczułaś jego dłoń na swoim policzku, ale nadal trwałaś we wpatrywaniu się w jego oczy. Po chwili poczułaś jak delikatnie musnął Twoje wargi, by po chwili wpić się w nie z zachłannością. Nie protestowałaś, chciałaś tego tak samo jak i on, a może nawet bardziej?




~*~

Tak oto kończy się ta historia. Jest zupełnie inna niż sobie to wyobraziłam, ale cóż.. Nie zawsze wszystko jest idealne, prawda? Cóż.. Znów przez jakiś czas mnie nie było.. Próbna matura. usiałam poukładać sobie to wszystko w głowie i póki co udało mi się to, ale nie wiem na jak długo. Jeżeli wena nie wróci to zawieszę swoje blogi na jakiś czas, niestety.

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!