czwartek, 29 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 6.





Z biegiem kolejnych dni bardziej oswajałaś się ze świadomością, że nie chcesz wracać do Polski, że wolisz zostać w Buenos Aires i zacząć nowe życie. Z biegiem kolejnych dni uświadamiałaś sobie, że towarzystwo sąsiada bardzo Ci sprzyja. Z biegiem kolejnych dni uświadamiałaś sobie, że chcesz być przy Nim i wspierać Go. Jednak nie byłaś pewna, czy aby na pewno dobrze robisz. Na Twoim palcu nadal tkwiła obrączka i nie byłaś pewna czy chcesz ją zdjąć i schować głęboko do szuflady. Rozmyślałaś nad tym każdego dnia bardziej intensywniej i nie wiedziałaś nadal co zrobić. Miałaś nadzieję, że z czasem wszystko ułoży się i będziesz mogła wreszcie poczuć się szczęśliwa.
Wyszłaś rankiem z domu jak codziennie i wzdłuż brzegu plaży, ruszyłaś w swój rytm biegania. Odkąd przeprowadziłaś się do tego domku zaczęłaś biegać, zaczęłaś dbać o siebie i o swoją kondycję. Dlaczego? Może dlatego, że każdego dnia On był Twoim towarzyszem. Każdego dnia biegaliście razem, by później zjeść wspólnie śniadanie. Tak też było i tym razem. Bo przebiegnięciu tych kilku kilometrów zaprosił Cię do siebie. Nie protestowałaś, wręcz przeciwnie. Z wielkim uśmiechem na twarzy przystałaś na Jego propozycję. Poszłaś się jedynie odświeżyć i przebrać, po czym stanęłaś jeszcze przed lustrem.
-Co ja robię? - westchnęłaś i oparłaś się o umywalkę. - Nie, mam prawo być szczęśliwa. - dodałaś spoglądając na swoją dłoń. Zdjęłaś z palca obrączkę i wychodząc z łazienki schowałaś ją głęboko do szuflady. Wyszłaś z mieszkania i udałaś się w kierunku domku sąsiada. Wzięłaś głęboki oddech i zapukałaś do drzwi. Otworzył Ci z wielkim uśmiechem na twarzy i od razu zaprosił Cię do środka. Weszłaś i rozejrzałaś się dookoła. Miał pięknie urządzony salon. Starodawne meble idealnie komponowały się z kolorem ścian. Może i bywałaś u Niego każdego dnia, dopiero teraz dostrzegłaś jak idealnie wszystko komponuje się ze sobą. Zjedliście wspólnie śniadanie i usiedliście na tarasie.
-Jak to się stało, że zawitałaś do Buenos Aires? - spojrzał na Ciebie delikatnie się uśmiechając, by po chwili spojrzeć w oddaloną plażę.
-Wiesz, to dość długa historia. - westchnęłaś. Spojrzałaś w ziemię i poczułaś jak do Twoich oczu napływają łzy. - Przyjaciele mnie tutaj wysłali.
-Przyjaciele? - uśmiechnął się delikatnie. - To powinnaś już dawno wrócić.
-Wiem, ale postanowiłam zostać tutaj na dłużej, być może na stałe. - uniosłaś kąciki ust ku górze.
-O proszę, czyli na czas urlopu będę miał miłą sąsiadkę. - zaśmiał się i niepewnie objął Cię ramieniem.
-Na czas urlopu? - uniosłaś wzrok mrużąc oczy.
-Tak, nie często tutaj bywam. - westchnął. - Teraz mam kontuzję i dlatego jestem w domu.
-Sportowiec. - zaśmiałaś się.
-Siatkarz. - dodał z błyskiem w oku. Dało się dostrzec w Jego oczach radość, która towarzyszyła w wypowiedzeniu tych słów.  - Powiedz mi coś o sobie.
-A co byś chciał wiedzieć?
-Wszystko. - zaśmiał się, a Ty podniosłaś się i udałaś się nieco dalej w głąb plaży.
-A więc. - wzięłaś głęboki oddech. - Kila miesięcy temu wzięłam ślub, ale w wyniku strzelaniny mój mąż zmarł. - czułaś, jak po Twoich policzkach spływają łzy. - Wtedy nie potrafiłam sobie z tym poradzić, zamknęłam się w sobie i swoich czterech ścianach. Dlatego przyjaciele na przekór moim słowom wysłali mnie tutaj. A teraz? Teraz nie chcę wracać do Polski, bo tam mam wspomnienia związane z tym wszystkim.'
-Już dobrze, nie płacz. - podszedł do Ciebie i mocno Cię przytulił. Tkwiliście w swoich ramionach dość długo, a Ty nie chciałaś, aby Cę wypuścił ze swoich silnych ramion. Chciałaś w nich tkwić jak najdłużej. Chciałaś, aby ta chwila była wieczna.



~*~

Tak więc mamy piątkę. ;). Nieco opóźniona, ale niestety brak czasu przy końcu wakacji doskwiera i nie miałam czasu, aby cokolwiek naskrobać. Niestety wakacje są już przy końcówce i niebawem czas ruszyć do szkoły. Jak dla mnie zapowiada się bardzo ciężki rok, a Wasz też taki ciężki będzie? ;>

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!


piątek, 23 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 5.





Nie czekając nawet na jakiekolwiek słowo z Jego strony podnosisz się i wraz z Michaelem ruszasz w stronę swojego hotelu. Nie zwracasz uwagi nawet na Jego wołania, które z każdą chwilą stają się coraz to cichsze. Żegnasz się z Michaelem i wchodzisz do hotelu od razu kierując się do swojego pokoju. Zasypiasz niemal od razu, gdy wychodzisz z łazienki.
Tydzień spędzony w Buenos Aires minął bardzo szybko, ale Ty nie miałaś ochoty wracać do kraju. Dlaczego? Czułaś się tutaj lepiej. Nie myślałaś o tym wszystkim co wydarzyło się w Polsce, przez co nie wylewałaś tylu łez. Michael pomógł Ci znaleźć jakieś małe mieszkanie w okolicach plaży. Pomógł Ci przenieść tam swoje rzeczy, jak również pomógł Ci się rozpakować i co najważniejsze pomógł Ci się zaaklimatyzować w nowym miejscu. Wieczorem usiadłaś na schodkach przed swoim domkiem i wpatrywałaś się w zachodzące słońce.

*

Polskie Morze Bałtyckie wraz z plażą. Wynajęty domek na uboczu i w odludziu. Siadasz na schodach i wpatrujesz się w zachodzące słońce. On siada obok Ciebie i chwyta Twoją dłoń. Kładziesz głowę na Jego ramieniu i razem wpatrujecie się w piękny zachód słońce nad polskim Bałtykiem. 
-Kiedyś będziemy mieć taki domek na skraju plaży. - uśmiechnął się obejmując Twoje ramiona swoją ręką. 
-Poważnie? - nieco się ożywiłaś i spojrzałaś w Jego tęczówki.
-Tak. - odgarnął kosmyk Twoich włosów za ucho. - Kiedyś, po ślubie, będziemy mieć mały domek na skraju plaży. Niekoniecznie tutaj w Polsce. Wieczorami będziesz siadała na schodach i wpatrywała się w zachodzące słońce, a rankiem będziesz obserwować piękny wschód słońca. 
-A Ty co będziesz robił?
-Ja? - zaśmiał się pod nosem. - Ja będę siadał obok Ciebie, abyś mogła oprzeć swoją głowę o moje ramie i abyś mogła czuć się bezpieczna. 
-Kocham Cię. - szepnęłaś, a On czule Cię pocałował. 
Przeniosłaś wzrok na niebo, aby nadal wpatrywać się na piękny zachód słońca. Z każdą sekundą chowało się za horyzont, a Ty nie mogłaś przestać się napatrzeć na nie. 

*

Uśmiechnęłaś się na samą myśl o tym wspomnieniu. Tym razem nie wylałaś ani jednej łzy. Bolało wspominanie tego wszystkiego, przecież przeżyłaś z nim wiele wspaniałych dni. Miałaś mnóstwo wspomnień i co najważniejsze nie chciałaś się ich wyrzekać. Z uśmiechem na ustach podniosłaś się i ruszyłaś wzdłuż plaży trzymając w dłoni swoje sandały.  Chłodna woda moczyła Twoje stopy, a gwiazdy oświetlały całą plażę. Usiadłaś przy brzegu i spoglądałaś w niebo.
-Przepraszam, czy coś się pani stało? - usłyszałaś czyjś głos i momentalnie się podniosłaś. 
-Nie, nie. - odrzekłaś i spojrzałaś na owego osobnika. - To znowu Ty. 
-Przeznaczenie? - zaśmiał się i mrugnął okiem. 
-Nie wierzę w przeznaczenie. - zaśmiałaś się i ominęłaś Go kierując się w stronę domku. 
-Mieszkasz tutaj? - dogonił Cię i dotrzymywał Ci kroku. 
-Od niedawna. - uśmiechnęłaś się. - W sumie to od dzisiaj. 
-Jeżeli będziesz chciała z kimś porozmawiać mieszkam niedaleko. - uśmiechnął się i wskazał na mały, bielutki domek w okolicach Twojego, po czym odszedł w jego kierunku. 
Zamurowało Cię. Spodobał Ci się, a teraz możesz Go mieć na wyciągnięcie ręki. 
Możesz Go mieć dla siebie, ale wiesz, że to nie jest łatwe. 
Możesz Go mieć i być szczęśliwą. 
Możesz Go mieć i zacząć wszystko od nowa.



~*~

Mamy piątkę. ;). Nie jest zła, ale zawsze mogła być lepsza, prawda? ;>. Szczerze mówiąc nie wiem jak długo będzie trwałą ta opowieść, jeszcze tego nie przemyślałam. ;c. Możliwe, że będzie ona nieco dłuższa niż te wszystkie, które tutaj umieściłam? Tego jeszcze nie wiem.. ;>
Jak mijają Wam końcowe dni wakacji? Moje niestety nieco nudno. ;c. Może któregoś dnia uraczę Was kilkoma zdjęciami z Niemiec, jeżeli będziecie chciały. ;>. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 



niedziela, 18 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 4.





Czym prędzej wysiadasz z samolotu i odbierasz swoją walizkę. Nie chcesz ponownie się natknąć na owego osobnika. Kiedy wychodzisz na parking podchodzi do Ciebie jakiś nieznajomy facet. Podaje Twoje imię i nazwisko, a Ty zdziwiona wędrujesz za nim. W trakcie drogi do hotelu poinformował Cię, że to Twoi przyjaciele zadzwonili po niego i że jest kuzynem Matyldy. Poprosili go, aby Ci pomógł się zaaklimatyzować w nowym miejscu. Teraz zrozumiałaś fakt, że dość dobrze mówi w języku polskim. Zdziwiłaś się, ale wiedziałaś, że Matylda i Kacper dobrze to zorganizowali. Ale nie wiedziałaś, że wyślą Cię do Argentyny. Tego się po nich nie spodziewałaś. Kiedy tylko zaaklimatyzowałaś się w hotelu, usłyszałaś pukanie do drzwi. Otworzyłaś je i wpuściłaś kuzyna przyjaciółki do środka. Szybko poszłaś się przebrać w coś luźniejszego i po chwili wyszłaś w kwiecistej sukience ponad kolano i spiętych włosach w wysokiego kucyka. Razem z Michaelem wyruszyłaś w miasto w celu zwiedzenia Buenos Aires. Miasto spodobało Ci się. Odkąd pamiętasz chciałaś wyjechać gdzieś za granicę i zwiedzić jakieś inne miasto niżeli Kraków. Planowaliście to z Kamilem, ale niestety nie było tak jak chcieliście. Michael zadawał Ci wiele pytań, tak jak i Ty jemu. Jedno zabolało Cię najbardziej. Usiedliście na ławce, a Ty zaczęłaś mu opowiadać.

*

Cudowny dzień. Miała stanąć przed ołtarzem i powiedzieć najważniejsze "tak" w swoim życiu. Cholernie się bała, ale jednocześnie się cieszyła. Przyjaciółka wraz z matką pomogły jej ubrać suknię, kosmetyczka ją pomalowała, fryzjerka uczesała. Kiedy była gotowa wraz z rodzicami przeszła do salonu. Tam po chwili pojawił się jej ukochany. Otrzymali błogosławieństwo jej rodziców i razem ruszyli w drogę do kościoła. Nie obeszło się bez licznych bram zrobionych przez znajomych, w końcu tak zwyczaj nakazywał. On zdenerwowany wszedł do Świątyni, a ona chwilę po nim. Prowadził ją ojciec, który przed ołtarzem ucałował jej policzek i oddał swoją jedyną córkę innemu mężczyźnie. Mężczyźnie, którego kochała najbardziej na świecie. Cały strach zniknął, kiedy ksiądz rozpoczął ceremonię. Wzajemnie wypowiedzieli słowa przysięgi małżeńskiej, by powiedzieć sobie sakramentalnie i najważniejsze "tak" w całym swoim życiu. Kiedy ksiądz zakończył ceremonie czule się pocałowali, aby uwieńczyć cały sakrament. Przy wyjściu z Kościoła zebrani goście obsypali ich ryżem i grosikami. Nagle usłyszeli odgłos strzału. Jeden, drugi i trzeci. Upadł na schody prowadzące do wejścia do Kościoła. Ona płakała, a on opadał z sił. "Bądź szczęśliwa nawet wtedy, kiedy mnie nie będzie". Ledwo wyszeptał. Pogotowie go zabrało, a ona trwała przy nim, dopóki lekarz nie powiedział najgorszego zdania, które odbijało się echem w jej głowie. "Bardzo mi przykro". Poklepał ją po ramieniu i odszedł.

*

Przejął się. Objął ją ramieniem, a ona poczuła się bezpieczna. Znów wylewała łzy, ale czuła, że wygadała się komuś, kto ją zrozumiał. Czuła, że Michael nie będzie prawił jej kazań, bo tego po raz kolejny by nie zniosła. Kiedy doszła do odpowiedniego stanu podnieśli się i ruszyli w drogę powrotną. Zajęci rozmową, szli przed siebie do czasu, aż ONA nie wpadła na kogoś. Aż nie wpadła na NIEGO.
Poczuła się inaczej.
Poczuła jak serce jej łomocze.
Poczuła, że Jego wzrok przeszywa jej ciało.
Poczuła, że to może być coś więcej.




~*~

Tak więc mamy czwórkę. ;). Nie jestem zadowolona z tego wyżej, ale lepsze to niż nic. ;>. Nasi piłkarze wygrali z Danią - są postępy. ;). Oby tak grali w meczach eliminacyjnych, prawda? ;>. Ja jednak z utęsknieniem oczekuję meczy naszych siatkarzy! Czy Wy też czekacie na to z niecierpliwością? ;D

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl! 



środa, 14 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 3.





Wchodzisz do restauracji, w której byliście umówieni. Rozglądasz się, aż w końcu Go dostrzegasz. Od razu kierujesz się do stolika, przy którym siedzi. Witasz się z Nim pocałunkiem w policzek. Odsuwa Ci krzesło, na którym siadasz. Zamawiacie potrawy i po chwili je otrzymujecie. Życzycie sobie wzajemnie smacznego i pochłaniacie swój posiłek. Po zjedzeniu pogrążacie się w rozmowie. Nie spodziewałaś się do czego dąży ta rozmowa. Nie spodziewałaś się co nastąpi, kiedy Ty przestaniesz mówić. Podniósł się, uklęknął przed Tobą na jednym kolanie, a z kieszeni wyjął małe, czerwone pudełeczko. Otworzył je i spojrzał w Twoje źrenice.
-Zostaniesz moją żoną? - nie przesłyszałaś się, zadał to pytanie, którego się obawiałaś. Kiedy nie słyszał z Twoich ust odpowiedzi nieco posmutniał. Widząc Jego smutne oczy ujęłaś w swoje dłonie Jego policzki i czule musnęłaś Jego usta.
-Tak. - odparłaś nieco ciszej, a On nasunął złoty pierścionek z brylantem na Twój palec. Wstał, chwycił Twoje dłonie, a Ty wpadłaś w Jego ramiona. Uniósł Cię ku górze i okręcił wokół własnej osi. Na sali rozbrzmiały oklaski zgromadzonych tam osób, a z jednego z pomieszczeń wyszedł właściciel restauracji. On poprosił owego mężczyznę o to, czy zrobi zdjęcie. Był nieco zdziwiony, ale kiedy wytłumaczył mu o co chodzi, zgodził się bez żadnego "ale". Po zdjęci, każdy z gości usiadł, a Wy znów wpadliście sobie w ramiona, a Wasze usta połączyły się w czułym pocałunku. Z niedowierzaniem wpatrywałaś się w pierścionek na swoim palcu, kiedy wychodziliście z restauracji. Odprowadził Cię do domu jak prawdziwy gentelmen, a przed drzwiami Wasze usta znów się złączyły w pocałunku. Ty weszłaś do środka, a On odszedł w kierunku swojego osiedla.


*

Znów wspomnienia wzięły górę. Znów nie powstrzymała się i wylała kolejne łzy. Jej przyjaciele siedzieli i patrzyli nie wiedząc co mają zrobić. 
-Co powiesz na małe wakacje? - Matylda objęła ją ramieniem,ale Ty kiwnęłaś przecząco głową odkładając album na stolik.
-Nie daj się prosić, przecież potrzebujesz odetchnąć od tego wszystkiego. - Kacper spojrzał na Ciebie znacząco.
-Odpuście sobie, dobra? - nieco zdenerwowana zerwałaś się na równe nogi. - Mój mąż zmarł miesiąc temu, a ja mam jechać na jakieś pieprzone wakacje, do cholery?! - podniosłaś głos czując jak po Twoich policzkach spływają łzy.Dosłownie wygoniłaś ich ze swojego domu i znów usiadłaś na kanapie.
Odpuścili, ale nie tak jakbyś tego chciała. Po tygodniu wpadli do Twojego mieszkania, oznajmiając Ci, że wjeżdżasz. Matylda zaczęła pakować Twoją walizkę, a Kacper namawiał Cię na ten wyjazd. Protestowałaś, ale nie miałaś innego wyjścia. Po kilkunastu minutach Matylda stanęła w drzwiach trzymając jakieś Twoje ubrania i wygoniła Cię do łazienki. Stanęłaś przed lustrem i doszłaś do wniosku, że wyglądasz tragicznie. Ubrałaś się, pomalowałaś i spięłaś włosy w luźnego kłosa. Przyjaciele oznajmili Ci, że wszystko gotowe i trzymając Cię pod ręce wyszliście z mieszkania. Odwieźli Cię na lotnisko nie mówiąc nawet gdzie Cię wysyłając. Powiedzieli jedynie, że Twoi rodzice się zgodzili. W budynku lotniska pożegnali się z Tobą i odeszli dopiero wtedy, kiedy wiedzieli, że nie uciekniesz. Zajęłaś swoje miejsce w samolocie i niestety obok Ciebie musiało usiąść dwóch mężczyzn. Nie miałaś ochoty wkręcać się w rozmowę z nimi, dlatego włożyłaś do uszu słuchawki. Odpłynęłaś w słowach piosenki, ale nie długo cieszyłaś się spokojem, ponieważ jeden z mężczyzn oparł swoją głowę o Twoje ramię.
-Chyba Pana coś pogięło! - krzyknęłaś niemal na cały samolot, aż się zerwał i rozejrzał dookoła.
-Przepraszam, nie rozumiem. - odpowiedział idealnym angielskim. Wykrzyczałaś to samo zdanie po angielsku, a ten zaczął Cię przepraszać. 
Spodobał Ci się.
Spodobał Ci się Jego głos.
Spodobał Ci się Jego wygląd.
Spodobał Ci się cały On.



~*~

Tak więc mamy trójkę. ;). Za wszelakie błędy przepraszam, pisałam na tablecie, jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam. ;)
Poznaliście imiona przyjaciół, którzy nie odpuścili i wysłali ją na wakacje, a także mniej więcej moment zaręczyn głównej bohaterki i Kamila. ;). A na końcu tajemniczy mężczyzna.. Podejrzewacie kto może NIM być? ;>

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



niedziela, 11 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 2.





Mijały kolejne dni, a ona dalej żyła wspomnieniami. Nie potrafiła odnaleźć się w roli wdowy, przecież była kilka dni po ślubie. Przecież miała zacząć najszczęśliwsze życie po tym, jak stanie przed ołtarzem. Ale tego dnia musiała przetrwać Jego pogrzeb. Nogi się jej uginały, dlatego z jednej strony podtrzymywał ją najlepszy przyjaciel jej męża, a z drugiej jej najlepsza przyjaciółka. Po powrocie usiadła na kanapie i znów do ręki wzięła swój album,który zapełniony był ich wspólnymi zdjęciami. Znów po policzkach zaczęły płynąć strumyki łez. Znów zaczęła przewracać kartki w albumie, ale przerwało jej pukanie do drzwi. Niechętnie do nich podeszła odkładając ówcześnie album na stolik. Otworzyła dębowe drzwi i wróciła do salonu siadając na kanapie z podkulonymi nogami.
-Nie możesz tak żyć tymi wspomnieniami. - westchnęła siadając obok niej. - Życie toczy się dalej.
-On nie chciałby, abyś cierpiała teraz. - westchnął siadając z drugiej strony. Nie reagowałaś, przeglądałaś wspólne zdjęcia. Zatrzymałaś się na jednym z nich.

*

Była wściekła na Niego, bo zapomniał o spotkaniu, na które umawiali się tydzień wcześniej. Rozumiała, że praca pochłania Jego czas, ale nie potrafiła zrozumieć dlaczego nawet nie poinformował jej o tym, że się nie pojawi. Zdenerwowana weszła do mieszkania rodziców, po czym wbiegła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Tak, mimo iż miała te dwadzieścia cztery lata nadal mieszkała u rodziców. Schowała głowę w poduszkę i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Czekała tydzień na to jedno spotkanie, czekała tydzień, aby Go zobaczyć i przytulić się do Niego, a On tak po prostu to olał. 
-Kochanie, masz gościa. - w drzwiach pojawiła się jej mama, a po chwili zniknęła, a ona usłyszała pukanie do drzwi. Doskonale wiedziała czyje to pukanie, bo tylko On potrafił tak delikatnie, a zarazem stanowczo pukać. 
-Wiem, zawaliłem, ale nie chciałem, aby tak wyszło. Tak cholernie Cię przepraszam, kochanie. - poczuła ja materac łóżka ugina się pod ciężarem Jego ciała. Nie odwróciła się, bo pomimo tych słów nadal była cholernie wściekła na Niego. - Kochanie, nie złość się już. - pogładził dłonią jej plecy, a ona podniosła się i spojrzała na niego zapłakanymi oczami. - Nie płacz. 
-Jak mam nie płakać do cholery?! - krzyknęła wstając z łóżka. - Jak mam nie płakać skoro czekam na to cholerne spotkanie z Tobą od tygodnia, a Ty nawet nie raczysz poinformować mnie, że się spóźnisz?! - po jej policzkach znów popłynęły łzy, a On podniósł się i stanął naprzeciw niej.
-Wiem kochanie, ale nie chciałem Cię zawieźć. - otarł kciukiem jej łzy, a po chwili mocno do siebie przytulił. Tego potrzebowała. Jego bliskości i ciepła Jego ramion. - Kocham Cię i nie pozwolę, abyś wylewała łzy przeze mnie. 
-Ja też Cię kocham, Kamil. - uśmiechnęła się i ponownie wtuliła w Jego ramiona. Siedzieli do późnych godzin nocnych ciesząc się swoją bliskością. Rozmawiali, śmiali się, aż w przypływie emocji zrobili sobie zdjęcia. Tak zwane sweet focie, które przyprawiały o uśmiech na twarzy. Szczęście biło od ich uśmiechów na fotografii i doskonale opisywało ich uczucia w tamtej chwili.

*

Przyjaciele siedzieli i wsłuchiwali się w tę opowieść. Wiedzieli jak bardzo cierpi i jak bardzo brakuje jej Kamila. Wiedzieli też, że muszą zrobić wszystko, aby ona powróciła do normalnego życia.
Obiecali sobie, że jej pomogą.
Obiecali sobie, że nie pozwolą jej płakać tak jak to On jej obiecał.
Obiecali sobie, że zrobią wszystko, aby żyła pełnią życia. 
Obiecali jej i słowa pragnęli dotrzymać.




~*~

Mamy dwójkę. ;D. Rozdział ujdzie, chociaż nie jestem z niego za bardzo zadowolona, ale cóż. ;). Taka jest moja opinia. ;). 
Rozdziały mniej więcej wszystkie będą takiej długości, ale nie jestem pewna, czy każdy, bo nie wiem jak będzie z weną i nie wiem jak będzie z czasem. ;D. Ale postaram się, aby tak było. ;). 
Jak Wam się podoba? Co o tym myślicie? Ujdzie czy raczej nie? ;>

Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 



czwartek, 8 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 1.






Wszystko układało się idealnie. Ich miłość kwitła. Zaręczyny, a później wybór białej sukni. Wybór sali weselnej, wysyłanie zaproszeń do rodziny i znajomych. Wieczór panieński, aż w końcu ten jeden, jedyny dzień w życiu. Fryzura, makijaż i ubranie sukni. Błogosławieństwo rodziców i wyjazd do Bazyliki, gdzie miał odbyć się ślub. Wejście do kościoła z ojcem, który oddaje swoją jedyną córkę innemu, najważniejszemu mężczyźnie w jej życiu. Przysięga małżeńska i sakramentalne "tak" wypowiedziane bez wahania przez obydwie strony. Wyjście z kościoła i ryż wraz z grosikami, którymi zostali obsypani. Głośne skandowanie "Gorzko, gorzki!" przez zebranych gości przed kościołem i pocałunek. A później? Strzał, strzelanina niczym w filmie. On pada na ziemię, a ona klęka przed Nim zalewając się łzami. Szarpie nim krzycząc, aby jej nie zostawiał, ale jest za późno kiedy nadjeżdża karetka na sygnale. Przyjaciele wraz z rodziną starają się ją odciągnąć od Niego, ale na marne. Trwa przy Nim w trakcie drogi do szpitala i czeka aż ktokolwiek powie jej co się z Nim dzieje.
-Przykro mi. - słyszy od lekarza, który wyszedł z sali, w której się znajdował jej mąż. Zanosi się płaczem i osuwa się po ścianie. Jego wierny przyjaciel podnosi ją i odwozi do mieszkania, które miało być ich. Otwiera album ze wspólnymi zdjęciami, a łzy nieustannie spływają po jej policzkach. Nie zdjęła nawet sukni, która cała została umazana Jego krwią. W każdym zdjęciu ma jakieś wspomnienie z Nim związane. Na każdym zatrzymuje się na kilka minut i wspomina.

*

Siedzą szczęśliwi na parkowej ławce. On trzyma jej dłoń bojąc się, że ucieknie, a ona opiera głowę o Jego ramię uśmiechając się. Siedzą nieprzerwanie w ciszy, która nie jest krępująca, ale daje im chwilę szczęścia i spokoju. Dopiero po jakimś czasie On się odzywa.
-Jesteś największym szczęściem, jakie mnie spotkało. - szepcze, po czym czule ją całuje.
-Jesteś jedynym szczęściem, jakie mnie spotkało. - delikatnie się uśmiecha i wtula się w ramiona, w których ma wszystko, czego pragnęła jako mała dziewczynka. Musnęła wargami Jego policzek, a między nimi wyrosła dwójka ich przyjaciół, którzy zaczęli bić im brawo i gwizdać. Przywitali się i razem ruszyli w stronę pobliskiego kąpieliska. Wykorzystali sytuację, bo w późno popołudniowych godzinach niewiele osób tam bywało, więc mieli praktycznie całą sztuczną plażę dla siebie. Rozłożyli się w czwórkę w jednym miejscu. On chwycił jej delikatną i drobną dłoń, aby pomóc jej wstać, a już po chwili biegli w stronę wody trzymając się za ręce. W wodzie nie odstępowali siebie na krok, a ich przyjaciółka pstrykała im zdjęcia. Na każdym wyglądali na szczęśliwie zakochanych, bo przecież tacy byli. Do szczęścia nie potrzebowali niczego innego, bo mieli siebie. Mieli siebie i swoją miłość. Przyjaciółka nie odstępowała ich i na każdym kroku robiła im zdjęcie. Nawet kiedy się zakrywali te zdjęcia wyglądały świetnie, bo biła od nich nieopisana miłość. Zebrali swoje rzeczy i w czwórkę wyszli. Oni poszli w swoją stronę, a przyjaciele w swoją.


*

Tak, ona cierpiała. W dniu swojego największego szczęścia straciła je.
Straciła swoją wielką miłość.
Straciła swoje wielkie szczęście.
Straciła to, o co walczyła przez całe cztery lata.
Straciła wszystko.
Jej serce rozbiło się na miliardy kawałeczków.




~*~

Tak oto zaczynamy coś nowego. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę tym i że już tego nie zrobiłam wstawiając pierwszą część. :D. 
Proszę o szczere komentarze i opinie, bardzo mi na nich zależy! ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Trudno jest się odkochać. - 6.





Następnego dnia po zakończeniu pracy wędrujesz najpierw do restauracji, gdzie zjadasz szybki obiad, po czym od razu ruszasz pod adres, który wcześniej wysłała Ci Ewelina. Przed drzwiami gabinetu czeka już na Ciebie. Witasz się z nią i razem wchodzicie do jej gabinetu. Nie masz zamiaru robić niczego innego niżeli zajmowanie się papierkową robotą, bo przecież po to tutaj przyszłaś. Jesteście tak pochłonięte pracą, że nawet nie zauważacie, kiedy do gabinetu Eweliny wchodzi Michał. Wita się z Tobą, a później wędruje do Eweliny, którą wita czułym pocałunkiem.
-Ej no, proszę Was, nie przy ludziach. - śmiejesz się i zakrywasz oczy dłonią, na co owa dwójka reaguje tak samo.
-Znajdź sobie kogoś to nie będzie to dla Ciebie dziwne. - brat od razu się odgryza, a z Twojej twarzy znika uśmiech.
-Dobra Ewka, skończone. - dodajesz po dłuższej chwili i zadowolona ze swojej pracy podnosisz się. - Będę już się zbierać.
-Poczekaj. - narzeczona brata chwyta Cię za dłoń. - Nie chciałabyś tutaj pracować?
Zamierasz. Nie masz pojęcia co jej odpowiedzieć. Z jednej strony chcesz wyrwać się z instytucji, w której dotychczas pracujesz, ale z drugiej nie chcesz pracować w stołecznym klubie siatkarskim. Dlaczego? Bo przecież nie chcesz spotkać się z Nim. Wiesz doskonale, że nie zniesiesz Jego widoku, ale z drugiej strony chcesz udowodnić, że jesteś silna i nic nie jest Ci straszne.
-Mogę wpadać po pracy. - dodajesz po myślowych rozterkach, a ona wpada w Twoje ramiona i całuje Twój policzek.
-Chodź, pokażę Ci cały budynek. - ciągnie Cię za dłoń i prowadzi po nieznanych korytarzach. Pokazuje Ci biuro głównego sponsora, po czym kierujecie Cię dalej i zapoznaje Cię z prezesem klubu. Cieszy się z tego, że Ewelina znalazła kogoś kto będzie mógł jej pomóc w pracy. Razem z prezesem wędrujecie na halę, gdzie ku Twojemu niezadowoleniu siatkarze mają trening. Starasz się jakoś wykręcić z tego, ale niestety nie udaje Ci się, a do tego Twój rodzony brat staje po stronie swojej narzeczonej i prezesa klubu.
-Słuchajcie panowie, mamy nowego członka naszej menadżerskiej załogi. - prezes krzyknął na całą salę, a zaraz za nim rozeszło się echo jego słów. Momentalnie każdy z graczy odwrócił się w Waszą stronę, a na czele ich trener. Każdy podszedł i przedstawił się. Każdy z wyjątkiem Jego. Kiedy tylko wyszliśmy z sali zabrałam płaszcz z gabinetu Eweliny i wyszłam z budynku.
-Poczekaj! - dało się usłyszeć krzyk dobiegający od wejścia głównego budynku. Nie zareagowałaś tylko nadal szłaś w swoją stronę. Podbiegł do Ciebie i chwycił Twoją dłoń. - Porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym rozmawiać. - odparłaś niemalże niedosłyszalnie.
-To nie było tak jak myślisz. - westchnął i stanął przede mną. W Jego oczach dało się dostrzec smutek i żal. Ale dlaczego? Tego nie wiedziałaś. - Ja się rozstałem z żoną, jesteśmy po rozwodzie. Nie chciałem Ci o tym mówić, ale za bardzo się to skomplikowało.
-Mogłeś od razu powiedzieć, że jesteś po przejściach, ale lepiej.. - nie dał Ci dokończyć, tylko wpił się w Twoje usta, a Ty nie chciałaś aby przestał. - Zacznijmy od nowa.
-Niech będzie. - delikatnie się uśmiechnęłaś i wyciągnęłaś dłoń w Jego stronę. - Jestem Liliana, miło mi.
-Jestem Michał, Michał Ruciak. - uścisnął delikatnie Twoją dłoń, po czym złożył delikatny pocałunek na Twoim policzku.
Tak to właśnie teraz dotarło do Ciebie jak bardzo jeden człowiek może zmienić życie drugiej osoby.
Tak to właśnie teraz zrozumiałaś ile On znaczył dla Ciebie od momentu poznania.
Tak to właśnie teraz dotarło do Ciebie to, jak trudno jest się odkochać.




~*~


Tak oto kończy się ta historia. Może nie jest ten koniec taki jaki chciałam aby był, ale cóż. Lepsze to niż nic, prawda? Swoją drogą i tak pociągnęłam tę historię nieco dłużej, więc źle nie jest. ;)
Dowiedziałyście się imię głównego bohatera, jak zwykle na końcu.. Wpadłyście na to czy niekoniecznie? ;D

Pozdrawiam, inaccessiblegil!