niedziela, 16 marca 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 5.






Ona. Osoba, którą skreślił ze swojego życia.
Ona. Osoba, którą chciał zapomnieć.
Ona. Osoba, której ponowne pojawienie się zmienia wszystko.

On. Osoba, którą skreśliła ze swojego życia.
On. Osoba, którą chciała zapomnieć.
On. Osoba, której ponowne pojawienie się zmienia wszystko.




            Dziękuje swojej przewodniczce, o ile można tak ją nazwać, i wchodzi do mieszkania. Siada na kanapie i wyciąga z walizki jedno ze zdjęć, które przywiozła tutaj ze sobą. Opuszkami palców dotyka szkła, pod którym jest zdjęcie, i czuje jak po policzkach spływają łzy. Momentalnie je ociera i odkłada zdjęcie na stolik. Ona widząc go poczuła ukłucie w sercu. On nawet jej nie zauważył w parku. Zabolało, nawet cholernie zabolało. Przecież rok temu nie każdy jeden dzień bez spotkania ze sobą uznawali za nieudany, za zły. A teraz? Praktycznie od roku nie mają kontaktu ze sobą. Od czasu, kiedy on wyjechał i zostawił ją samą. Dzwoniła, ale nie odbierał. Pisała maile, ale nie odpisywał. Zwątpiła w przyjaźń jaka między nimi była i odpuściła. Żyła swoim życiem i nie chciała wracać myślami do jego osoby aż do teraz. Do dnia, kiedy spotkała go szczęśliwego w parku jednego z włoskich miast. Znów łzy zalegają na policzku, które od razu ociera. Bierze głęboki oddech i podchodzi do lodówki. Świeci pustkami. Narzuca na ramiona jedynie płaszcz i wychodzi z mieszkania, uprzednio zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie przejmuje się tym, że nie zna okolicy, przecież teraz ważniejsze jest to, że jej żołądek domaga się o jakiś pokarm. Trafia do pierwszego lepszego sklepu i spaceruje pomiędzy alejkami sklepowymi i chowa do koszyka jedynie najpotrzebniejsze produkty, które mogłyby wystarczyć na kilka dni.
-Scusi. - dociera do jej uszu męski głos, kiedy o mały włos nie ląduje na regałach ze słodyczami. - Ti prego di perdonarmi.
-You don't worry. I'm fine. - odpowiada nawet nie spoglądając na osobę. Poprawia włosy i odchodzi, dodając przy tym. - Kretyn.
-Jesteś z Polski? - czuje jak chwyta jej dłoń i momentalnie się odwraca.
-T.. - zamiera widząc osobę, która "potrąciła" ją w jednej z alejek.
-Ew..
-Michał. - znów czuje jak w oczach gromadzą się łzy. Wyrywa dłoń z jego uścisku i najszybciej jak tylko potrafi odchodzi w stronę rzędu sklepowych kas. Płaci za zakupy i wybiega ze sklepu.
-Ew, poczekaj! - krzyczy za nią, jednak ona nie reaguje. - Ew, proszę Cię. - chwyta za jej dłoń.
-Zostaw mnie, proszę. - stara się wyrwać dłoń z jego uścisku, jednak on na to nie pozwala. - Puść mnie!
-Nie puszczę dopóki nie porozmawiamy.
-Nie mamy o czym rozmawiać, Michał. - wyrywa się z jego uścisku i oddala się na bezpieczną odległość. - Teraz chcesz rozmawiać? Wyjechałeś rok temu i nie raczyłeś się odezwać! Dzwoniłam, pisałam, a Ty nic!
-Daj mi wytłumaczyć, wyjaś..
-Nie Michał, nie ma czego wyjaśniać. - ociera mokre od łez policzki, odwraca się i odchodzi. Jednak po chwili namysłu zatrzymuje się i odwraca. - Życzę Ci szczęścia z tą kobietą. Wyglądacie razem cudownie.
Wpada do mieszkania i rzuca torbą z zakupami na kuchenne meble. Nie ma chęci, a może raczej ochoty na rozpakowywanie zakupów. Chwyta walizkę i ciągnie ją za sobą do sypialni, gdzie wyciąga wszystkie ubrania, które po chwili chowa do półek. Nie ma zamiaru się poddawać, chociaż wie, że może go spotkać gdziekolwiek. Przez kolejny tydzień miała szczęście i nie spotkała go ani na ulicy, ani w sklepie. Cieszy się z tego, chociaż ma świadomość, że to może być cisza przed burzą, ale woli układać sobie w głowie bardziej pozytywny scenariusz swojego pobytu we Włoszech. Skontaktowała się jakiś czas temu z kolegą Kubiaka, który również gra we Włoszech. Wyciąga z kieszeni telefon i wybiera jego numer. Po krótkiej rozmowie rozłącza się, by po jakiś dwudziestu minutach otwierać drzwi.
-No, no, no. Ewelina, zmieniłaś się. - śmieje się przytulając ją do siebie.
-A Ty nie skurczyłeś się. - wytyka w jego stronę język i zaprasza go do środka.
-Jak Twoje love story z Dzikiem? - siada na kanapie.
-Wiesz, to, jak Ty to nazwałeś, love story poszło się jebać, za przeproszeniem. - wzdycha i opada na kanapę. - Spotkałam go dzisiaj i może te wszystkie wspomnienia wróciły, ale to on miał mnie gdzieś.
-Ewka, przecież wiesz jakie jest życie sportowca.
-Ty jakoś potrafiłeś znaleźć czas dla swojej starej znajomej, Bartek.
-Wiesz, że cały czas opowiadał o Tobie? - spogląda w jej stronę delikatnie się uśmiechając. - Przy każdej możliwej sytuacji mówił zawsze "Ew to robiła, Ew tamto robiła. Ona potrafiłaby pomóc, ona potrafiłaby to i tamto". Gram z nim w jednym klubie Ewka i wiem więcej niż mogłoby Ci się wydawać.
-Nie zmienia to faktu, że jest szczęśliwy z jakąś kobietą. - wzdycha sięgając po kubek z ciepłą herbatą.
-Mówisz o Valerii? - spogląda na nią i chichocze pod nosem.
-Bardzo śmieszne Kurek, bardzo.
-Po prostu Vali to jego znajoma. Nie wydaje mi się, aby było coś więcej między nimi, tym bardziej, że on na każdym kroku gada o Tobie, Ewka !
-Bartek, ale to on to zniszczył. Kochałam go, rozumiesz? Kochałam go całym sercem. Zaakceptowałam jego wyjazd. Chciał się rozwijać, a ja nie chciałam stać na jego drodze do sukcesu. Dzwoniła, pisałam, a on nic. Sam to wszystko zaprzepaścił.
-Ja też Cię kochałem, Ew..
Zamiera słysząc dobrze jej znany głos. Mimowolnie przekręca głowę w tył i widzi stojącego w drzwiach Kubiaka. Nie zastanawia się nad tym skąd on znał jej adres, bo doskonale zdaje sobie spr
awę, że to właśnie Kurek go poinformował o tym. Teraz jedynie echem odbijały się słowa wypowiedziane przez Kubiaka.
-Właśnie, kochałeś. - wstaje i podchodzi do okna, przez które spogląda.
-Co nie zmienia faktu, że nadal jesteś dla niego ważna, Ewka. - Bartek stara się jakoś załagodzić zaistniałą sytuację. - Zostawię Was samych.
Nim się spostrzegają, przyjmującego już nie ma w mieszkaniu, ale panuje za to w nim cholernie niezręczna cisza. Przecież kto by pomyślał, że pomiędzy tak doskonale znającymi się osobami zapanuje tak cholernie niezręczna cisza, która w prawdzie nigdy między nimi nie panowała. W pewnym momencie czuje jego dłoń na swoim biodrze i mimowolnie odwraca się do niego przodem.
-Jakbym wiedziała, że Cię tutaj spotkam, nie przyjechałabym tutaj.
-Wiem przecież, że tak nie jest. Jestem pewny, że doskonale wiedziałaś do jakiego miasta jedziesz i doskonale wiedziałaś, że tutaj gram. - gładzi dłonią jej policzek.
Nie ma siły wypowiedzieć ani jednego słowa. Jego dotyk sprawił, że przez jej ciało przechodzi dreszcz, którego nie czuła od dawna. W zasadzie to od ostatniego spotkania z nim. Czuje jak jego dłoń przesuwa się po jej talii w dół, a ona nie potrafi się temu przeciwstawić.
-Kocham Cię Ew, i to się nigdy nie zmieniło. - łączy swoje usta z jej w delikatnym, a zarazem czułym pocałunku.
On chciał w końcu zaznać smaku jej ust, co mu się udało.
Ona chciała w końcu zaznać jego bliskości, co jej się udało.
Oni chcieli być razem mimo wszystko. 
Oni chcieli się kochać mimo wszystko.
Oni byli dla siebie stworzeni od początku.




~*~

Mamy oto koniec historii Michała i Eweliny. :). Mam nadzieję, że nie zawiedliście się na tej historii. :). Swoją drogą, może niebawem znów coś tutaj opublikuję, coś krótkiego. :). Mam już chyba nawet pomysł i to na niekoniecznie siatkarską opowiastkę. :)
Zobaczyć tak uśmiechniętego Dicka - bezcenne! <3 
Pucha Polski wędruje do ZAKSY, choć szkoda Jastrzębia. ;c.
Dziękuję za uwagę. :)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



środa, 5 marca 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 4.






Ona. Osoba, której nie chce zostawić w Polsce.
Ona. Osoba, która nadaje sens jego życiu.
Ona. Osoba, którą kocha.

On. Osoba, bez której nie chce zostać w Polsce.
On. Osoba, która nadaje sens jej życiu.
On. Osoba, którą kocha.



            Nie ma siły zwlekać się z łóżka. Nie ma po co zwlekać się z łóżka. Nie widzi sensu, bo przecież wie, że Michał wyjedzie do Włoch. Wie, że nastąpi to prędzej czy później. Sezon klubowy się skończył i doskonale wie, że Michał chciał wyleczyć dobrze kontuzję, którą doznał w trakcie meczów z Resovią, ale nie poddał się i walczył, a kontuzja nie powstrzymała go od gry. Doskonale wie, że chce reprezentować barwy kraju, ale jego kontuzja nie pozwala mu na to i nawet sam trener doradzał mu dokładne wyleczenie kontuzji, aby w następnym sezonie mógł walczyć dla swojego kraju. Doskonale wie, że właśnie po to wyjeżdża do Włoch, aby być jeszcze lepszym. Nie ma siły wstawiać z łóżka, nawet wtedy, kiedy słyszy dobijanie się do drzwi. Ma świadomość, że nie jest to Michał. Przecież on ma klucze i wszedłby do środka, gdyby nie otwierała drzwi. Kiedy walenie nie ustaje, nieco zdenerwowana zakłada na piżamę szlafrok i wędruje do drzwi. Otwiera je, a do mieszkania wpada jej koleżanka z jednego roku.
-Co się z Tobą dzieje? Wykładowcy się o Ciebie pytają, mamy egzaminy! - dosłownie wydziera się na całe jej mieszkanie, a nawet na całą jej klatkę.
-Michał wyjeżdża do Włoch.. - znów czuje jak na policzkach zalegają jej łzy. - Straciłam go, rozumiesz?
-Ewelina, ogarnij się do cholery ! - chwyta ją za ramiona i delikatnie nimi potrząsa. - Nie możesz mu pokazać, że boli Cię jego wyjazd. Musisz pozwolić mu odejść. Ogarnij się i idziemy na egzamin.
Nie chce iść, ale zmusza ją do tego. W głowie cały czas słyszy jej słowa i dochodzi do wniosku, że musi pozwolić mu odejść. Przecież to jego marzenia, jego plany, których ona nie może zniszczyć. Siedzi w łazience dobre czterdzieści minut, a kiedy zamierza wyjść przegląda się ostatni raz w lustrze. Makijaż sprawił swoją rolę. Jest z siebie zadowolona, bo przecież nie mogłaby wyjść z podkrążonymi oczami od płaczu. Ciemnoniebieskie, jeansowe rurki idealnie podkreślają jej szczupłe nogi, a czarna bokserka i kraciasta koszula idealnie do nich pasują. Przy wyjściu zakłada czarne szpilki i przykleja uśmiech do twarzy. Wychodzi z mieszkania razem z koleżanką, a na schodach mija się z Michałem.
-Ew..
-Nie teraz Michał, mam egzamin. - wzdycha nawet na niego nie spoglądając. - Poczekaj na mnie w mieszkaniu, jak wrócę to porozmawiamy.
Wychodzi z klatki i kieruje się w stronę samochodu. Egzamin poszedł po jej myśli. Chociaż tyle dobrze. Żegna się ze znajomymi i niemal biegnie do swojego mieszkania. Przecież tam ma się spotkać z Michałem. Wpada zdyszana do klatki i przyciska klamkę. Dziwi się, kiedy drzwi są zamknięte. Otwiera je i wchodzi do środka. Spogląda do każdego pokoju i kiedy dociera do niej, że Michała nie ma siada na kanapie i zamiera. Sięga po małą kartkę znajdującą się na stole i wczytuje się w słowa napisane dobrze jej znanym pismem. "Chciałem się z Tobą pożegnać, ale nie miałaś czasu. Dzisiaj lecę do Włoch. Trzymam kciuki za Twoje egzaminy, oby poszły Ci jak najlepiej. :). Żegnaj, Ew." Czuje ja po jej policzkach spływają łzy. Jest wściekła na siebie, a zarazem na niego. Przecież mógł poczekać na nią te półtorej godziny, które by go nie zbawiło. Ona nie miała czasu z nim porozmawiać, przecież spieszyła się na egzamin. On nie miał czasu na nią czekać, przecież spieszył się na samolot. Wyjechał bez pożegnania zostawiając głupi skrawek kartki, który jest dla niej równie ważny jak kubek, z którego za każdym razem pił herbatę. Przecież się przyjaźnili. Przecież byli dla siebie wszystkim.

Rok później.
            Siedzi w swojej ulubionej kawiarni w centrum miasta. Nie jest już to tak cudowne miejsce, przecież zawsze spotykała się tam ze swoim Michałem. Tym razem czeka na przyjaciółkę, która doskonale wiedziała jak przeżyła ten rok bez Michała. Widziała jak płakała każdego wieczoru nie potrafiąc się pogodzić z jego wyjazdem. A teraz? Teraz widzi jak z dnia na dzień staje się coraz to silniejsza.
-Przepraszam za spóźnienie. - wzdycha siadając naprzeciw niej.
-Nic się nie stało. - uśmiecha się do niej. - Dostałam propozycję pracy za granicą.
-Jak to? - dziwi się.
-Mogę asystować przy rozprawach we włoskich sądach.
-Chcesz tam jechać ze względu na niego, prawda? - wzdycha zamawiając sok pomarańczowy.
-Daj spokój Liwka, przecież to już przeszłość. - wysila się na uśmiech.
-Wiesz, że mnie nie oszukasz. Widzę to po Tobie. - spogląda na Ciebie. - Przemyśl to.
-Chcę jechać, to moja szansa Liw, zrozum to.
-Jeżeli tak twierdzisz..
Szeroko uśmiechnięta żegna się z przyjaciółką po dość długiej rozmowie w kawiarni. Wchodzi do swojej klatki i po wejściu do mieszkania od razu wpada do swojej sypialni. Pakuje rzeczy do walizki, a kiedy jest gotowa zamyka dokładnie mieszkanie i klucz oddaje swojej sąsiadce. Przecież ktoś musi podlewać jej roślinki. Na lotnisko odwozi ją Oliwka. Tam po raz kolejny się żegnają. Podróż mija jej bardzo szybko. Nim zauważa musi już wysiadać z samolotu. Na lotnisku czeka na nią przedstawiciel kancelarii adwokackiej, w której ma pracować. Zawozi ją do jej nowego mieszkania i tam zostawia informując, że po godzinie przyjdzie do niej pracownica kancelarii, która będzie jej przewodniczką po mieście. Bierze prysznic i ubiera na siebie czarne rurki, czarną bokserkę i miętowy sweterek. Robi delikatny makijaż i po kilkunastu minutach bezczynnego siedzenia w nowym mieszkaniu słyszy pukanie do drzwi. Bez zawahania je otwiera i wita się z osobą stojącą za nimi.
-Hi, I'm Ewelina. Nice to meet you. - uśmiecha się podając jej rękę.
-Spokojnie, mówię po polsku. - śmieje się. - Jestem Natalia i przydzielili mnie do oprowadzenia Cię po mieście.
Wychodzą z mieszkania. Natalia mówi jej, że mieszka ulicę dalej i wychodzą z bloku. Przechadzają się uliczkami, aż w końcu doznaje szoku. Myśli, że coś jej się przywidziało, ale z każdym kolejnym krokiem, wie, że to nie jest jakieś głupie przywidzenie. Staje w miejscu i prosi swoją przewodniczkę i pójście w inną stronę. Ta przystaje, i ruszają w stronę centrum.




~*~

Nie podoba mi się. Jest straszny. Ta końcówka to już w ogóle beznadzieja. I do tego jakiś taki krótki. Istna tragedia. Eh.. Ale oceńcie sami, o. Niebawem pojawi się ostatni rozdział. ;). Więc to by było na tyle. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!




sobota, 1 marca 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 3.







Ona. Osoba, która sprawia, że się uśmiecha.
Ona. Osoba, na której widok szybciej bije serce.
Ona. Osoba, którą pokochał.

On. Osoba, która sprawia, że się uśmiecha.
On. Osoba, na której widok szybciej bije serce.
On. Osoba, którą pokochała.




            Wyłącza budzik. Mimo iż jest grubo po godzinie dwunastej to niechętnie zwleka się z łóżka. Wchodzi do łazienki i bierze szybki prysznic. Zakłada czarne rurki i klubową koszulkę Michała. Włosy spina w kucyka i robi delikatny makijaż. Nie wybiera się dzisiaj na wykłady, bo przecież on dzisiaj gra jeden z tych najważniejszych meczy w jego życiu. Bo przecież kiedy jego drużyna wygra to będzie mógł powiedzieć, że gra w drużynie Mistrza Polski. Przecież chce być przy nim nawet wtedy, gdyby przegrał. Ale ona doskonale wie, że tak się nie stanie, bo przecież on w tym sezonie wzniósł się na wyżyny. To przecież on pomógł swojemu zespołowi w Final Four Ligi Mistrzów. To przecież dzięki niemu wywalczyli srebrny medal. Ona wie, że potrzebuje jej wsparcia. Przecież pojechała za nim do Ankary, aby móc mu tylko kibicować i cieszyć się razem z nim, więc nie mogło jej zabraknąć na decydującym, piątym meczu o Mistrzostwo Polski. Około godziny siedemnastej pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, a bilet chowa do osobnej przegródki. Zakłada kurtkę i wychodzi z mieszkania. Po wyjściu z klatki wsiada do zamówionej wcześniej taksówki, a po dwudziestu minutach stoi pod wejściem na halę. Wchodzi do środka, zostawiam kurtkę w szatni, wita się z Mileną i razem z nią idzie na salę. Siada na swoim stałym miejscu, bo po chwili spoglądać na wybiegających z szatni siatkarzy. Siatkarzy nastawionych bojowo do ostatecznego pojedynku. Michał doskonale ją widzi. Nie musi nawet się patrzeć czy zajęła swoje miejsce, bo dobrze wie, że tam siedzi. Spogląda tylko w jej kierunku i szeroko się uśmiecha, na co ona reaguje tak samo. Pierwszy gwizdek. Pierwsze szóstki wbiegające na płytę boiska, a w niej oczywiście nie mogło zabraknąć Michała. Przeżywa każdą akcję bardzo emocjonalnie, można powiedzieć, że jak nigdy. Widocznie nauczyła się tego od Michała. Pierwszy set, drugi set, trzeci i czwarty. O wyniku zadecyduje ostatnia, piąta partia. Ściska mocno kciuki i z uwagą przygląda się grze. Ostatni gwizdek i wielka euforia wśród kibiców. Skacze ze szczęścia i przytula Milenę. Michał podbiega do niej, przeskakuje przez bandy reklamowe i chwyta ją w swoje objęcia.
-Gratuluję, Michał. - szepcze mu do ucha.
-Wygraliśmy to, Ew ! - krzyczy ze szczęścia, unosi ją w górę i okręca wokół własnej osi.
Ona szeroko się uśmiecha. On szczęśliwy raduje się z kolegami. Dekoracja. Nagrody dla najlepszych zawodników. Nie mogłoby być inaczej. Najlepszym zawodnikiem całego sezonu zostaje on. Skacze ze szczęścia, by po chwili przejść obok kolegów i przybić z nimi piątki. Medal wisi na jego szyi, ona mimo iż jest w sporej odległości od niego, wie, że akurat w tej chwili jego oczy zaszły łzami szczęścia. Tłumy fanów opuszczają halę, a siatkarze kierują się do szatni.
-Organizujemy wypad do klubu. - zachodzi ją od tyłu. - Idziesz z nami?
-Przepraszam Cię Michał, ale dzisiaj odpuszczam. - wzdycha, po czym delikatnie się uśmiecha.
On jest zawiedziony, kiedy słyszy jej słowa. Ona wie, że to jest jego dzień i nie powinna mu stawać na przeszkodzie do świętowania. przecież on nigdy nie pije alkoholu w jej towarzystwie. Żegna się z nim całując go w policzek i kieruje się w stronę wyjścia. Łapie taksówkę i po kilkunastu minutach wysiada na swoim osiedlu. Wchodzi do mieszkania i w ekspresowym tempie przygotowuje kolację. Po zjedzeniu bierze prysznic i zakłada swoją ulubioną piżamę z nadrukowaną Myszką Miki. Swoją drogą, przecież dostała ją właśnie od Michała. Mimo później pory siada na salonowej kanapie z laptopem na kolanach i przegląda swoje ulubione strony sportowe. "Michał Kubiak znów to zrobił! On znów poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa! Jastrzębski Węgiel zdobył Mistrzostwo Polski, a MVP meczu został nie kto inny jak Michał Kubiak!" Uśmiech sam się wkrada na jej usta, kiedy czyta owy artykuł. Przecież dotyczy on jej przyjaciela, a zarazem osoby, którą w głębi serca darzy większym uczuciem niżeli zwykłą przyjaźnią. Wyłącza komputer i odkłada go na stolik. Kładzie się do łóżka, a kiedy jej powieki stają się coraz cięższe słyszy jak ktoś dobija się do jej drzwi. Nie chce reagować, ale robi to, kiedy pukanie nie kończy się. Otwiera je i widzi Michała.
-Co tutaj robisz? Wiesz która jest godzina? - unosi nieco głos, a on tylko spuszcza głowę w dół.
-Prze.. Prze.. Przepraszam.. - wzdycha, a ona niemalże wciąga go do środka.
-Nieźle zabalowałeś. - śmieje się i układa go na salonowej kanapie, przykrywa go kocem, a sama idzie do swojego pokoju.
Rankiem budzi ją głośny odgłos uderzenia w coś. Przestraszona szybko zrywa się z łóżka na równe nogi i wpada do salonu. Kiedy widzi leżącego na podłodze Michała wybucha śmiechem, a on patrzy się na nią jakby wyglądała co najmniej jak ufo. Podchodzi do niego i podaje mu rękę. On chwyta ją i podnosi się, po czym siada na kanapie. Ona idzie do kuchni, a tam szybko robi jakieś kanapki i zalewa kawę wrzącą wodą. Stawia na salonowym stoliku śniadanie, dla swojego przyjaciela, a sama udaje się do łazienki, zabierając wcześniej czyste ubrania ze swojego pokoju. Bierze szybki, orzeźwiający prysznic i zakłada na osuszone ciało niebieskie rurki i różową koszulę na grubych ramiączkach w białe kropki. Robi delikatny makijaż i prostuje włosy, po czym spina grzywkę. Wychodzi z łazienki i zabiera pusty po kanapkach talerz. Chce iść do kuchni, jednak on jej na to nie pozwala. Łapie ją za dłoń i spogląda na nią. Ona w jego oczach nie dostrzega radości, która powinna być w nich widoczna, wręcz przeciwnie.
-Co się stało, Michał? - gładzi dłonią jego policzek, a on spuszcza głowę.
-Dostałem propozycję.. - wzdycha, a ona momentalnie zamiera. - Mogę grać we włoskim klubie.
-Jak to we włoskim klubie? - siada obok niego i patrzy przed siebie.
-Już jakiś czas temu dostałem propozycję kontraktu, ale nie wiedziałem co mam zrobić.
-Zdecydowałeś już ? - odkłada talerz na stolik, wstaje i podchodzi do okna.
-Nie, jeszcze nie. - podchodzi do niej i kładąc dłonie na jej biodrach odwraca ją do siebie przodem. - Jeżeli nie chcesz abym jechał, to zostanę.
-Michał, nie chcę, abyś rujnował swoje marzenia, swoje życie. - czuje jak w jej oczach zbierają się łzy. - Przecież od zawsze chciałeś grać we Włoszech, to było Twoje marzenie grać tam w jednym z najlepszych klubów tamtejszej ligi.
-Jeżeli powiesz, żebym został, to zostanę. - kładzie dłoń na jej policzku.
-Jedź Michał, zasłużyłeś sobie na to. - wysila się na sztuczny uśmiech, podchodzi do stolika i zabiera brudny talerz, po czym wchodzi do kuchni.
Słyszy jedynie trzaśnięcie drzwi spowodowane wyjściem Michała. Nie pożegnał się, ot tak sobie wyszedł. Czuje łzy na swoich policzkach, ale nie stara się ich powstrzymać. Przecież pozwoliła mu wyjechać, a nie zatrzymała go przy sobie.
Ona wie, że straciła go na dobra. On wie, że stracił ją na dobre.
Ona wie, że on spełnia swoje marzenia. On wie, że ona chce tutaj zostać i studiować.
Ona nie chce mu rujnować życia i planów. On nie chce jej rujnować życia i planów.




~*~

Jest kolejna część. Coś mi się wydaje, że przedostatnia. Mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu, bo mi jakoś nie bardzo się podoba. ;c. 


Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!