wtorek, 28 maja 2013

I never really cared until I met you. - 5.




Otwierasz oczy i jedyne co widzisz to miarowo poruszającą się Jego klatkę piersiową. Dopiero po przebudzeniu dociera do Ciebie to co się stało, a właściwie to co zaszło między Wami. Delikatnie uwalniasz się z objęć Jego ręki i zabierasz swoje ubrania. Szybko nakładasz je na swoje ciało i przechodzisz do kuchni. Chcesz wyjść niezauważalnie, ale oczywiście nie daje Ci się to z jednego, głównego powodu. Właśnie On staje przed Tobą i zagradza Ci drogę. Z jednej strony cieszysz się z tego, że nie pozwolił Ci odejść, ale z drugiej dręczą Cię wyrzuty sumienia. Masz świadomość, że postąpiłaś źle. Masz świadomość, że nie powinno Cię tutaj być, że nie powinno Cię być w Jego mieszkaniu. Widzisz jak znika za drzwiami swojej sypialni, a po chwili wychodzi już ubrany. Siada naprzeciw Ciebie i uważnie Ci się przygląda. Niepewnie ujmuje Twoją dłoń w swoją i delikatnie muska ją wargami.
-Przepraszam. - wysila się na jeden cichy wyraz, który momentalnie wywołuje uśmiech na Twojej twarzy.
-Pójdę już. - zabierasz swoją dłoń i niepewnie spoglądasz w jego radosne tęczówki.
-Chcę Ci pomóc w znalezieniu pracy. - to co słyszysz z jego ust wprawia Cię w osłupienie. Nie rozumiesz dlaczego proponuje Ci coś takiego, ale zarazem cieszysz się z tego.
-Nie trzeba, poradzę sobie. - wbrew swoim myślom protestujesz i chwytasz za klamkę, ale znów przeszkadza Ci w wyjściu.
-Dlaczego taka jesteś? - pochyla się i dosłownie mruczy do Twojego ucha co sprawia, że na Twoim ciele pojawiają się ciarki.
-Bo nie jestem panienką do zabawy. - odgryzasz się odpowiadając na jego pytanie, zabierasz torebkę, otwierasz drzwi i wychodzisz z jego mieszkania, co również po chwili uczyniasz wyjściem z bloku. Drogę do swojego lokum pokonujesz pieszo, ponieważ nie chcesz niepotrzebnie tracić pieniędzy na taksówkę. Wchodzisz do mieszkania i pierwsze co robisz idziesz do łazienki, gdzie bierzesz prysznic. Wychodzisz, ocierasz ciało ręcznikiem i ubierasz czarne, materiałowe spodnie i do tego dobierasz turkusową, luźną bluzkę. W kuchni jedynie zaglądasz do łazienki, ale widząc że świeci ona pustkami zakładasz czarne balerinki, zabierasz torebkę i wychodzisz. Kierujesz się w stronę pobliskiego supermarketu. Wkładasz do koszyka jedynie najpotrzebniejsze rzeczy i stajesz w kolejce do kasy.
-Widzę, że znów się spotykamy. - słyszysz za sobą i już dobrze wiesz kto zakłóca Ci Twoją jakże interesującą czynność jaką jest stanie w kolejce.
-Chyba mnie pan śledzi. - wysilasz się na normalny ton i wykładasz na taśmę zakupy.
-To teraz znów przeszliśmy na per pan? - dociera do Twojego ucha jego chichot. Nie wytrzymujesz i odwracasz się w Jego stronę.
-Jeżeli tak chcesz to mi to bez różnicy. - uśmiechasz się zadziornie i wyciągasz z torebki portfel. Płacisz za zakupy, pakujesz je do siatki i wychodzisz. Twoja samotna droga powrotna nie trwa jednak długo, bo niejaki Grzegorz dobiega do Ciebie.
-Już myślałem, że Cię nie dogonię. - mamrocze zsapany.
-Jak na sportowca to kondycji nie masz wzorowej. - śmiejesz się i nie zatrzymując się idziesz dalej.
-Siatkarz nie ma w planie biegania. - ukazuje swoje białe uzębienie.
-A więc jesteś siatkarzem? - spoglądasz ukradkiem w Jego stronę i widzisz, że kiwa jedynie głową.
-Już trochę rzeczy o mnie wiesz, a ja nawet nie wiem jak się nazywasz. - spogląda wprost w Twoje oczy i szarmancko się uśmiecha.
-Justyna. - odpowiadasz dość szybko i otwierasz drzwi do swojej klatki.
-Zobaczymy się jeszcze? - dociera do Ciebie krzyk Grzegorza, ale nie odpowiadasz nic, lecz wchodzisz do klatki, po czym idziesz wprost do swojego mieszkania.



wtorek, 21 maja 2013

I never really cared until I met you. - 4.




Budzisz się z ogromnym bólem głowy, jednak od razu orientujesz się, że nie spałaś u siebie. Masz świadomość, że nic nie pamiętasz, a co najgorsze nie masz zielonego pojęcia gdzie tak naprawdę się znajdujesz. Rozglądasz się i zrywasz się na równe nogi. Wychodzisz, jak się domyślasz, z czyjejś sypialni. Widok, który zastajesz w kuchni zwala Cię z nóg. Nie wierzysz własnym oczom.
-Widzę, że już wstałaś. - odwraca się w Twoją stronę, a Tobie ukazuje się Jego idealnie wyrzeźbiona klatka piersiowa.
-Wykorzystałeś mnie! - krzyczysz, kiedy tylko Twoja dłoń odbija się na Jego policzku.
-Daj sobie na luz, co? - również nie pozostaje  Ci dłużny i ściskając Twój nadgarstek krzyczy Ci prosto w twarz. - Wolałaś się napieprzyć jak głupia i pójść z byle kim do łóżka?!
-No tak, bo przecież lepiej, żebym przespała się z Tobą!
-Nie przespałaś się ze mną, do cholery! - krzyczy wyswobadzając Twoją dłoń z uścisku i kręcąc głową odchodzi w stronę, zapewne, swojej sypialni.
-Idiotka! -syczysz pod nosem i uderzając pięściom i kuchenną wyspe siadasz na jednym z krzeseł. Głowę chowasz w dłoniach i rozpłakujesz się jak małe dziecko, któremu rodzice nie dali zabawki.
-Tam jest lłazienka. - wskazuje dłonią kiedy znów pojawia się w kuchni.
Bez słowa wstajesz, wymijasz Go i wchodzisz do łazienki. Pozwalasz sobie wziąć prysznic, a kiedy jesteś świadoma jaki błąd popełniłaś jest już za późno. Odnajdujesz jakąś czystą koszulkę i narzucasz ją na otarte ręcznikiem ciało. Zakrywa Twoje ciało do połowy ud, więc tak źle nie jest. Wychodzisz z łazienki, a niejaki Grzegorz od razu odwraca się w Twoją stronę.
-Przepraszam i dziękuję. - wypowiadasz i siadasz na krześle. - Tylko wyschną mi włosy i wychodzę.
Nie odpowiada nic, lecz podchodzi do Ciebie, wplata dłonie w Twoje włosy i czule Cię całuje. Bierze Cię na ręce, a po chwili lądujesz na materacu Jego łóżka.


~*~

Mamy czwartą część, więc jest bliżej końca niżeli dalej. ;). Liczę na komentarze i opinie! ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



niedziela, 19 maja 2013

I never really cared until I met you. - 3




Następnego dnia ubrana w bladoróżową sukienkę i w identycznym kolorze balerinki wchodzisz jak zwykle spóźniona do Impresji. Zamierasz, kiedy widzisz Jego siedzącego przy stoliku i pijącego sok pomarańczowy. Przechodzisz obok niejakiego Grzegorza i kiedy stara się Ciebie zatrzymać głośno wzdychasz widząc jak szef zmierza w Twoim kierunku.
-Jak zwykle spóźniona! - zaczyna krzyczeć w Twoim kierunku, ale za bardzo się tym nie przejmujesz.
-To mnie zwolnij! - nie wytrzymujesz i wypowiadasz, a właściwie wykrzykujesz te trzy słowa. Na jego reakcje nie musisz długo czekać.
-Pieniądze prześle na konto, nie wracaj już tutaj. - odwraca się na pięcie i odchodzi zadziornie się uśmiechając. To samo robisz i Ty. Odwracasz się i wychodzisz nie zwracając uwagi na wołanie przyjaciółki. Wychodząc trzaskasz drzwiami i udajesz się w stronę pobliskiego parku. Czujesz się wolna, ale wiesz, że zawiodłaś rodziców, którzy nie będą skakać z radości kiedy ich o tym poinformujesz. Siadasz na jednej z ławek i wyciągasz z torebki telefon, po czym dzwonisz do ojca. Tak jak myślałaś, nie cieszy się z tego powodu. Zdenerwowana rozłączasz się i chowasz telefon. Twarz ukrywasz w dłoniach i rozpłakujesz się. Nie tyle z powodu straty pracy, ale dlatego że nie będziesz mogła pomóc mamie.
-Słyszałem wszystko w kawiarni. - siada obok Ciebie.
-Dziwne, żebyś tego nie słyszał, przecież ten frajer mówił to niemal niesłyszalnie. - ironizujesz i podnosisz się, ale skutecznie Cię zatrzymuje.
-Dlaczego tak Ci zależy na tej pracy? - staje obok Ciebie i wpatruje się w Twoją rozmazaną twarz.
-Bo potrzebuje tej pracy, nie rozumiesz tego?! - wykrzykujesz mu prosto w twarz i odchodzisz. Znów Go zostawiasz samego, aale tym razem nie odpuszcza i biegnie za Tobą. Zatrzymujesz się, a on staje za Tobą, chwyta Cię za rękę o obraca w swoją stronę.
-Dlaczego Ci na tym zależy? - ociera łzy znajdujące się na Twwoim policzku .
-Nie udawaj, że Ci zależy na rozmowie zexmną, bo Ci nie uwierzę. - oddalasz się od niego, ale nie ustępuje. - Doskonale wiem, że chodzi Ci tylko o jedno! - wykrzykujesz, aa on nie zwracając uwagi wpija się w Twoje usta. - Odwal się ode mnie! - odchodzisz i zostawiasz go. Wsiadasz do samochodu i jedziesz w stronę najbliższego baru. Siadasz i prosisz barmana o szkocką z lodem. Zapijasz smutki alkoholem i znów się rozpłakujesz. Na ustach czujesz smak jego delikatnych warg, które dotykały Twoich. Jeździsz kciukiem po swoich ustach i uśmiechasz się sama do siebie. Prosisz o kolejną szklankę alkoholu i zów moczysz w niej usta mając przed oczami Jego wyraz twarzy.


~*~

Więc mamy kolejny rozdział. ;). Trochę więcej niejakiego Grzegorza, ale póki co jeszcze nie ujawnię kim On jest. ;). Może sami na to wpadniecie? ;>

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



piątek, 17 maja 2013

I never really cared until I met you. - 2



Spoglądasz w Jego oczy, które znów zaczynają Cię hipnotyzować tak samo jak wcześniejszego dnia wieczorem. Przed oczami znów masz Jego umięśnione ciało. Znów widzisz ten Jego nieziemski uśmiech, który wywołuje bliżej nieokreślone zachowanie Twoich jelit. Oddalasz się od Niego i do cichego "Dziękuję" uśmiechasz się najpiękniej jak potrafisz. Kiedy chcesz odejśç czujesz jaj chwyta Cię za dłoń.
-Wydajesz mi się znajoma. - te słowa wywołują u Ciebie.. No właśnie, co wywołują? Sama tego nie wiesz. A może po prostu czujesz strach przed tym, że On również ma w pamięci upojną noc w Twoim towarzystwie.
-Wątpię, nigdy Cię nie widziałam. - rzucasz i znów się oddalasz. Tym razem nieco szybciej stawiasz kroki, aby nie mógł złapać Twojej dłoni, abyś nie musiała znów tego popołudnia spoglądać w Jego oczy. W pośpiechu wsiadasz do samochodu i ruszasz z piskiem opon. Nim się orientujesz wysiadasz z samochodu i znikasz za drzwiami swojego mieszkania. Do końca dnia nie wychodzisz ze swoich czterech ścian. Wieczorem tylko bierzesz prysznic i wychodzisz z łazienki. Kładziesz się i zasypiasz. Budzisz się następnego dnia dość szybko jak na siebie. Wchodzisz do łazienki i po porannej toalecie ubierasz czarne leginsy i kraciastą koszulę, której rękawy wywijasz do łokci. Robisz delikatny makijaż i prostujesz swoje długie, czarne włosy. Wychodzisz z łazienki i w kuchni zjadasz dwie kromki chleba z sałatą, pomidorem i rzodkiewką. Zabierasz torbę i wychodzisz. Wsiadasz do swojego samochodu i po kilkunastu minutach jazdy wychodzisz zamykając swój samochód. Wchodzisz do Impresji, a Twoje koleżanki się dziwią, że jesteś tak wcześnie. Pierwszy raz nie słyszysz monologu swojego szefa na temat spóźnienia. Zakładasz firmowy fartuszek i stajesz przy kasie. Twoje zdziwienie jest dość duże kiedy widzisz, że On siada przy jednym ze stolików z tym swoim cudownym uśmiechem. Czujesz dziwny ucisk w żołądku. Podchodzisz do Niego, a w sumie to do stolika. Jego zdziwienie jest równie duże jak Twoje.
-Pracujesz tutaj?
-Tak. - wysilasz się na delikatny uśmiech.
-Widzę, że mam szczęście do wpadania na Twoją osobę. - unosi brwi ku górze i uśmiecha się. Wzruszamruszasz ramionami i zapisujesz Jego zamówienie. Odchodzisz do stolika i nakładasz na talerzyk kawałek tiramisu i wlewasz do szklanki sok pomarańczowy.
-Zanieś mu to. - dyskretnie wskazujesz skinieniem głowy w Jego stronę.
-Dlaczego? - pyta nieco zdziwiona i ukradkiem zerka na owego mężczyznę.
-Zrób to, proszę.
Głoośno wzdycha, aale spełnia moją prośbę. Kiedy wraca do mnie podaje mCi kartkę, którą otwierasz i czytasz znajdujący się na niej tekst. "Nie myśl sobie, że Cię nie pamiętam. Tej nocy nie da się zapomnieć". Nieco zdenerwowana spoglądasz w Jego stronę , a On unosi szklankę z sokiem w Twoją stronę, puszcza Ci oczko, płaci i wychodzi. Strasznie zmęczona kilka godzin później kończysz pracę. Zmęczona wychodzisz z kawiarni i i idziesz na parking. Tam czeka Cię jeszcze większe zdziwienie. Czeka Cię ON. Nie potrafisz uwierzyć w tę całą zaistniałą sytuacją.
-Myślałaś, że Cię nie pamiętam? - zakłada ręce na klatce piersiowej.
-Nie wiem o czym pan mówi. - podchodzisz do drzwi samochodu i staras z sę je otworzyć jednak spprawnie Ci to uniemożliwia.
-Możemy zapomnieć o tek nocy i zacząć od nowa. - wyciąga dłooń ku Twojej stronie. - Jestem Grzesiek.
-Wal się. - szepczesz wprost do Jego icha i wsiadasz do samochodu. Odjeżdżasz z piskiem opon i dość szybko znajdujesz się na swoim osiedlu.  Zdenerwowana, aa może raczej poirytywana całym tym zajściem z niejakim Grzegorzem. Trzaskasz drzwiami, aaby je zamknąć i rzucasz torebkę na półkę. Kipi z Ciebie złość, ale po chwili to wszystko gdzieś uchodzi. Masz przed oczami Jego uśmiech. Masz przed oczami Jego oczy. Masz przed oczami Jego pewny siebie wyraz twarzy. Masz przed oczami całego Jego i sama nie rozumiesz o co w tym wszystkim chodzi. Jakiś mętlik w głowie sprawia Ci problem z myśleniem. Nie wiesz co masz zrobić. Wydaje Ci się, że jesteś zagubiona i nie masz pojęcia jak postąpić. Jednak z Twoich myśli nie może zniknąć Jego osoba.


~*~

Więc mamy drugą część. ;). Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za taką nieregularność, ale to wszystko przez brak czasu. ;)

Tym samym pojawiłoo się imię Jego. ;). Macie jakieś podejrzenia któż to taki może być? ;>


Pozdrawiam, inaccessiblegirl!





piątek, 10 maja 2013

I never really cared until I met you - 1.

Budzisz się rankiem, a obok Ciebie znajduje się puste miejsce. W pamięci masz jedynie wspomnienia upojnej nocy, które zapewne były skutkiem wypitej zbyt dużej ilości alkoholu. Nie przejmujesz się tym za bardzo, bo doskonale wiesz, że to był jeden raz i że więcej nie spotkasz owego mężczyzny, bo przecież nie zapamięta ani Ciebie, ani wydarzeń z ubiegłej nocy. Wstajesz i owijasz ciało prześcieradłem. Zabierając z szafy jeansowe rurki i biały, luźny top wchodzisz do łazienki. Tam szybko wskakujesz w owe ubranie, biorąc oczywiście wcześniej prysznic. Włosy spinasz gumką w tak zwany koński ogon, robisz delikatny makijaż i wychodzisz. Zabierasz na szybko jabłko znajdujące się na stole i w pośpiechu wychodzisz zamykając drzwi. Wsiadasz do swojego czarnego Audi A3 i jedziesz w kierunku centrum. Zatrzymujesz się pod Impresją i w pośpiechu wchodzisz do środka. Na Twoje szczęście szefa jeszcze nie ma i tym razem unikniesz monologu jego słów. Zakładasz fartuszek i stajesz przy kasie. Klienci z każdą chwilą schodzą się w większych ilościach, a Ty zaczynasz swój codzienny slalom pomiędzy stolikami zbierając zamówienia i roznosząc je klientom. W prawdzie jesteś świadoma, że gdyby nie postępująca choroba matki to nigdy nie zdecydowałabyś się na pracę w tym miejscu. Zrobiłaś to jedynie dlatego, aby pomóc rodzicom. Zostałaś im jedynie Ty, bo Twój dwa lata starszy brat wypiął się na nich  Do Ciebie od czasu do czasu odzywa się, jednak Wasza rozmowa nie klei się za bardzo. Kończy się jeszcze szybciej niż zaczyna i przyzwyczaiłaś się do tego.
-O czym tak myślisz? - z rozmyśleń wyrywa mnie głos jednej z koleżanek z pracy, Kasi.
-Nad sobą i nad swoim życiem. - wxdychasz i nakładasz na talerzyk kawałek szarlotki.
-Dlaczego nie zrezygnujesz z tej pracy, co? - zabiera talerzyk i z politowaniem na Ciebie patrzy.
-Muszęę jakoś pomóc rodzicom.  - wzruszasz ramionami i opierasz się o blat stołu.
-Przecież jest jeszcze Kacper. - posyła sztuczny uśmiech i odchodzi w kierunku stolika.
No właśnie. Niby jest Kacper, ale w ogóle go nie ma. Dopiero teraz dochodzi do Ciebie to, że on w ogóle nie wie o chorobie Waszej matki. Wiesz, że powinnaś mu to powiedzieć, ale wiesz też, że to i tak nic nie da. Doskonale wiesz to zarówno i Ty, jak i Twoi rodzice. Właśnie dlatego nie pozwolili Ci nic mu powiedzieć, a Ty uszanowałaś ich decyzję choć nie było to dla Ciebie łatwe. Wiedziałaś, że tak będzie lepiej, choć sama nie zarabiałaś kroci. Znów Kasia przerwała Twoje rozmyślanie pytając się o to, czy chcesz kawałek tiramisu. Kiwasz jej jedynie głową, a już po kilku minutach siadacie razem przy stoliku i zajadacie się pysznymi przysmakami. Dość szybko kończycie przerwę i wracacie do swoich obowiązków.
-Powinnaś mu powiedzieć. -wzdycha i wchodzi do kuchni.
Nie odpowiadasz tylko wysilasz się na uśmiech i kierujesz go w stronę klientów, aby nie uciekli widząc Twój wyraz twarzy. Kończysz jak zwykle o  godzinie trzynastej i wychodzisz. Ku Twojemu nieszczęściu zaczyna padać. W pośpiechu biegniesz do auta i wpadas  w kałurzę, prawie się przewracając. Jednak ratują Cię czyjeś ramiona. Spoglądasz w górę i zamierasz. Uratował Cię ON, osoba, której miałaś już nigdy nie spotkać. Osoba, z którą miało Cię nic więcej nie łączyć, a Teraz wpadasz w jego ramilona.Teraz ratuje Cię przed wylądowaniem po uszy  w brudnej, deszczowej wodzie połączonej z błotem.


~*~

Zaczynam coś nowego. Mam nadzieję, że się spodoba. Z góry przepraszam za błędy, ale poszę na telefonie, niestety. Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za jakiekolwiek błędy. ;).

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!