niedziela, 24 listopada 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 3.




Do wieczoru miałaś spokój, cieszyłaś się z tego, bo przecież pracowałaś w galerii handlowej i o dziwo nie było zbyt dużego ruchu. Po zamknięciu sklepu pożegnałaś się z koleżankami z pracy i od razu udałaś się w stronę przystanku autobusowego.
-Doszły mnie słuchy, że potrzebujesz osoby, która podwiezie Cię do domu. - usłyszałaś za plecami, ale nie zwróciłaś na to większej uwagi, lecz on wciąż nalegał. - Chyba należy mi się.
-Chyba śnisz, kochany. - zaśmiałaś się nawet się nie odwracając.
-O proszę, widzę, że już przechodzimy do miłych słówek. - doszedł do Ciebie i ku Twojej niechęci szedł równo z Tobą.
-Odpuść sobie, dobrze? - mruknęłaś zerkając na rozkład jazdy.
-Niestety o tej godzinie nic już nie jedzie. - szepnął wprost do Twojego ucha, a przez Twoje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
-Trudno, przejdę się. - ruszyłaś przed siebie, jednak uniemożliwił Ci to chwytając Twój nadgarstek.
-Podwiozę Cię, przecież nic Ci nie zrobię w drodze. - pociągnął Cię za dłoń, a Ty syknęłaś cicho z bólu.
-Jak Ci tam było? Marek, Michał czy Bóg wie jak, odpieprz się ode mnie. - wyrwałaś dłoń z jego uścisku i znów ruszyłaś przed siebie.
-Po pierwsze, Marcin. - uśmiechnął się podchodząc do Ciebie. - Po drugie jedziesz ze mną czy tego chcesz czy nie.
-Będę krzyczeć i posądzą Cię o porwanie. - parsknęłaś pewna swoich słów, jednak on nie odpuścił i po chwili siedziałaś w jego samochodzie na miejscu pasażera. - Jesteś idiotą, matołem, debilem, a do tego popierdolonym!
-Mogłabyś być trochę milsza i powiedzieć gdzie Cię zawieźć. - westchnął przekręcając kluczyki w stacyjce.
Niechętnie podałaś mu adres, a on dumny z siebie odjechał z parkingu z dość głośnym piskiem opon. Przez całą drogę siedziałaś cicho, nie miałaś zamiaru nawet na niego patrzeć, dlatego bez sensownie wgapiałaś się w szybę i oglądałaś szare blogi, które otaczały drogę, po której jechaliście. A on? Nawijał całą drogę nie zwracając nawet uwagi na to, że Ty w ogóle go nie słuchasz. Widząc w oddali swoje osiedle odetchnęłaś z ulgą. Kiedy się zatrzymał od razu otworzyłaś drzwi i chciałaś wyjść, jednak znów chwycił Twoją dłoń.
-Czego chcesz? - niemalże krzyknęłaś.
-Może tak grzeczniej? - uśmiechnął się. - Chyba jakieś dziękuję i buziak mi się należy. - Znów się uśmiechnął, przymknął oczy i nastawił swój policzek.
Zamyśliłaś się na moment, po czym z całej siły uderzyłaś go w policzek.
-Dupek. - wysiadłaś i trzasnęłaś drzwiami, kierując się od razu w stronę swoich drzwi wejściowych do klatki.
-I tak będziesz moja! - dotarł do Ciebie jego krzyk, a Ty jak bardzo miła i grzeczna dziewczynka wystawiłaś w jego stronę jakże przemiłego, środkowego palca. Usłyszałaś jedynie jego śmiech, po czym od razu weszłaś do klatki. Głośno westchnęłaś i trzasnęłaś drzwiami swojego mieszkania. Zrobiłaś sobie kilka kanapek, które pochłonęłaś w ekspresowym tempie, po czym wzięłaś szybki prysznic i od razu położyłaś się spać. Następnego dnia, chcąc nie chcąc musiałaś wstać o godzinie szóstej rano. Szybko wzięłaś zimny prysznic na przebudzenie, ubrałaś się, zjadłaś jakieś leżące na stole jabłko i wyszłaś.
-Tym razem liczę na przeprosiny. - dotarł do Ciebie głos, który dość dobrze już zdążyłaś poznać.





~*~ 

Mamy trzecią część. ;). Trochę wcześniej planowałam ją dodać, ale niestety zatrzymały mnie ważne sprawy, a później niestety zniknęła mi wena.. ;c.
Chciałam Was poinformować, że przez ten tydzień raczej ni dodam żadnego rozdziału tutaj, ani na Wspomnienia. Dlaczego? Jeden prosty powód - próbne matury.. Niestety. A więc trzymajcie za mnie kciuki! ;).

JEŻELI JUŻ TUTAJ JESTEŚ, ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



poniedziałek, 18 listopada 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 2.





Wieczorem, około godziny dwudziestej pierwszej, wychodzisz z pracy. Masz świadomość, że teraz tak będziesz kończyć pracę. Masz świadomość, że teraz jedynie będziesz miała przerwę na lunch. Jednak te myśli nie zniechęcały Ci, wręcz przeciwnie. Dawały Ci motywację, bo wiedziałaś, że zarobisz na własne utrzymanie i rodzice nie będą musieli się o Ciebie martwić. Po wejściu do domu nie masz nawet siły, aby zrobić sobie normalną kolację, dlatego gotujesz wodę i zalewasz nią zupkę chińską. Po zjedzeniu bierzesz prysznic i od razu kładziesz się spać.
Pobudka około godziny szóstej nie należy do Twoich ulubionych czynności, ale niestety chcąc pracować w pobliskiej galerii musiałaś się dostosować do owej czynności. Szybki, zimy prysznic na przebudzenie i znów wyglądające elegancko ubranie. Cieszyłaś się z tego, że nie musiałaś nosić jakiś ubrań wybranych przez właściciela sklepu. Przecież nie lubiłaś jak ktoś jest ubrany w to samo co Ty. Ale tłumaczyłaś to sobie tym, że żadna dziewczyna takowych rzeczy nie lubi. Po zjedzeniu śniadania, tym razem normalnego, o ile tak można nazwać jeden z posiłków w trakcie dnia, zabierasz swoją torbę i kurtkę, po czym wychodzisz z mieszkania. W galerii jesteś piętnaście minut przed czasem, ale bez większego problemu wchodzisz do środka i od razu kierujesz się do swojego miejsca pracy. Ciepłym uśmiechem witasz szefową, która od razu daje Ci wytyczne Twojego pracowitego dnia. Zabrałaś się za wykonywanie swoich obowiązków, kiedy poczułaś, że na kogoś wpadasz.
-Widzę, że znów na mnie wpadłaś. - zaśmiał się, a Ty momentalnie odwróciłaś się w stronę, z której dochodził głos.
-Przepraszam, ja nie chciałam. - westchnęłaś odgarniając kosmyk włosów za ucho.
-Wybaczę, jeżeli zjesz ze mną. - posłał w Twoim kierunki uśmiech.
-Jestem w pracy, nie..
-O której masz przerwę? - nie dawał za wygraną, a Ty nie wiedziałaś jak masz go spławić.
-O 13. - westchnęłaś odwracając się, po czym odłożyłaś trzymane w dłoniach ubrania.
-Więc o 13 będę czekał na Ciebie w sushi bar. - posłał w Twoim kierunku oczko i od razu wyszedł nie czekając na Twoją odpowiedź.
Na Twoje nieszczęście czas do przerwy mijał nieubłaganie szybko. Punktualnie o godzinie trzynastej wyszłaś ze sklepu i skierowałaś się w stronę baru sushi. Rozejrzałaś się dookoła, ale widząc owego osobnika, który Cię zaprosił odwróciłaś się na pięcie i myślałaś, że dostaniesz zawału.
-Teraz to ja przepraszam. - zaśmiał się pod nosem spoglądając na Ciebie.
-Chociaż raz Ty, a nie ja. - mruknęłaś pod nosem i wyminęłaś go.
-Wybierasz się gdzieś? - chwycił Twoją dłoń i pociągnął ku sobie co sprawiło, że znalazłaś się kilka centymetrów przed nim. Czułaś na sobie jego ciepły oddech, a dotyk jego dłoni sprawił, że na Twoim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Wiesz, jest parę minut po trzynastej, muszę wracać do pracy. - odsunęłaś się od niego, aby unormować swój oddech.
-Wiesz, zorientowałem się i masz pół godzinną przerwę. - pochylił się i szepnął wprost do Twojego ucha.
-Mhm, no i co z tego? - usiadłaś przy jednym ze stolików.
-Nie widziałem Cię wcześniej tutaj. - usiadł na przeciw Ciebie i z uwagą Ci się przyglądał.
-No popatrz, to się dopiero narobiło. - mruknęłaś i spojrzałaś do karty dań.
-Jesteś niemiła. - wyjrzał zza swojej karty dań. - a tak w ogóle to my się nie znamy.
-Jakoś nie ubolewam nad tym faktem. - podniosłaś się z krzesła i ruszyłaś ku wyjściu.
-Nazywam się Marcin. - usłyszałaś donośny głos mężczyzny, ale nawet nie zareagowałaś, tylko udałaś się z powrotem do swojego miejsca pracy.



~*~ 

Tak oto mamy dwójkę. ;). Nie miałam za bardzo czasu, aby to napisać, dlatego jest takie bez ładu i składu, przepraszam. ;). 
Niestety teraz żyję już 30 listopada, a potem? Byle do 25 stycznia, zdecydowanie. ;D.

JEŻELI JUŻ TUTAJ ZAJRZAŁEŚ/ŁAŚ, SKOMENTUJ. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



środa, 13 listopada 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 1.





Wsiadasz do samolotu i po kilku godzinnym locie znów znajdujesz się w Polsce. Cieszysz się, choć wiesz, że znów będziesz musiała zacząć od tak zwanego zera. Cieszyłaś się, kiedy wraz z rodzicami wyjechałaś do Stanów. Cieszyłaś się, bo skończyłaś tam dobrą uczelnię, na którą tutaj w Polsce nie mogłabyś sobie pozwolić. Jednak nie chciałaś siedzieć dłużej na utrzymaniu rodziców. Nie byli zadowoleni z faktu iż chcesz wrócić sama do domu, do Polski. Myśleli, że wiecznie będą mieli Cię przy sobie, ale Ty tego nie chciałaś. Chciałaś stać się samodzielna, bo wiedziałaś, że nie będziesz miała wiecznie rodziców przy swoim boku. Zanim zdążyłaś przejechać przez całe miasto minęło sporo czasu i do swojego mieszkania, w którym jeszcze kilka lat temu mieszkałaś z rodzicami, weszłaś około godziny dziewiętnastej. Nawet się nie rozpakowywałaś tylko rzuciłaś walizkę na podłogę w salonie i od razu wyszłaś, aby zrobić jakieś zakupy. Przecież musiałaś coś jeść. Po zrobieniu dość dużych zakupów w pobliskim markecie znów wróciłaś do mieszkania. Pierwsze co zrobiłaś to wzięłaś długi prysznic, aby zmyć z ciała oznaki podróży. Rozpakowałaś się i zrobiłaś kolację. Późnym wieczorem sięgnęłaś po telefon i napisałaś sms do rodziców:
"Dotarłam na miejsce, nie martwcie się o mnie. Jeżeli będę miała jakieś problemy to od razu Was poinformuję o tym. Kocham Was, Jowit. ;*"
Przygotowałaś sobie posiłek, który w ekspresowym tempie skonsumowałaś. Nie miałaś siły ani ochoty, aby włączyć telewizor, tylko od razu położyłaś się spać. 
Następnego dnia już z samego rana ubrałaś się w koszulę w kratę i ciemne jeansy i po zjedzeniu śniadania wyszłaś na umówione spotkanie. Miałaś nadzieję, że uda Ci się podjąć tę pracę. Weszłaś do galerii handlowej i od razu udałaś się do sklepu, w którym miałaś podjąć pracę. Rozmowa wyszła Ci nawet bardzo dobrze, ale zdziwiłaś się, że tak szybko zgodzili się Cię przyjąć. Zaczynałaś już tego samego dnia i miałaś za zadanie zająć się jedną ze stołecznych drużyn. Nie wiedziałaś dokładnie o co chodzi, ale chcieli Cię w ten sposób sprawdzić. Bałaś się, ale nie chciałaś dać tego po sobie poznać. Przecież od tego miała zależeć Twoja praca w owym miejscu. Dawałaś sobie radę, wszystko szło jak spłatka. Przecież dorabiałaś sobie w takich miejscach jeszcze w Stanach i pracodawcy byli z Ciebie dumni, nawet bardzo dumni. Wszystko szło idealnie do czasu. 
-Przepraszam. - rzekłaś nieco speszona, kiedy idąc tyłem wpadłaś na jednego z klientów.  
-Nic się nie stało. - posłał w Twoim kierunku uśmiech i pomógł Ci podnieść ubrania z podłogi.
-Jowita! - momentalnie przy Waszej dwójce pojawiła się Twoja potencjalna pracodawczyni. - Co Ty wyrabiasz?! - krzyknęła, by po chwili ze stoickim spokojem w głosie powiedzieć do klienta. - Przepraszam Pana za pracownicę. Właśnie ją sprawdzamy, pierwszy dzień.
-Spokojnie, nic się nie stało. - uśmiechnął się i spojrzał na Ciebie. - Mam nadzieję, że nie nabawiłaś się jakiegoś urazu z powodu mojej osoby.
-Nie, dziękuję. - poprawiłaś włosy i spojrzałaś na niego. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku. 
-Zdecydowanie nadaje się do tej pracy. - puścił Ci oczko, po czym pożegnał się z Twoją pracodawczynią i zapłacił za ubrania. 
Odetchnęłaś z ulgą widząc jak wychodzi z uśmiechem na Twarzy, ale wiedziałaś, że z Panią Mirellą nie pójdzie Ci tak łatwo. Liczyłaś na jakiś opieprz i na to, że mogłabyś się pożegnać z tą pracą, a co zyskałaś? Podziękowanie za pomoc i umowę o pracę, którą natychmiastowo podpisałaś. 




~*~

Tak więc startujemy z kolejną opowieścią. ;). Mam nadzieję, że początek przemówił do Was i będziecie oczekiwać na kolejne rozdziały. ;)
A już niebawem.. Coś NOWEGO. ;). Zapraszam do zapoznania się z główną bohaterką, o ile jesteście zainteresowani. ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl! ;)




niedziela, 10 listopada 2013

Es conexión entre tú y yo. - 3.





Przesiedziałaś w czterech ścianach cały dzień. Chciałaś siedzieć jak najdłużej, byleby Kooy nie wychodził w tym samym czasie co Ty. Nie chciałaś się z nim spotkać, nie chciałaś z nim iść gdziekolwiek. O godzinie 18 wyszłaś ze swojego "gabinetu" i udałaś się do wyjścia. Otworzyłaś drzwi swojego samochodu i chciałaś wsiąść.
-Chyba nie chciałaś mi uciec. - usłyszałaś za sobą.
-Nie powinieneś był być już dawno w swoich czterech ścianach, potocznie zwanych domem bądź mieszkaniem? - mruknęłaś pod nosem nie odwracając się w jego stronę.
-Jak dobrze wiesz, jestem sportowcem, a co za tym idzie mam treningi dwa, a nawet kilka razy dziennie. - odwrócił Cię w swoją stronę i ułożył dłonie na Twoich biodrach.
-Nie pozwalaj sobie za bardzo. - mruknęłaś niezadowolona odpychając go od siebie.
-Czekam na obiecany spacer. - oparł się o drzwi Twojego samochodu.
-Ouuu, to się nie doczekasz. - wymusiłaś uśmiech, który i tak wyglądał sztuczniej niż Ci się wydawało.
Nie odpuścił. Nie pozwolił Ci wsiąść do samochodu. Nie pozwolił Ci odjechać. Staliście obok siebie opierając się o samochód. W pewnym momencie chwycił Cię za dłoń i pociągnął za nią. Mimo iż krzyczałaś, a nawet wrzeszczałaś, nie przejął się tym. Wrzucił jedynie swoją torbę treningową do swojego samochodu i nie puszczając Twojej ręki ruszył dalej. Mimo iż wyzywałaś go od najgorszych nie przejmował się tym i dalej szedł w obranym przez siebie kierunku.
-Jesteś kretynem jakich mało! - krzyknęłaś kiedy się zatrzymał.
-Obiecałaś mi spacer, a z obietnic trzeba się wywiązywał. - uśmiechnął się, a do Ciebie dotarło jak piękny ma uśmiech. - Pamiętasz jak chodziliśmy na spacery razem? Wtedy zawsze siadaliśmy na ławce w parku.
-Nie da się tego zapomnieć. - westchnęłaś i przyłapałaś siebie samą na uśmiechu. Znów chwycił Twoją dłoń i pociągnął za nią. Tym razem nieco delikatniej niż wcześniej. Usiedliście na pobliskiej ławce.
-Siadaliśmy na ławce i wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce. - uśmiechnął się zakładając rękę na oparcie ławki.
-Zupełnie tak jak teraz, tyle że nie ma zachodu słońca. - westchnęłaś spoglądając w dal. - I obiecywaliśmy sobie głupoty.
-Czy obietnica o tym, że mimo wszystko będziemy utrzymywać ze sobą kontakt też była głupotą? - spojrzał na Ciebie, a Ty ujrzałaś w jego oczach smutek i żal.
-Byliśmy wtedy dziećmi, Dick. - odwróciłaś głowę w drugą stronę powstrzymując się od rozpłakania.
-Dlaczego wyjechałaś, Paola? - ujął Twoją dłoń w swoją, a Ty momentalnie odwróciłaś głowę w jego stronę. - Dlaczego wyjechałaś bez słowa wyjaśnień?
-Nie miałam czasu na wyjaśnienia, Dick. - westchnęłaś kładąc dłoń na jego policzku. - To wszystko potoczyło się tak szybko. Ojciec dostał znów kontrakt w Polsce i wyjechałam razem z nim.
-Wolałaś zostawić to co tam miałaś i wrócić do niczego? - przybliżył się do Ciebie.
-A co tam miałam, co? - nie wytrzymałaś i po Twoich policzkach spłynęły łzy. - Przyjaciół, którzy się odwrócili ode mnie kiedy się dowiedzieli, że nie wrócę? Miałam wtedy szesnaście lat, Dick. Mogłam zacząć życie od nowa w domu. w prawdziwym domu.
-Nie płacz. - otarł opuszkami palców Twoje mokre od łez policzka. - Przecież wiesz, że nigdy nie lubiłem jak płakałaś.
-A Ty dlaczego tutaj jesteś? Dlaczego podpisałeś ten cholerny kontrakt z ZAKSA ?
-Dlaczego? - uniósł głowę ku niebu. - Widocznie ten na górze sprawić chciał, abyś znów stanęła na mojej drodze.
-Nie wierzę w tego na górze. - prychnęłaś z dezaprobatą.
-Ale ja wierzę. - ujął Twoją twarz w swoje dłonie. - Es conexión entre tú y yo.
-Haz lo que te dicta el corazón. - uśmiechnęłaś się nieznacznie, a on od razu wpił się w Twoje usta.
-To dyktuje mi serce. Zawsze Cię kochałem, Paola. - wstał i chwycił Twoją dłoń, po czym uniósł Cię w górę i znów wpił się w Twoje usta.




~*~ 

Tak oto kończy się opowieść Dicka i Paoli. ;>. Mam nadzieję, że Wam się podobała. ;). Jest to chyba najkrótsza opowieść z tych wszystkich, które tutaj dodałam, ale takie było moje widzi mi się. ;>. 
Póki co, możecie zapoznać z aktorami kolejnej historyjki, mam nadzieję, że oni też się Wam spodobaja. ;D

Pozdrawiam, inaccessiblegirl




wtorek, 5 listopada 2013

Es conexión entre tú y yo. - 2.





Nie wiedziałaś tego jak to możliwe, że znaleźliście się w jednym miejscu. Było to dla Ciebie nie do pojęcia. Przez cały dzień nie potrafiłaś skupić się na niczym innym niż myśleniu o Nim. Kiedy skończyłaś pracę, miałaś świadomość, że On też skończył trening i zapewne spotkacie się przy wyjściu. Dochodząc do drzwi doszły Cię głosy siatkarzy. Do Twoich uszu dotarł Ci też Jego głos. Nim dotarłaś do wyjścia siatkarze też już byli przy drzwiach. Jeden z nich otworzył Ci drzwi, za co podziękowałaś skinieniem głowy i czym prędzej wyszłaś na świeże powietrze. Stanęłaś przy swoim samochodzie i rozejrzałaś się dookoła. Żegnał się z kolegami i odchodził od nich kierując się bardziej w Twoją stronę. Czym prędzej wsiadłaś do samochodu i zamknęłaś drzwi. Bynajmniej chciałaś to zrobić.
-Jak to się stało, że znów się spotykamy, Paola? - chwycił drzwi od Twojego Audi i oparł się o nie.
-Wiesz, świat jest mały, Dick. - odparłaś swoim melodyjnym głosem i przeniosłaś wzrok na Niego. - Przepraszam cię, ale chciałabym zamknąć drzwi i odjechać.
-Jeżeli obiecasz mi, że jutro po moim treningu się przejdziemy. - szelmowsko się uśmiechnął i założył torbę na ramię.
-Niech będzie, znasz to miasto lepiej, bo zapewne jesteś tutaj dłużej. - chwyciłaś drzwi samochodu chcąc je zamknąć. - Do zobaczenia jutro. - trzasnęłaś drzwiami, by po chwili odjechać.
Nim dotarłaś do mieszkania, kupiłaś jeszcze butelkę słodkiego, czerwonego wina. Wieczorem, usiadłaś na balkonie opatulona ciepłym kocem i wpatrywałaś się w rozgwieżdżone niebo z lampką wina w dłoni. Nie mogłaś się doczekać jutrzejszego dnia, bo przecież byłaś z Nim umówiona. W sumie, to miało być tylko jedno niezobowiązujące wyjście na spacer. Przecież musiałaś poznać nowe miasto, w którym się znalazłaś.

Następnego dnia, tuż po wzięciu porannego prysznica od razu się ubrałaś w swoją ulubioną koszulę w kratkę, czarne rurki i czarne buty na platformie. Przy wyjściu narzuciłaś jeszcze płaszcz i zgarnęłaś ze stołu jabłko, które schowałaś do torby, aby mieć co zjeść na drugie śniadanie. Po niecałych dwudziestu minutach byłaś już pod halą, do której weszłaś równo z jednym z siatkarzy.
-Widzę, że mam szczęście dzisiejszego poranka. - uśmiechnął się w Twoim kierunku i otworzył Ci kolejne drzwi. - Łukasz jestem.
-No ja nie wiem, czy to szczęście czy pech. - zaśmiałaś się wchodząc do środka. - Paola, miło mi.
-Cześć Paola. - usłyszałaś za sobą głos Dicka i od razu gwałtownie się odwróciłaś. Wpadłaś wprost w Jego ramiona, a od ust siatkarza dzieliły Cię milimetry. - Nie wiedziałem, że aż tak Cię ciągnie do mnie.
-Nie pochlebiaj sobie, Kooy. - oddaliłaś się od Niego i nieznacznie uśmiechnęłaś spoglądając na Niego spod tak zwanego byka. - Wiesz, nie jesteś jedyny na świecie. - odwróciłaś się i odeszłaś zerkając przez ramię w Jego stronę. Stał tak jakby coś Go wmurowało w podłogę. A Ty jak gdyby nigdy nic odeszłaś do swojego miejsca pracy i zabrałaś się za swoje zajęcia.




~*~

Tym razem ta historia zaczęła się dość nietypowo jak dla mnie, bo od samego początku znacie bohatera głównego, którym jest Dick Kooy. Dlaczego tak a nie inaczej? Sama nie wiem. Jakiś taki głupi pomysł uroił się w mojej głowie. Zapewne zastanawiacie się też, skąd Paola i Dick się znają prawda? Tego dowiecie się już niebawem. Ale swoją drogą.. Macie jakieś swoje pomysły co do tego skąd się znają czy raczej nie? ;>

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl



sobota, 2 listopada 2013

Es conexión entre tú y yo. - 1.





Nowy rok. Nowe przyrzeczenia. Nowa praca. Nowi znajomi. Wszystko nowe, a Ty nie potrafisz się rozstać ze swoim starym życiem. Wciąż w pamięci masz tę zdradę swojego narzeczonego, w sumie to już byłego narzeczonego, która zmusiła Cię do wyjazdu z Płocka. Na Twoje szczęście znajomości, które miałaś praktycznie w całej Polsce dzięki ojcu, który był znanym biznesmenem, tym razem były na Twoją korzyść. Mogłaś liczyć jedynie na jego wsparcie, bo matka była zauroczona Przemkiem do tego stopnia, że nawet broniła go wtedy, kiedy przyłapałaś go na zdradzie. Jednak Ty miałaś to gdzieś. Musiałaś zacząć nowe życie wraz z rozpoczęciem nowego roku. Zaczynałaś z czystą kartą w zupełnie nowym miejscu. Bez znajomej osoby, bez niczego.
Pierwszy dzień w pracy nie był dla Ciebie zbyt miły. Miałaś pracować jako asystentka menedżera w siatkarskiej ekipie obecnego wicemistrza kraju. Dziękowałaś ojcu za to, że znalazł Ci pracę, która mniej więcej pokrywała się z Twoim kierunkiem studiów. Musiałaś dzielić pracę wraz ze studiami, dlatego przeprowadzając się do Kędzierzyna-Koźla postanowiłaś studiować niestacjonarnie, aby mieć więcej czasu na pracę. Ojciec płacił Ci za mieszkanie, które wynajmowałaś, ponieważ był zdania, że jego jedyna córka musi mieć bardzo dobre warunki mieszkalne. Za to też byłaś mu wdzięczna. Obecny stan zawdzięczałaś jedynie jemu, nikomu innemu. Drugiego stycznia miałaś już zacząć pracę. Fakt, że nigdy nie miałaś styczności z osobami, które są przyzwyczajone do pracy, motywował Cię jeszcze bardziej. Byłaś jedynie przyzwyczajona do podróżowania. Zwiedziłaś połowę świata, a teraz nie potrafiłaś pogodzić się z faktem, że musisz zacząć żyć na siebie i na swoje potrzeby.
Ubrana w niebieskie rurki, jasnoróżową bokserkę i nieco przedłużoną koszulę na ramiączkach z białymi kropkami weszłaś do budynku hali. Tam od razu prezes porwał Cię, aby przedstawić Cię swoim zawodnikom. Dość niechętnie weszłaś na salę, a stukot obcasów dotarł do uszu siatkarzy, którzy momentalnie odwrócili się w Twoją stronę. Niepewnie się uśmiechnęłaś, by po chwili podejść jeszcze bliżej. Twoją uwagę przykuła znajoma twarz. I nie, nie był to żaden Polski siatkarz, lecz zagraniczny. Posłałaś w jego kierunku ciepły uśmiech.
-Panowie, chciałem Wam przedstawić nową asystentkę naszego menedżera. - wskazał dłonią na Twoją postać, a Ty niepewnie się uśmiechnęłaś.
-Dzień dobry. Nazywam się Paola Wianowicz. - uśmiechnęłaś się, lecz tym razem inaczej. Pewniej. Twój uśmiech sprawiał, że wyglądałaś pewniej i z tego byłaś dumna. On natomiast słysząc Twoje imię i nazwisko gwałtownie się odwrócił w Twoją stronę i prawie wypluł wodę, które znajdowała się w jego jamie ustnej.



~*~

Witam Was, kochani! Wiem, ostatnio nic nie pisałam, ale to niestety przez zupełny brak czasu. Chciałam Was serdecznie przeprosić za moją nieobecność i mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;).
Teraz daję Wam początek nowej historii z nowymi bohaterami. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl