Ona. Trzy litery, w których kryje się wszystko.
Ona. Osoba, którą pokochał.
Ona. Osoba, z którą się przyjaźni.
On. Dwie litery, w których kryje się wszystko.
On. Osoba, którą pokochała.
On. Osoba, z którą się przyjaźni.
Siedzi w swojej ulubionej knajpce na rogu ulic Kościuszki i Bohaterów Warszawy. Siedzi i spogląda przez okno czy aby czasem już nie idzie. Przecież jest umówiona ze swoim przyjacielem. Kiedy tylko widzi jak stawia kroki po chodnikowej płytce po drugiej stronie ulicy od razu się uśmiecha i woła kelnerkę, która dosłownie po kilku minutach stawia na stoliku dwa talerzyki z napoleonką i dwie szklanki gorącej czekolady, którą oboje tak cholernie lubią. Widzi jak zmarznięty wchodzi do środka, zdejmuje kurtkę, po czym odwiesza ją na wieszak. Rozgląda się po kawiarni i kiedy tylko odnajduje ją wzrokiem szeroko się uśmiecha i podchodzi do stolika. Całuje ją w policzek na przywitanie, a ona tylko się uśmiecha.
-Przepraszam Ew, trening się przeciągnął. - wzdycha pocierając dłonią o drugą dłoń.
-Spokojnie, przynajmniej zdążyłam się zagrzać. - śmieje się, na co on reaguje podobnie.
Rozmawiają o wszystkim. O jego treningu, o jej studiach i wykładach, śmiejąc się przy tym wniebogłosy. Nie przeszkadza im nawet to, że zebrani w owym miejscu ludzie patrzą się na nich jak na osoby chore psychicznie. Nie przeszkadza im to, bo poza sobą nie widzą nikogo innego. Żyją w swoim własnym świecie. Przecież przyjaźnią się od dziecka. Michał mając pięć lat opiekował się małą Eweliną, a to wszystko przez przyjaźń ich rodziców. Teraz i oni przyjaźnią się ze sobą i nie chcą tej przyjaźni niszczyć. Każde próbuje ułożyć sobie życie na swój własny sposób. Ona godziny spędza nad książkami czy też w bibliotece i na uczelni, podporządkowuje temu swoje życie, przecież chce zostać sławnym prawnikiem. On godzinami wyciska siódme poty na treningach i podporządkowuje swoje życie siatkówce, przecież chce zostać sławnym siatkarzem. Jednak mimo takiego stylu życia zarówno ona jak i on znajdują czas, aby każdego dnia się spotkać i zamienić ze sobą kilka zdań, które zazwyczaj zamieniają się w godzinne pogaduchy aż do zamknięcia ich ulubionej knajpki. Dokładnie tak jak tym razem.
-Odprowadzę Cię. - uśmiecha się pomagając jej włożyć płaszcz.
-Nie trzeba, przecież wiesz, że mieszkam niedaleko. - chichocze widząc na jego twarzy wymalowaną troskę.
-Wiesz, że nie odpuszczę. - śmieje się spoglądając w jej stronę.
-Wiesz, że nie odpuszczę. - specjalnie go przedrzeźnia, bo wie, że on tego nie lubi.
-W takim razie proponuje spacer. - łapie ją za dłoń i delikatnie ciągnie za sobą, a ona nawet się nie sprzeciwia, bo wie, że to i tak by jej nie pomogło.
Idą w ciszy. Ale nie jest to jakaś krępująca cisza. Przecież są przyzwyczajeni do swojej wzajemnej obecności. Nie muszą nic mówić, bo doskonale czują się w swoim towarzystwie. Ona widząc w oddali ławkę spogląda na niego, a Michał już doskonale wie o co chodzi. Niczym dzieci rozpoczynają wyścig do celu, walczą o zwycięstwo, ale jak zawsze w dyscyplinie typowo sportowej on zwycięża. Udaje obrażoną, jednak doskonale wie, że kiedy Michał tylko się do niej uśmiechnie ona wymięknie i zacznie się śmiać. A on doskonale o tym wie i wykorzystuje to za każdym razem. Ona w towarzystwie znajomych ze studiów zachowuje się inaczej, jak na dorosłego człowieka przystało. On w towarzystwie swoich kolegów z drużyny zachowuje się inaczej, jak na dorosłego człowieka przystało. Jednak kiedy są razem zachowują się niczym małe dzieci, które zostały zamknięte w ciałach dorosłych ludzi. Jednak im to nie przeszkadza, bo wiedzą, że w swoim towarzystwie nie muszą niczego udawać. Wiedzą, że mogą być sobą i zawsze tak jest.
-Zimno Ci. - mruży oczy spoglądając w jej stronę.
-Nie jest mi zimno. - mamrocze pod nosem, jednak on doskonale to słyszy.
-Nie zaprzeczaj widzę. - śmieje się zarzucając na jej ramiona swoją kurtkę.
-Teraz Tobie będzie zimno. - protestuje i zdejmuje kurtkę przyjaciela, jednak on ponownie nakłada ją na jej ramiona.
-Ja nie zamarznę, ale z Tobą różnie mogłoby być. - wystawia w jej stronę język, a ona zaczyna się śmiać.
Spoglądają na zegarek niemalże w tym samym czasie i jednoznacznie decydują, że pora się zmywać. Przecież ona ma jutro zajęcia, a on ma jutro trening. Odprowadza ją pod blok. Tym razem nie protestowała i niemalże od razu przystała na jego propozycję. Kiedy tylko doszli na odpowiednie osiedle i stanęli pod odpowiednią klatką w tym samym momencie spojrzeli na siebie. Ona upewniła się, czy aby na pewno nie chce wejść do środka. On upewnił się, że dotarła na osiedle cała i zdrowa. Uśmiecha się do niego, a on obejmuje ją swoimi silnymi ramionami i całuje w skroń życząc jej dobrej nocy. Ona natomiast życzy mu snów o siatkarskim raju. Ona spokojnie wchodzi do klatki zamykając za sobą drzwi. On pewny, że jest cała i zdrowa oddala się w stronę swojego osiedla.
~*~
Po dość długiej przerwie tutaj, pojawiam się ponownie. ;). Nie wiem na jak długo, a chcę skończyć tę opowieść. Jest trochę inna niż pozostałe, które się tutaj znajdują, bynajmniej tak mi się wydaje po początku. Ale ocenę pozostawiam Wam. ;)
Mam nadzieję, że się spodoba. ;)
Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!
Tylko rozbudziłaś moją ciekawość! Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńJest świetnie:)
Jakoś na dniach pojawi się kolejny. :)
UsuńZaintrygowałaś :) i to bardzo, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń