niedziela, 16 marca 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 5.






Ona. Osoba, którą skreślił ze swojego życia.
Ona. Osoba, którą chciał zapomnieć.
Ona. Osoba, której ponowne pojawienie się zmienia wszystko.

On. Osoba, którą skreśliła ze swojego życia.
On. Osoba, którą chciała zapomnieć.
On. Osoba, której ponowne pojawienie się zmienia wszystko.




            Dziękuje swojej przewodniczce, o ile można tak ją nazwać, i wchodzi do mieszkania. Siada na kanapie i wyciąga z walizki jedno ze zdjęć, które przywiozła tutaj ze sobą. Opuszkami palców dotyka szkła, pod którym jest zdjęcie, i czuje jak po policzkach spływają łzy. Momentalnie je ociera i odkłada zdjęcie na stolik. Ona widząc go poczuła ukłucie w sercu. On nawet jej nie zauważył w parku. Zabolało, nawet cholernie zabolało. Przecież rok temu nie każdy jeden dzień bez spotkania ze sobą uznawali za nieudany, za zły. A teraz? Praktycznie od roku nie mają kontaktu ze sobą. Od czasu, kiedy on wyjechał i zostawił ją samą. Dzwoniła, ale nie odbierał. Pisała maile, ale nie odpisywał. Zwątpiła w przyjaźń jaka między nimi była i odpuściła. Żyła swoim życiem i nie chciała wracać myślami do jego osoby aż do teraz. Do dnia, kiedy spotkała go szczęśliwego w parku jednego z włoskich miast. Znów łzy zalegają na policzku, które od razu ociera. Bierze głęboki oddech i podchodzi do lodówki. Świeci pustkami. Narzuca na ramiona jedynie płaszcz i wychodzi z mieszkania, uprzednio zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie przejmuje się tym, że nie zna okolicy, przecież teraz ważniejsze jest to, że jej żołądek domaga się o jakiś pokarm. Trafia do pierwszego lepszego sklepu i spaceruje pomiędzy alejkami sklepowymi i chowa do koszyka jedynie najpotrzebniejsze produkty, które mogłyby wystarczyć na kilka dni.
-Scusi. - dociera do jej uszu męski głos, kiedy o mały włos nie ląduje na regałach ze słodyczami. - Ti prego di perdonarmi.
-You don't worry. I'm fine. - odpowiada nawet nie spoglądając na osobę. Poprawia włosy i odchodzi, dodając przy tym. - Kretyn.
-Jesteś z Polski? - czuje jak chwyta jej dłoń i momentalnie się odwraca.
-T.. - zamiera widząc osobę, która "potrąciła" ją w jednej z alejek.
-Ew..
-Michał. - znów czuje jak w oczach gromadzą się łzy. Wyrywa dłoń z jego uścisku i najszybciej jak tylko potrafi odchodzi w stronę rzędu sklepowych kas. Płaci za zakupy i wybiega ze sklepu.
-Ew, poczekaj! - krzyczy za nią, jednak ona nie reaguje. - Ew, proszę Cię. - chwyta za jej dłoń.
-Zostaw mnie, proszę. - stara się wyrwać dłoń z jego uścisku, jednak on na to nie pozwala. - Puść mnie!
-Nie puszczę dopóki nie porozmawiamy.
-Nie mamy o czym rozmawiać, Michał. - wyrywa się z jego uścisku i oddala się na bezpieczną odległość. - Teraz chcesz rozmawiać? Wyjechałeś rok temu i nie raczyłeś się odezwać! Dzwoniłam, pisałam, a Ty nic!
-Daj mi wytłumaczyć, wyjaś..
-Nie Michał, nie ma czego wyjaśniać. - ociera mokre od łez policzki, odwraca się i odchodzi. Jednak po chwili namysłu zatrzymuje się i odwraca. - Życzę Ci szczęścia z tą kobietą. Wyglądacie razem cudownie.
Wpada do mieszkania i rzuca torbą z zakupami na kuchenne meble. Nie ma chęci, a może raczej ochoty na rozpakowywanie zakupów. Chwyta walizkę i ciągnie ją za sobą do sypialni, gdzie wyciąga wszystkie ubrania, które po chwili chowa do półek. Nie ma zamiaru się poddawać, chociaż wie, że może go spotkać gdziekolwiek. Przez kolejny tydzień miała szczęście i nie spotkała go ani na ulicy, ani w sklepie. Cieszy się z tego, chociaż ma świadomość, że to może być cisza przed burzą, ale woli układać sobie w głowie bardziej pozytywny scenariusz swojego pobytu we Włoszech. Skontaktowała się jakiś czas temu z kolegą Kubiaka, który również gra we Włoszech. Wyciąga z kieszeni telefon i wybiera jego numer. Po krótkiej rozmowie rozłącza się, by po jakiś dwudziestu minutach otwierać drzwi.
-No, no, no. Ewelina, zmieniłaś się. - śmieje się przytulając ją do siebie.
-A Ty nie skurczyłeś się. - wytyka w jego stronę język i zaprasza go do środka.
-Jak Twoje love story z Dzikiem? - siada na kanapie.
-Wiesz, to, jak Ty to nazwałeś, love story poszło się jebać, za przeproszeniem. - wzdycha i opada na kanapę. - Spotkałam go dzisiaj i może te wszystkie wspomnienia wróciły, ale to on miał mnie gdzieś.
-Ewka, przecież wiesz jakie jest życie sportowca.
-Ty jakoś potrafiłeś znaleźć czas dla swojej starej znajomej, Bartek.
-Wiesz, że cały czas opowiadał o Tobie? - spogląda w jej stronę delikatnie się uśmiechając. - Przy każdej możliwej sytuacji mówił zawsze "Ew to robiła, Ew tamto robiła. Ona potrafiłaby pomóc, ona potrafiłaby to i tamto". Gram z nim w jednym klubie Ewka i wiem więcej niż mogłoby Ci się wydawać.
-Nie zmienia to faktu, że jest szczęśliwy z jakąś kobietą. - wzdycha sięgając po kubek z ciepłą herbatą.
-Mówisz o Valerii? - spogląda na nią i chichocze pod nosem.
-Bardzo śmieszne Kurek, bardzo.
-Po prostu Vali to jego znajoma. Nie wydaje mi się, aby było coś więcej między nimi, tym bardziej, że on na każdym kroku gada o Tobie, Ewka !
-Bartek, ale to on to zniszczył. Kochałam go, rozumiesz? Kochałam go całym sercem. Zaakceptowałam jego wyjazd. Chciał się rozwijać, a ja nie chciałam stać na jego drodze do sukcesu. Dzwoniła, pisałam, a on nic. Sam to wszystko zaprzepaścił.
-Ja też Cię kochałem, Ew..
Zamiera słysząc dobrze jej znany głos. Mimowolnie przekręca głowę w tył i widzi stojącego w drzwiach Kubiaka. Nie zastanawia się nad tym skąd on znał jej adres, bo doskonale zdaje sobie spr
awę, że to właśnie Kurek go poinformował o tym. Teraz jedynie echem odbijały się słowa wypowiedziane przez Kubiaka.
-Właśnie, kochałeś. - wstaje i podchodzi do okna, przez które spogląda.
-Co nie zmienia faktu, że nadal jesteś dla niego ważna, Ewka. - Bartek stara się jakoś załagodzić zaistniałą sytuację. - Zostawię Was samych.
Nim się spostrzegają, przyjmującego już nie ma w mieszkaniu, ale panuje za to w nim cholernie niezręczna cisza. Przecież kto by pomyślał, że pomiędzy tak doskonale znającymi się osobami zapanuje tak cholernie niezręczna cisza, która w prawdzie nigdy między nimi nie panowała. W pewnym momencie czuje jego dłoń na swoim biodrze i mimowolnie odwraca się do niego przodem.
-Jakbym wiedziała, że Cię tutaj spotkam, nie przyjechałabym tutaj.
-Wiem przecież, że tak nie jest. Jestem pewny, że doskonale wiedziałaś do jakiego miasta jedziesz i doskonale wiedziałaś, że tutaj gram. - gładzi dłonią jej policzek.
Nie ma siły wypowiedzieć ani jednego słowa. Jego dotyk sprawił, że przez jej ciało przechodzi dreszcz, którego nie czuła od dawna. W zasadzie to od ostatniego spotkania z nim. Czuje jak jego dłoń przesuwa się po jej talii w dół, a ona nie potrafi się temu przeciwstawić.
-Kocham Cię Ew, i to się nigdy nie zmieniło. - łączy swoje usta z jej w delikatnym, a zarazem czułym pocałunku.
On chciał w końcu zaznać smaku jej ust, co mu się udało.
Ona chciała w końcu zaznać jego bliskości, co jej się udało.
Oni chcieli być razem mimo wszystko. 
Oni chcieli się kochać mimo wszystko.
Oni byli dla siebie stworzeni od początku.




~*~

Mamy oto koniec historii Michała i Eweliny. :). Mam nadzieję, że nie zawiedliście się na tej historii. :). Swoją drogą, może niebawem znów coś tutaj opublikuję, coś krótkiego. :). Mam już chyba nawet pomysł i to na niekoniecznie siatkarską opowiastkę. :)
Zobaczyć tak uśmiechniętego Dicka - bezcenne! <3 
Pucha Polski wędruje do ZAKSY, choć szkoda Jastrzębia. ;c.
Dziękuję za uwagę. :)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



środa, 5 marca 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 4.






Ona. Osoba, której nie chce zostawić w Polsce.
Ona. Osoba, która nadaje sens jego życiu.
Ona. Osoba, którą kocha.

On. Osoba, bez której nie chce zostać w Polsce.
On. Osoba, która nadaje sens jej życiu.
On. Osoba, którą kocha.



            Nie ma siły zwlekać się z łóżka. Nie ma po co zwlekać się z łóżka. Nie widzi sensu, bo przecież wie, że Michał wyjedzie do Włoch. Wie, że nastąpi to prędzej czy później. Sezon klubowy się skończył i doskonale wie, że Michał chciał wyleczyć dobrze kontuzję, którą doznał w trakcie meczów z Resovią, ale nie poddał się i walczył, a kontuzja nie powstrzymała go od gry. Doskonale wie, że chce reprezentować barwy kraju, ale jego kontuzja nie pozwala mu na to i nawet sam trener doradzał mu dokładne wyleczenie kontuzji, aby w następnym sezonie mógł walczyć dla swojego kraju. Doskonale wie, że właśnie po to wyjeżdża do Włoch, aby być jeszcze lepszym. Nie ma siły wstawiać z łóżka, nawet wtedy, kiedy słyszy dobijanie się do drzwi. Ma świadomość, że nie jest to Michał. Przecież on ma klucze i wszedłby do środka, gdyby nie otwierała drzwi. Kiedy walenie nie ustaje, nieco zdenerwowana zakłada na piżamę szlafrok i wędruje do drzwi. Otwiera je, a do mieszkania wpada jej koleżanka z jednego roku.
-Co się z Tobą dzieje? Wykładowcy się o Ciebie pytają, mamy egzaminy! - dosłownie wydziera się na całe jej mieszkanie, a nawet na całą jej klatkę.
-Michał wyjeżdża do Włoch.. - znów czuje jak na policzkach zalegają jej łzy. - Straciłam go, rozumiesz?
-Ewelina, ogarnij się do cholery ! - chwyta ją za ramiona i delikatnie nimi potrząsa. - Nie możesz mu pokazać, że boli Cię jego wyjazd. Musisz pozwolić mu odejść. Ogarnij się i idziemy na egzamin.
Nie chce iść, ale zmusza ją do tego. W głowie cały czas słyszy jej słowa i dochodzi do wniosku, że musi pozwolić mu odejść. Przecież to jego marzenia, jego plany, których ona nie może zniszczyć. Siedzi w łazience dobre czterdzieści minut, a kiedy zamierza wyjść przegląda się ostatni raz w lustrze. Makijaż sprawił swoją rolę. Jest z siebie zadowolona, bo przecież nie mogłaby wyjść z podkrążonymi oczami od płaczu. Ciemnoniebieskie, jeansowe rurki idealnie podkreślają jej szczupłe nogi, a czarna bokserka i kraciasta koszula idealnie do nich pasują. Przy wyjściu zakłada czarne szpilki i przykleja uśmiech do twarzy. Wychodzi z mieszkania razem z koleżanką, a na schodach mija się z Michałem.
-Ew..
-Nie teraz Michał, mam egzamin. - wzdycha nawet na niego nie spoglądając. - Poczekaj na mnie w mieszkaniu, jak wrócę to porozmawiamy.
Wychodzi z klatki i kieruje się w stronę samochodu. Egzamin poszedł po jej myśli. Chociaż tyle dobrze. Żegna się ze znajomymi i niemal biegnie do swojego mieszkania. Przecież tam ma się spotkać z Michałem. Wpada zdyszana do klatki i przyciska klamkę. Dziwi się, kiedy drzwi są zamknięte. Otwiera je i wchodzi do środka. Spogląda do każdego pokoju i kiedy dociera do niej, że Michała nie ma siada na kanapie i zamiera. Sięga po małą kartkę znajdującą się na stole i wczytuje się w słowa napisane dobrze jej znanym pismem. "Chciałem się z Tobą pożegnać, ale nie miałaś czasu. Dzisiaj lecę do Włoch. Trzymam kciuki za Twoje egzaminy, oby poszły Ci jak najlepiej. :). Żegnaj, Ew." Czuje ja po jej policzkach spływają łzy. Jest wściekła na siebie, a zarazem na niego. Przecież mógł poczekać na nią te półtorej godziny, które by go nie zbawiło. Ona nie miała czasu z nim porozmawiać, przecież spieszyła się na egzamin. On nie miał czasu na nią czekać, przecież spieszył się na samolot. Wyjechał bez pożegnania zostawiając głupi skrawek kartki, który jest dla niej równie ważny jak kubek, z którego za każdym razem pił herbatę. Przecież się przyjaźnili. Przecież byli dla siebie wszystkim.

Rok później.
            Siedzi w swojej ulubionej kawiarni w centrum miasta. Nie jest już to tak cudowne miejsce, przecież zawsze spotykała się tam ze swoim Michałem. Tym razem czeka na przyjaciółkę, która doskonale wiedziała jak przeżyła ten rok bez Michała. Widziała jak płakała każdego wieczoru nie potrafiąc się pogodzić z jego wyjazdem. A teraz? Teraz widzi jak z dnia na dzień staje się coraz to silniejsza.
-Przepraszam za spóźnienie. - wzdycha siadając naprzeciw niej.
-Nic się nie stało. - uśmiecha się do niej. - Dostałam propozycję pracy za granicą.
-Jak to? - dziwi się.
-Mogę asystować przy rozprawach we włoskich sądach.
-Chcesz tam jechać ze względu na niego, prawda? - wzdycha zamawiając sok pomarańczowy.
-Daj spokój Liwka, przecież to już przeszłość. - wysila się na uśmiech.
-Wiesz, że mnie nie oszukasz. Widzę to po Tobie. - spogląda na Ciebie. - Przemyśl to.
-Chcę jechać, to moja szansa Liw, zrozum to.
-Jeżeli tak twierdzisz..
Szeroko uśmiechnięta żegna się z przyjaciółką po dość długiej rozmowie w kawiarni. Wchodzi do swojej klatki i po wejściu do mieszkania od razu wpada do swojej sypialni. Pakuje rzeczy do walizki, a kiedy jest gotowa zamyka dokładnie mieszkanie i klucz oddaje swojej sąsiadce. Przecież ktoś musi podlewać jej roślinki. Na lotnisko odwozi ją Oliwka. Tam po raz kolejny się żegnają. Podróż mija jej bardzo szybko. Nim zauważa musi już wysiadać z samolotu. Na lotnisku czeka na nią przedstawiciel kancelarii adwokackiej, w której ma pracować. Zawozi ją do jej nowego mieszkania i tam zostawia informując, że po godzinie przyjdzie do niej pracownica kancelarii, która będzie jej przewodniczką po mieście. Bierze prysznic i ubiera na siebie czarne rurki, czarną bokserkę i miętowy sweterek. Robi delikatny makijaż i po kilkunastu minutach bezczynnego siedzenia w nowym mieszkaniu słyszy pukanie do drzwi. Bez zawahania je otwiera i wita się z osobą stojącą za nimi.
-Hi, I'm Ewelina. Nice to meet you. - uśmiecha się podając jej rękę.
-Spokojnie, mówię po polsku. - śmieje się. - Jestem Natalia i przydzielili mnie do oprowadzenia Cię po mieście.
Wychodzą z mieszkania. Natalia mówi jej, że mieszka ulicę dalej i wychodzą z bloku. Przechadzają się uliczkami, aż w końcu doznaje szoku. Myśli, że coś jej się przywidziało, ale z każdym kolejnym krokiem, wie, że to nie jest jakieś głupie przywidzenie. Staje w miejscu i prosi swoją przewodniczkę i pójście w inną stronę. Ta przystaje, i ruszają w stronę centrum.




~*~

Nie podoba mi się. Jest straszny. Ta końcówka to już w ogóle beznadzieja. I do tego jakiś taki krótki. Istna tragedia. Eh.. Ale oceńcie sami, o. Niebawem pojawi się ostatni rozdział. ;). Więc to by było na tyle. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!




sobota, 1 marca 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 3.







Ona. Osoba, która sprawia, że się uśmiecha.
Ona. Osoba, na której widok szybciej bije serce.
Ona. Osoba, którą pokochał.

On. Osoba, która sprawia, że się uśmiecha.
On. Osoba, na której widok szybciej bije serce.
On. Osoba, którą pokochała.




            Wyłącza budzik. Mimo iż jest grubo po godzinie dwunastej to niechętnie zwleka się z łóżka. Wchodzi do łazienki i bierze szybki prysznic. Zakłada czarne rurki i klubową koszulkę Michała. Włosy spina w kucyka i robi delikatny makijaż. Nie wybiera się dzisiaj na wykłady, bo przecież on dzisiaj gra jeden z tych najważniejszych meczy w jego życiu. Bo przecież kiedy jego drużyna wygra to będzie mógł powiedzieć, że gra w drużynie Mistrza Polski. Przecież chce być przy nim nawet wtedy, gdyby przegrał. Ale ona doskonale wie, że tak się nie stanie, bo przecież on w tym sezonie wzniósł się na wyżyny. To przecież on pomógł swojemu zespołowi w Final Four Ligi Mistrzów. To przecież dzięki niemu wywalczyli srebrny medal. Ona wie, że potrzebuje jej wsparcia. Przecież pojechała za nim do Ankary, aby móc mu tylko kibicować i cieszyć się razem z nim, więc nie mogło jej zabraknąć na decydującym, piątym meczu o Mistrzostwo Polski. Około godziny siedemnastej pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, a bilet chowa do osobnej przegródki. Zakłada kurtkę i wychodzi z mieszkania. Po wyjściu z klatki wsiada do zamówionej wcześniej taksówki, a po dwudziestu minutach stoi pod wejściem na halę. Wchodzi do środka, zostawiam kurtkę w szatni, wita się z Mileną i razem z nią idzie na salę. Siada na swoim stałym miejscu, bo po chwili spoglądać na wybiegających z szatni siatkarzy. Siatkarzy nastawionych bojowo do ostatecznego pojedynku. Michał doskonale ją widzi. Nie musi nawet się patrzeć czy zajęła swoje miejsce, bo dobrze wie, że tam siedzi. Spogląda tylko w jej kierunku i szeroko się uśmiecha, na co ona reaguje tak samo. Pierwszy gwizdek. Pierwsze szóstki wbiegające na płytę boiska, a w niej oczywiście nie mogło zabraknąć Michała. Przeżywa każdą akcję bardzo emocjonalnie, można powiedzieć, że jak nigdy. Widocznie nauczyła się tego od Michała. Pierwszy set, drugi set, trzeci i czwarty. O wyniku zadecyduje ostatnia, piąta partia. Ściska mocno kciuki i z uwagą przygląda się grze. Ostatni gwizdek i wielka euforia wśród kibiców. Skacze ze szczęścia i przytula Milenę. Michał podbiega do niej, przeskakuje przez bandy reklamowe i chwyta ją w swoje objęcia.
-Gratuluję, Michał. - szepcze mu do ucha.
-Wygraliśmy to, Ew ! - krzyczy ze szczęścia, unosi ją w górę i okręca wokół własnej osi.
Ona szeroko się uśmiecha. On szczęśliwy raduje się z kolegami. Dekoracja. Nagrody dla najlepszych zawodników. Nie mogłoby być inaczej. Najlepszym zawodnikiem całego sezonu zostaje on. Skacze ze szczęścia, by po chwili przejść obok kolegów i przybić z nimi piątki. Medal wisi na jego szyi, ona mimo iż jest w sporej odległości od niego, wie, że akurat w tej chwili jego oczy zaszły łzami szczęścia. Tłumy fanów opuszczają halę, a siatkarze kierują się do szatni.
-Organizujemy wypad do klubu. - zachodzi ją od tyłu. - Idziesz z nami?
-Przepraszam Cię Michał, ale dzisiaj odpuszczam. - wzdycha, po czym delikatnie się uśmiecha.
On jest zawiedziony, kiedy słyszy jej słowa. Ona wie, że to jest jego dzień i nie powinna mu stawać na przeszkodzie do świętowania. przecież on nigdy nie pije alkoholu w jej towarzystwie. Żegna się z nim całując go w policzek i kieruje się w stronę wyjścia. Łapie taksówkę i po kilkunastu minutach wysiada na swoim osiedlu. Wchodzi do mieszkania i w ekspresowym tempie przygotowuje kolację. Po zjedzeniu bierze prysznic i zakłada swoją ulubioną piżamę z nadrukowaną Myszką Miki. Swoją drogą, przecież dostała ją właśnie od Michała. Mimo później pory siada na salonowej kanapie z laptopem na kolanach i przegląda swoje ulubione strony sportowe. "Michał Kubiak znów to zrobił! On znów poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa! Jastrzębski Węgiel zdobył Mistrzostwo Polski, a MVP meczu został nie kto inny jak Michał Kubiak!" Uśmiech sam się wkrada na jej usta, kiedy czyta owy artykuł. Przecież dotyczy on jej przyjaciela, a zarazem osoby, którą w głębi serca darzy większym uczuciem niżeli zwykłą przyjaźnią. Wyłącza komputer i odkłada go na stolik. Kładzie się do łóżka, a kiedy jej powieki stają się coraz cięższe słyszy jak ktoś dobija się do jej drzwi. Nie chce reagować, ale robi to, kiedy pukanie nie kończy się. Otwiera je i widzi Michała.
-Co tutaj robisz? Wiesz która jest godzina? - unosi nieco głos, a on tylko spuszcza głowę w dół.
-Prze.. Prze.. Przepraszam.. - wzdycha, a ona niemalże wciąga go do środka.
-Nieźle zabalowałeś. - śmieje się i układa go na salonowej kanapie, przykrywa go kocem, a sama idzie do swojego pokoju.
Rankiem budzi ją głośny odgłos uderzenia w coś. Przestraszona szybko zrywa się z łóżka na równe nogi i wpada do salonu. Kiedy widzi leżącego na podłodze Michała wybucha śmiechem, a on patrzy się na nią jakby wyglądała co najmniej jak ufo. Podchodzi do niego i podaje mu rękę. On chwyta ją i podnosi się, po czym siada na kanapie. Ona idzie do kuchni, a tam szybko robi jakieś kanapki i zalewa kawę wrzącą wodą. Stawia na salonowym stoliku śniadanie, dla swojego przyjaciela, a sama udaje się do łazienki, zabierając wcześniej czyste ubrania ze swojego pokoju. Bierze szybki, orzeźwiający prysznic i zakłada na osuszone ciało niebieskie rurki i różową koszulę na grubych ramiączkach w białe kropki. Robi delikatny makijaż i prostuje włosy, po czym spina grzywkę. Wychodzi z łazienki i zabiera pusty po kanapkach talerz. Chce iść do kuchni, jednak on jej na to nie pozwala. Łapie ją za dłoń i spogląda na nią. Ona w jego oczach nie dostrzega radości, która powinna być w nich widoczna, wręcz przeciwnie.
-Co się stało, Michał? - gładzi dłonią jego policzek, a on spuszcza głowę.
-Dostałem propozycję.. - wzdycha, a ona momentalnie zamiera. - Mogę grać we włoskim klubie.
-Jak to we włoskim klubie? - siada obok niego i patrzy przed siebie.
-Już jakiś czas temu dostałem propozycję kontraktu, ale nie wiedziałem co mam zrobić.
-Zdecydowałeś już ? - odkłada talerz na stolik, wstaje i podchodzi do okna.
-Nie, jeszcze nie. - podchodzi do niej i kładąc dłonie na jej biodrach odwraca ją do siebie przodem. - Jeżeli nie chcesz abym jechał, to zostanę.
-Michał, nie chcę, abyś rujnował swoje marzenia, swoje życie. - czuje jak w jej oczach zbierają się łzy. - Przecież od zawsze chciałeś grać we Włoszech, to było Twoje marzenie grać tam w jednym z najlepszych klubów tamtejszej ligi.
-Jeżeli powiesz, żebym został, to zostanę. - kładzie dłoń na jej policzku.
-Jedź Michał, zasłużyłeś sobie na to. - wysila się na sztuczny uśmiech, podchodzi do stolika i zabiera brudny talerz, po czym wchodzi do kuchni.
Słyszy jedynie trzaśnięcie drzwi spowodowane wyjściem Michała. Nie pożegnał się, ot tak sobie wyszedł. Czuje łzy na swoich policzkach, ale nie stara się ich powstrzymać. Przecież pozwoliła mu wyjechać, a nie zatrzymała go przy sobie.
Ona wie, że straciła go na dobra. On wie, że stracił ją na dobre.
Ona wie, że on spełnia swoje marzenia. On wie, że ona chce tutaj zostać i studiować.
Ona nie chce mu rujnować życia i planów. On nie chce jej rujnować życia i planów.




~*~

Jest kolejna część. Coś mi się wydaje, że przedostatnia. Mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu, bo mi jakoś nie bardzo się podoba. ;c. 


Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



poniedziałek, 24 lutego 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 2.






Ona. Osoba, dla której wskoczyłby w ogień.
Ona. Osoba, dla której by zabił.
Ona. Osoba, w której się zakochał.

On. Osoba, dla której wskoczyłaby w ogień.
On. Osoba, dla której by zabiła.
On. Osoba, w której się zakochała.



            Wychodzi z sali wykładowej i zakłada płaszcz. Obok niej wytrwale kroczy jej najlepsza koleżanka z jednego roku, a z oddali dociera do nich głośny krzyk ich wspólnego kolegi z uczelni. Śmiejąc się wychodzicie z budynku uczelni. Ona żegna się z koleżanką i razem z Maćkiem odchodzą w stronę swojego osiedla. Tak się stało, że jej kolega mieszka dwie klatki dalej i zazwyczaj razem wracają wtedy, kiedy kończy wykłady w tym samym czasie co on. Lubi przebywać w jego towarzystwie, ale czuje się nieco dziwnie. Przecież wie, że on czuje do niej coś więcej, a ona może mu zaproponować jedynie koleżeństwo. Przy drzwiach wejściowych żegna się z nim przytulając się do niego, a Maciek odchodzi w stronę swojej klatki. Otwiera drzwi i nie zdąża dobrze wejść na korytarz, a słyszy za sobą dobrze jej znany głos.
-A Ty nie na treningu? - wpuszcza go do środka, po czym razem wchodzą na odpowiednie piętro.
-Skończyliśmy wcześniej. - śmieje się i przepuszcza ją w drzwiach.
Wchodzą do środka i zdejmują swoją odzież wierzchnią. Nie musi mu mówić, żeby się czuł jak u siebie, bo przecież Michał jest jej stałym bywalcem. To on pomagał jej znaleźć mieszkanie. To on pomagał jej w malowaniu. To on pomagał jej w urządzaniu pokoju. To on pomagał jej w noszeniu cholernie ciężkich kartonów z jej rzeczami. Proponował jej nawet aby zamieszkała u niego w mieszkaniu klubowym, jednak nie chciała. Bo przecież co by pomyśleli ich rodzice? Odkąd pamiętają chcieli ich zeswatać, jednak obydwoje zdecydowali, że przyjaźń im wystarczy. Mieli siebie mimo wszystko i wiedzieli, że mogą na siebie liczyć. Tak też jest przecież teraz. Kiedy mają problemy rozwiązują je razem, tak jak i razem wychodzą z jakichkolwiek opresji. Zawsze się wspierają i z każdym dniem pielęgnują swoją przyjaźń.
-Zamawiamy coś na obiad? - spogląda na nią wyjmując telefon z kieszeni swoich przetartych jeansów.
-A może coś zrobimy? - klaszcze w dłonie momentalnie wstając z kanapy. - Mam pełną lodówkę, wczoraj byłam na zakupach.
Nie musiała mu powtarzać dwa razy. Po kilkunastu sekundach ona słyszy jedynie nieco skrzypiące drzwi lodówki. Wchodzi do kuchni i opiera się o blat kuchennych mebli. On wyciąga wszelakie, według niego potrzebne, rzeczy z lodówki i zamyka ją. Ona jedynie mruży oczy i z uwagą mu się przygląda. Już nie raz widziała jak krząta się po kuchni, ale lubiła to. Lubiła się wtedy w niego wpatrywać. Tak było i tym razem. Widzi z jaką ostrożnością wyciąga nóż z szuflady i jak delikatnie przystawia go fileta z kurczaka. Nie potrafi powstrzymać śmiechu, dlatego staje za nim i chwytając delikatnie jego dłoń kieruje nią, co sprawia że nóż trzymany w jego ręku kroi filet w równe paski, a później w kosteczkę. Śmieje się z niego, bo wie, że on nigdy nie potrafił się zabrać za krojenie jakiegokolwiek surowego mięsa. Przecież to go obrzydzało. Ona zabiera się za gotowanie ryżu, a on za przygotowanie sosu. Zawsze dzielą się zadaniami. przecież praca w kuchni musi być sprawiedliwa dla dwóch osób. Ona nakrywa do stołu. On nakłada porcja na talerz. Siadają niemalże w tym samym czasie z tym, że on odsuwa jej krzesło. Niczym dżentelmen. Jedzą w ciszy, jak zawsze. Nigdy nie mieli zwyczaju rozmawiać przy jedzeniu, przecież tak nauczyli ich rodzice. Ona zabiera się za zmywanie. On pomaga jej wycierając mokre naczynia.
-Masz talent powiem Ci. - śmieje się siadając na kanapie.
-Proszę Cię, Ew. - wtóruje jej śmiechem i siada obok niej. - Lubię gotować, ale zazwyczaj nie mam dla kogo.
Nie odpowiada mu nic, tylko klepie go dłonią po ramieniu. Ona sięga po pilota od TV i włącza tak zwane pudło. On sięga po pilota od DVD i włącza film. Ona kładzie głowę na jego ramieniu. On obejmuje ją swoją silną ręką. Oglądają w ciszy, dopóki ona nie słyszy cichego chrapania. Śmieje się cicho pod nosem i uwalnia się z jego objęcia. Sięga po koc znajdujący się na fotelu obok i okrywa jego ciało. Sama natomiast kieruje się do łazienki, gdzie bierze prysznic i owinięta ręcznikiem przechodzi do swojej sypialni. Tam ubiera się i znów idzie do łazienki, gdzie robi makijaż. Wychodząc drugi raz zauważa jak Michał przeciera nieco zaspane oczy rękoma i podchodzi do niego kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Przepraszam. - wzdycha kładąc swoją dłoń na jej. - Trochę zmęczony byłem po treningu.
-Spokojnie, nic się nie stało. - uśmiecha się szeroko i całuje go w policzek.
Wchodzi do kuchni i stawia wodę w czajniku, a do kubków wkłada torebeczki herbaty. Ona zalewa wrzącą wodą i miesza wsypany wcześniej cukier. On chwyta kubki w dłonie, zanosi je do salonu i stawia na stoliku. Rozmawiają. O wszystkim. Wspominają swoje dzieciństwo. Ona wspomina jak zaszywała się w lasku opodal domu jej rodziców. On wspomina jak jej rodzice prosili go, aby jej poszukał. Śmieją się wniebogłosy i nawet nie zwracają uwagi na to, że za oknem robi się ciemno. Ze wspominania dzieciństwa przechodzą na wspominanie szkoły podstawowej. Tam przecież jeszcze uczęszczali razem. Ona wspomina jak dzieci ze starszych klas chciały ją wykorzystywać. On wspomina jak po zakończeniu lekcji podchodził do nich i im groził. Ale przecież przynosiło to oczekiwane efekty.
-Miałeś sporo problemów przeze mnie. - śmieje się odstawiając pusty już kubek.
-Nie przeszkadzało mi to. - uśmiecha się pod nosem. - Przecież wiesz jak ważna jesteś dla mnie.
-Wiem Michał, wiem. - wzdycha opierając się o fotel. - Nawet kiedy Cię nie było wiedziałam, że myślisz o mnie.
-Wiesz dobrze, że w każdej wolnej chwili myślałem.
-Wiesz dobrze, że w każdej wolnej chwili myślałam. - znów go przedrzeźnia. Lubi to. Lubi jak na jego twarzy pojawia się grymas zdenerwowania. Twierdzi, że wtedy jest tak bardzo słodki.
-Co zamierzasz zrobić po skończeniu studiów ? - chce to wiedzieć, ale ma świadomość, że może go opuścić i zostawić samego.
-Nie wiem jeszcze Michał. Na prawdę nie wiem. - ponownie wzdycha. Nie chce myśleć o przyszłości, bo wie, że w niej mogłaby zostawić go samego. - Póki co jestem tutaj i mam Ciebie.
Nie odpowiada. Uśmiecha się tylko do niej. Czuje, że jak narazie spadł mu kamień z serca, bo wie, że póki co ma ją przy sobie. Wie, że musi coś zrobić, aby w niedalekiej przyszłości nie odeszła od niego. Przecież kocha ją. 
Uśmiecha się do niego. Czuje ulgę, bo wie, że póki co ma go przy sobie. Jednak wie, że musi coś zrobić, bo w niedalekiej przyszłości może odejść od niej, wyjechać i grać w siatkówkę w lepszej lidze, w lepszym klubie. Nie chce do tego dopuścić. Przecież kocha go. 





~*~

Jest kolejna część. Naskrobałam jakoś, ale nie ukrywam, że ta historia nie będzie bardzo długa. Pojawia się jeszcze dwa, może trzy rozdziały, choć możliwe, że tylko jeden. Jeszcze nie wiem jak to wyjdzie. 
Zostawiam ten rozdział Waszej ocenie, chociaż nie ukrywam, że nawet do mnie przemawia. :). 

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



sobota, 22 lutego 2014

Funny, how she's, caught up running in my head. - 1.








Ona. Trzy litery, w których kryje się wszystko.
Ona. Osoba, którą pokochał.
Ona. Osoba, z którą się przyjaźni.

On. Dwie litery, w których kryje się wszystko.
On. Osoba, którą pokochała.
On. Osoba, z którą się przyjaźni.


           
            Siedzi w swojej ulubionej knajpce na rogu ulic Kościuszki i Bohaterów Warszawy. Siedzi i spogląda przez okno czy aby czasem już nie idzie. Przecież jest umówiona ze swoim przyjacielem. Kiedy tylko widzi jak stawia kroki po chodnikowej płytce po drugiej stronie ulicy od razu się uśmiecha i woła kelnerkę, która dosłownie po kilku minutach stawia na stoliku dwa talerzyki z napoleonką i dwie szklanki gorącej czekolady, którą oboje tak cholernie lubią. Widzi jak zmarznięty wchodzi do środka, zdejmuje kurtkę, po czym odwiesza ją na wieszak. Rozgląda się po kawiarni i kiedy tylko odnajduje ją wzrokiem szeroko się uśmiecha i podchodzi do stolika. Całuje ją w policzek na przywitanie, a ona tylko się uśmiecha.
-Przepraszam Ew, trening się przeciągnął. - wzdycha pocierając dłonią o drugą dłoń.
-Spokojnie, przynajmniej zdążyłam się zagrzać. - śmieje się, na co on reaguje podobnie.
Rozmawiają o wszystkim. O jego treningu, o jej studiach i wykładach, śmiejąc się przy tym wniebogłosy. Nie przeszkadza im nawet to, że zebrani w owym miejscu ludzie patrzą się na nich jak na osoby chore psychicznie. Nie przeszkadza im to, bo poza sobą nie widzą nikogo innego. Żyją w swoim własnym świecie. Przecież przyjaźnią się od dziecka. Michał mając pięć lat opiekował się małą Eweliną, a to wszystko przez przyjaźń ich rodziców. Teraz i oni przyjaźnią się ze sobą i nie chcą tej przyjaźni niszczyć. Każde próbuje ułożyć sobie życie na swój własny sposób. Ona godziny spędza nad książkami czy też w bibliotece i na uczelni, podporządkowuje temu swoje życie, przecież chce zostać sławnym prawnikiem. On godzinami wyciska siódme poty na treningach i podporządkowuje swoje życie siatkówce, przecież chce zostać sławnym siatkarzem.  Jednak mimo takiego stylu życia zarówno ona jak i on znajdują czas, aby każdego dnia się spotkać i zamienić ze sobą kilka zdań, które zazwyczaj zamieniają się w godzinne pogaduchy aż do zamknięcia ich ulubionej knajpki. Dokładnie tak jak tym razem.
-Odprowadzę Cię. - uśmiecha się pomagając jej włożyć płaszcz.
-Nie trzeba, przecież wiesz, że mieszkam niedaleko. - chichocze widząc na jego twarzy wymalowaną troskę.
-Wiesz, że nie odpuszczę. - śmieje się spoglądając w jej stronę.
-Wiesz, że nie odpuszczę. - specjalnie go przedrzeźnia, bo wie, że on tego nie lubi.
-W takim razie proponuje spacer. - łapie ją za dłoń i delikatnie ciągnie za sobą, a ona nawet się nie sprzeciwia, bo wie, że to i tak by jej nie pomogło.
Idą w ciszy. Ale nie jest to jakaś krępująca cisza. Przecież są przyzwyczajeni do swojej wzajemnej obecności. Nie muszą nic mówić, bo doskonale czują się w swoim towarzystwie. Ona widząc w oddali ławkę spogląda na niego, a Michał już doskonale wie o co chodzi. Niczym dzieci rozpoczynają wyścig do celu, walczą o zwycięstwo, ale jak zawsze w dyscyplinie typowo sportowej on zwycięża. Udaje obrażoną, jednak doskonale wie, że kiedy Michał tylko się do niej uśmiechnie ona wymięknie i zacznie się śmiać. A on doskonale o tym wie i wykorzystuje to za każdym razem. Ona w towarzystwie znajomych ze studiów zachowuje się inaczej, jak na dorosłego człowieka przystało. On w towarzystwie swoich kolegów z drużyny zachowuje się inaczej, jak na dorosłego człowieka przystało. Jednak kiedy są razem zachowują się niczym małe dzieci, które zostały zamknięte w ciałach dorosłych ludzi. Jednak im to nie przeszkadza, bo wiedzą, że w swoim towarzystwie nie muszą niczego udawać. Wiedzą, że mogą być sobą i zawsze tak jest.
-Zimno Ci. - mruży oczy spoglądając w jej stronę.
-Nie jest mi zimno. - mamrocze pod nosem, jednak on doskonale to słyszy.
-Nie zaprzeczaj widzę. - śmieje się zarzucając na jej ramiona swoją kurtkę.
-Teraz Tobie będzie zimno. - protestuje i zdejmuje kurtkę przyjaciela, jednak on ponownie nakłada ją na jej ramiona.
-Ja nie zamarznę, ale z Tobą różnie mogłoby być. - wystawia w jej stronę język, a ona zaczyna się śmiać.
Spoglądają na zegarek niemalże w tym samym czasie i jednoznacznie decydują, że pora się zmywać. Przecież ona ma jutro zajęcia, a on ma jutro trening. Odprowadza ją pod blok. Tym razem nie protestowała i niemalże od razu przystała na jego propozycję. Kiedy tylko doszli na odpowiednie osiedle i stanęli pod odpowiednią klatką w tym samym momencie spojrzeli na siebie. Ona upewniła się, czy aby na pewno nie chce wejść do środka. On upewnił się, że dotarła na osiedle cała i zdrowa. Uśmiecha się do niego, a on obejmuje ją swoimi silnymi ramionami i całuje w skroń życząc jej dobrej nocy. Ona natomiast życzy mu snów o siatkarskim raju. Ona spokojnie wchodzi do klatki zamykając za sobą drzwi. On pewny, że jest cała i zdrowa oddala się w stronę swojego osiedla.




~*~

Po dość długiej przerwie tutaj, pojawiam się ponownie. ;). Nie wiem na jak długo, a chcę skończyć tę opowieść. Jest trochę inna niż pozostałe, które się tutaj znajdują, bynajmniej tak mi się wydaje po początku. Ale ocenę pozostawiam Wam. ;)
Mam nadzieję, że się spodoba. ;)

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!