wtorek, 5 listopada 2013

Es conexión entre tú y yo. - 2.





Nie wiedziałaś tego jak to możliwe, że znaleźliście się w jednym miejscu. Było to dla Ciebie nie do pojęcia. Przez cały dzień nie potrafiłaś skupić się na niczym innym niż myśleniu o Nim. Kiedy skończyłaś pracę, miałaś świadomość, że On też skończył trening i zapewne spotkacie się przy wyjściu. Dochodząc do drzwi doszły Cię głosy siatkarzy. Do Twoich uszu dotarł Ci też Jego głos. Nim dotarłaś do wyjścia siatkarze też już byli przy drzwiach. Jeden z nich otworzył Ci drzwi, za co podziękowałaś skinieniem głowy i czym prędzej wyszłaś na świeże powietrze. Stanęłaś przy swoim samochodzie i rozejrzałaś się dookoła. Żegnał się z kolegami i odchodził od nich kierując się bardziej w Twoją stronę. Czym prędzej wsiadłaś do samochodu i zamknęłaś drzwi. Bynajmniej chciałaś to zrobić.
-Jak to się stało, że znów się spotykamy, Paola? - chwycił drzwi od Twojego Audi i oparł się o nie.
-Wiesz, świat jest mały, Dick. - odparłaś swoim melodyjnym głosem i przeniosłaś wzrok na Niego. - Przepraszam cię, ale chciałabym zamknąć drzwi i odjechać.
-Jeżeli obiecasz mi, że jutro po moim treningu się przejdziemy. - szelmowsko się uśmiechnął i założył torbę na ramię.
-Niech będzie, znasz to miasto lepiej, bo zapewne jesteś tutaj dłużej. - chwyciłaś drzwi samochodu chcąc je zamknąć. - Do zobaczenia jutro. - trzasnęłaś drzwiami, by po chwili odjechać.
Nim dotarłaś do mieszkania, kupiłaś jeszcze butelkę słodkiego, czerwonego wina. Wieczorem, usiadłaś na balkonie opatulona ciepłym kocem i wpatrywałaś się w rozgwieżdżone niebo z lampką wina w dłoni. Nie mogłaś się doczekać jutrzejszego dnia, bo przecież byłaś z Nim umówiona. W sumie, to miało być tylko jedno niezobowiązujące wyjście na spacer. Przecież musiałaś poznać nowe miasto, w którym się znalazłaś.

Następnego dnia, tuż po wzięciu porannego prysznica od razu się ubrałaś w swoją ulubioną koszulę w kratkę, czarne rurki i czarne buty na platformie. Przy wyjściu narzuciłaś jeszcze płaszcz i zgarnęłaś ze stołu jabłko, które schowałaś do torby, aby mieć co zjeść na drugie śniadanie. Po niecałych dwudziestu minutach byłaś już pod halą, do której weszłaś równo z jednym z siatkarzy.
-Widzę, że mam szczęście dzisiejszego poranka. - uśmiechnął się w Twoim kierunku i otworzył Ci kolejne drzwi. - Łukasz jestem.
-No ja nie wiem, czy to szczęście czy pech. - zaśmiałaś się wchodząc do środka. - Paola, miło mi.
-Cześć Paola. - usłyszałaś za sobą głos Dicka i od razu gwałtownie się odwróciłaś. Wpadłaś wprost w Jego ramiona, a od ust siatkarza dzieliły Cię milimetry. - Nie wiedziałem, że aż tak Cię ciągnie do mnie.
-Nie pochlebiaj sobie, Kooy. - oddaliłaś się od Niego i nieznacznie uśmiechnęłaś spoglądając na Niego spod tak zwanego byka. - Wiesz, nie jesteś jedyny na świecie. - odwróciłaś się i odeszłaś zerkając przez ramię w Jego stronę. Stał tak jakby coś Go wmurowało w podłogę. A Ty jak gdyby nigdy nic odeszłaś do swojego miejsca pracy i zabrałaś się za swoje zajęcia.




~*~

Tym razem ta historia zaczęła się dość nietypowo jak dla mnie, bo od samego początku znacie bohatera głównego, którym jest Dick Kooy. Dlaczego tak a nie inaczej? Sama nie wiem. Jakiś taki głupi pomysł uroił się w mojej głowie. Zapewne zastanawiacie się też, skąd Paola i Dick się znają prawda? Tego dowiecie się już niebawem. Ale swoją drogą.. Macie jakieś swoje pomysły co do tego skąd się znają czy raczej nie? ;>

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl



5 komentarzy:

  1. Robi się ciekawie z niecierpliwością czekam na kolejny;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju *-* boskie :) Właśnie może dobrze, że takie inne i już na początku poznajemy kto to :) Świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam na 22 rozdział http://odzawszenazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń