piątek, 6 grudnia 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 4.






Starałaś się nie zwracać uwagi na dochodzący do Ciebie jego głos. Spokojnym krokiem ruszyłaś w stronę przystanku autobusowego, ale on oczywiście nie odpuszczał. Dość szybko znalazł się tuż obok Ciebie i chwycił Twoją dłoń. Poczułaś się jakoś tak inaczej.. Poczułaś, jak przez Twoje ciało przeszedł dreszcz.. Przyjemny dreszcz. Jednak starałaś się nie dać tego poznać po sobie i miałaś nadzieję, że Ci się to udaje.
-Wiem, że Ci się podobam. - szepnął wprost do Twojego ucha, kiedy tylko pochylił się.
-Masz zbyt wysoką samoocenę. - rzuciłaś beznamiętnie chcąc odejść, ale niestety nie pozwolił Ci na to. - Spóźnię się przez Ciebie do pracy.
-Czekam na przeprosiny i podziękowania za wczoraj. - powiedział dość pewny siebie otulając Twój policzek jakże ciepłym powietrzem. Mimowolnie przymknęłaś powieki i wzięłaś głęboki oddech.
-To się nie doczekasz. - zaśmiałaś się i odeszłaś, jednak on nie chciał odpuścić. - Czego Ty chcesz do jasnej cholery? - nie wytrzymałaś i już nieco zdenerwowana odwróciłaś się w jego stronę.
-Jak to czego? - zaśmiał się. - Chociażby tego, żebyś się ze mną umówiła.
-Sorry, nie Twoje doczekanie. - zaśmiałaś mu się prosto w twarz. - Z takimi jak Ty się nie zadaję.
-Jeszcze zobaczymy! - nie zareagowałaś, lecz od razu wsiadłaś do autobusu, który podjechał na przystanek.
Dzień w pracy minął Ci jak nigdy, dość szybko. Nim się zorientowałaś wybijała na zegarku godzina dziewiętnasta. Zabrałaś swoją kurtkę i ubierając ją wybiegłaś ze sklepu, aby zdążyć na autobus.
-Porywam Cię. - poczułaś jak ktoś łapie Cię za rękę i ciągnie ku sobie.
-Daj mi do cholery spokój. - mruknęłaś zirytowana jego zaborczością.
-Daj mi szansę, udowodnię Ci, że jestem inny niż Ci się wydaje. - westchnął stając przed Tobą.
-Godzina. - wyrwałaś swoją dłoń z jego uścisku. - Masz pieprzoną godzinę, później wracam do domu.
Nic nie powiedział, tylko od razu pociągnął Cię za dłoń i po chwili siedzieliście już w jego samochodzie. Po kilkunastu minutach jazdy wysiedliście z samochodu i weszliście na halę. Protestowałaś, ale namówił Cię, abyś poszła z nim dalej. Stanęliście na środku boiska, ale po chwili zostawił Cię samą. Wrócił z piłką w rękach i rzucił ją w Twoją stronę. Nie zastanawiając się długo odbiłaś ją, a on aż się zdziwił.
-No co, kiedyś się grywało. - wzruszyłaś ramionami i usiadłaś na jednym z plastikowych krzesełek. Usiadł obok Ciebie, spojrzał w Twoje oczy a Ty nie potrafiłaś oderwać wzroku od jego tęczówek. Hipnotyzował Cię swoim wzrokiem. Poczułaś jego dłoń na swoim policzku, ale nadal trwałaś we wpatrywaniu się w jego oczy. Po chwili poczułaś jak delikatnie musnął Twoje wargi, by po chwili wpić się w nie z zachłannością. Nie protestowałaś, chciałaś tego tak samo jak i on, a może nawet bardziej?




~*~

Tak oto kończy się ta historia. Jest zupełnie inna niż sobie to wyobraziłam, ale cóż.. Nie zawsze wszystko jest idealne, prawda? Cóż.. Znów przez jakiś czas mnie nie było.. Próbna matura. usiałam poukładać sobie to wszystko w głowie i póki co udało mi się to, ale nie wiem na jak długo. Jeżeli wena nie wróci to zawieszę swoje blogi na jakiś czas, niestety.

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



niedziela, 24 listopada 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 3.




Do wieczoru miałaś spokój, cieszyłaś się z tego, bo przecież pracowałaś w galerii handlowej i o dziwo nie było zbyt dużego ruchu. Po zamknięciu sklepu pożegnałaś się z koleżankami z pracy i od razu udałaś się w stronę przystanku autobusowego.
-Doszły mnie słuchy, że potrzebujesz osoby, która podwiezie Cię do domu. - usłyszałaś za plecami, ale nie zwróciłaś na to większej uwagi, lecz on wciąż nalegał. - Chyba należy mi się.
-Chyba śnisz, kochany. - zaśmiałaś się nawet się nie odwracając.
-O proszę, widzę, że już przechodzimy do miłych słówek. - doszedł do Ciebie i ku Twojej niechęci szedł równo z Tobą.
-Odpuść sobie, dobrze? - mruknęłaś zerkając na rozkład jazdy.
-Niestety o tej godzinie nic już nie jedzie. - szepnął wprost do Twojego ucha, a przez Twoje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
-Trudno, przejdę się. - ruszyłaś przed siebie, jednak uniemożliwił Ci to chwytając Twój nadgarstek.
-Podwiozę Cię, przecież nic Ci nie zrobię w drodze. - pociągnął Cię za dłoń, a Ty syknęłaś cicho z bólu.
-Jak Ci tam było? Marek, Michał czy Bóg wie jak, odpieprz się ode mnie. - wyrwałaś dłoń z jego uścisku i znów ruszyłaś przed siebie.
-Po pierwsze, Marcin. - uśmiechnął się podchodząc do Ciebie. - Po drugie jedziesz ze mną czy tego chcesz czy nie.
-Będę krzyczeć i posądzą Cię o porwanie. - parsknęłaś pewna swoich słów, jednak on nie odpuścił i po chwili siedziałaś w jego samochodzie na miejscu pasażera. - Jesteś idiotą, matołem, debilem, a do tego popierdolonym!
-Mogłabyś być trochę milsza i powiedzieć gdzie Cię zawieźć. - westchnął przekręcając kluczyki w stacyjce.
Niechętnie podałaś mu adres, a on dumny z siebie odjechał z parkingu z dość głośnym piskiem opon. Przez całą drogę siedziałaś cicho, nie miałaś zamiaru nawet na niego patrzeć, dlatego bez sensownie wgapiałaś się w szybę i oglądałaś szare blogi, które otaczały drogę, po której jechaliście. A on? Nawijał całą drogę nie zwracając nawet uwagi na to, że Ty w ogóle go nie słuchasz. Widząc w oddali swoje osiedle odetchnęłaś z ulgą. Kiedy się zatrzymał od razu otworzyłaś drzwi i chciałaś wyjść, jednak znów chwycił Twoją dłoń.
-Czego chcesz? - niemalże krzyknęłaś.
-Może tak grzeczniej? - uśmiechnął się. - Chyba jakieś dziękuję i buziak mi się należy. - Znów się uśmiechnął, przymknął oczy i nastawił swój policzek.
Zamyśliłaś się na moment, po czym z całej siły uderzyłaś go w policzek.
-Dupek. - wysiadłaś i trzasnęłaś drzwiami, kierując się od razu w stronę swoich drzwi wejściowych do klatki.
-I tak będziesz moja! - dotarł do Ciebie jego krzyk, a Ty jak bardzo miła i grzeczna dziewczynka wystawiłaś w jego stronę jakże przemiłego, środkowego palca. Usłyszałaś jedynie jego śmiech, po czym od razu weszłaś do klatki. Głośno westchnęłaś i trzasnęłaś drzwiami swojego mieszkania. Zrobiłaś sobie kilka kanapek, które pochłonęłaś w ekspresowym tempie, po czym wzięłaś szybki prysznic i od razu położyłaś się spać. Następnego dnia, chcąc nie chcąc musiałaś wstać o godzinie szóstej rano. Szybko wzięłaś zimny prysznic na przebudzenie, ubrałaś się, zjadłaś jakieś leżące na stole jabłko i wyszłaś.
-Tym razem liczę na przeprosiny. - dotarł do Ciebie głos, który dość dobrze już zdążyłaś poznać.





~*~ 

Mamy trzecią część. ;). Trochę wcześniej planowałam ją dodać, ale niestety zatrzymały mnie ważne sprawy, a później niestety zniknęła mi wena.. ;c.
Chciałam Was poinformować, że przez ten tydzień raczej ni dodam żadnego rozdziału tutaj, ani na Wspomnienia. Dlaczego? Jeden prosty powód - próbne matury.. Niestety. A więc trzymajcie za mnie kciuki! ;).

JEŻELI JUŻ TUTAJ JESTEŚ, ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



poniedziałek, 18 listopada 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 2.





Wieczorem, około godziny dwudziestej pierwszej, wychodzisz z pracy. Masz świadomość, że teraz tak będziesz kończyć pracę. Masz świadomość, że teraz jedynie będziesz miała przerwę na lunch. Jednak te myśli nie zniechęcały Ci, wręcz przeciwnie. Dawały Ci motywację, bo wiedziałaś, że zarobisz na własne utrzymanie i rodzice nie będą musieli się o Ciebie martwić. Po wejściu do domu nie masz nawet siły, aby zrobić sobie normalną kolację, dlatego gotujesz wodę i zalewasz nią zupkę chińską. Po zjedzeniu bierzesz prysznic i od razu kładziesz się spać.
Pobudka około godziny szóstej nie należy do Twoich ulubionych czynności, ale niestety chcąc pracować w pobliskiej galerii musiałaś się dostosować do owej czynności. Szybki, zimy prysznic na przebudzenie i znów wyglądające elegancko ubranie. Cieszyłaś się z tego, że nie musiałaś nosić jakiś ubrań wybranych przez właściciela sklepu. Przecież nie lubiłaś jak ktoś jest ubrany w to samo co Ty. Ale tłumaczyłaś to sobie tym, że żadna dziewczyna takowych rzeczy nie lubi. Po zjedzeniu śniadania, tym razem normalnego, o ile tak można nazwać jeden z posiłków w trakcie dnia, zabierasz swoją torbę i kurtkę, po czym wychodzisz z mieszkania. W galerii jesteś piętnaście minut przed czasem, ale bez większego problemu wchodzisz do środka i od razu kierujesz się do swojego miejsca pracy. Ciepłym uśmiechem witasz szefową, która od razu daje Ci wytyczne Twojego pracowitego dnia. Zabrałaś się za wykonywanie swoich obowiązków, kiedy poczułaś, że na kogoś wpadasz.
-Widzę, że znów na mnie wpadłaś. - zaśmiał się, a Ty momentalnie odwróciłaś się w stronę, z której dochodził głos.
-Przepraszam, ja nie chciałam. - westchnęłaś odgarniając kosmyk włosów za ucho.
-Wybaczę, jeżeli zjesz ze mną. - posłał w Twoim kierunki uśmiech.
-Jestem w pracy, nie..
-O której masz przerwę? - nie dawał za wygraną, a Ty nie wiedziałaś jak masz go spławić.
-O 13. - westchnęłaś odwracając się, po czym odłożyłaś trzymane w dłoniach ubrania.
-Więc o 13 będę czekał na Ciebie w sushi bar. - posłał w Twoim kierunku oczko i od razu wyszedł nie czekając na Twoją odpowiedź.
Na Twoje nieszczęście czas do przerwy mijał nieubłaganie szybko. Punktualnie o godzinie trzynastej wyszłaś ze sklepu i skierowałaś się w stronę baru sushi. Rozejrzałaś się dookoła, ale widząc owego osobnika, który Cię zaprosił odwróciłaś się na pięcie i myślałaś, że dostaniesz zawału.
-Teraz to ja przepraszam. - zaśmiał się pod nosem spoglądając na Ciebie.
-Chociaż raz Ty, a nie ja. - mruknęłaś pod nosem i wyminęłaś go.
-Wybierasz się gdzieś? - chwycił Twoją dłoń i pociągnął ku sobie co sprawiło, że znalazłaś się kilka centymetrów przed nim. Czułaś na sobie jego ciepły oddech, a dotyk jego dłoni sprawił, że na Twoim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Wiesz, jest parę minut po trzynastej, muszę wracać do pracy. - odsunęłaś się od niego, aby unormować swój oddech.
-Wiesz, zorientowałem się i masz pół godzinną przerwę. - pochylił się i szepnął wprost do Twojego ucha.
-Mhm, no i co z tego? - usiadłaś przy jednym ze stolików.
-Nie widziałem Cię wcześniej tutaj. - usiadł na przeciw Ciebie i z uwagą Ci się przyglądał.
-No popatrz, to się dopiero narobiło. - mruknęłaś i spojrzałaś do karty dań.
-Jesteś niemiła. - wyjrzał zza swojej karty dań. - a tak w ogóle to my się nie znamy.
-Jakoś nie ubolewam nad tym faktem. - podniosłaś się z krzesła i ruszyłaś ku wyjściu.
-Nazywam się Marcin. - usłyszałaś donośny głos mężczyzny, ale nawet nie zareagowałaś, tylko udałaś się z powrotem do swojego miejsca pracy.



~*~ 

Tak oto mamy dwójkę. ;). Nie miałam za bardzo czasu, aby to napisać, dlatego jest takie bez ładu i składu, przepraszam. ;). 
Niestety teraz żyję już 30 listopada, a potem? Byle do 25 stycznia, zdecydowanie. ;D.

JEŻELI JUŻ TUTAJ ZAJRZAŁEŚ/ŁAŚ, SKOMENTUJ. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



środa, 13 listopada 2013

Somos de mundos demasiados diferentes. - 1.





Wsiadasz do samolotu i po kilku godzinnym locie znów znajdujesz się w Polsce. Cieszysz się, choć wiesz, że znów będziesz musiała zacząć od tak zwanego zera. Cieszyłaś się, kiedy wraz z rodzicami wyjechałaś do Stanów. Cieszyłaś się, bo skończyłaś tam dobrą uczelnię, na którą tutaj w Polsce nie mogłabyś sobie pozwolić. Jednak nie chciałaś siedzieć dłużej na utrzymaniu rodziców. Nie byli zadowoleni z faktu iż chcesz wrócić sama do domu, do Polski. Myśleli, że wiecznie będą mieli Cię przy sobie, ale Ty tego nie chciałaś. Chciałaś stać się samodzielna, bo wiedziałaś, że nie będziesz miała wiecznie rodziców przy swoim boku. Zanim zdążyłaś przejechać przez całe miasto minęło sporo czasu i do swojego mieszkania, w którym jeszcze kilka lat temu mieszkałaś z rodzicami, weszłaś około godziny dziewiętnastej. Nawet się nie rozpakowywałaś tylko rzuciłaś walizkę na podłogę w salonie i od razu wyszłaś, aby zrobić jakieś zakupy. Przecież musiałaś coś jeść. Po zrobieniu dość dużych zakupów w pobliskim markecie znów wróciłaś do mieszkania. Pierwsze co zrobiłaś to wzięłaś długi prysznic, aby zmyć z ciała oznaki podróży. Rozpakowałaś się i zrobiłaś kolację. Późnym wieczorem sięgnęłaś po telefon i napisałaś sms do rodziców:
"Dotarłam na miejsce, nie martwcie się o mnie. Jeżeli będę miała jakieś problemy to od razu Was poinformuję o tym. Kocham Was, Jowit. ;*"
Przygotowałaś sobie posiłek, który w ekspresowym tempie skonsumowałaś. Nie miałaś siły ani ochoty, aby włączyć telewizor, tylko od razu położyłaś się spać. 
Następnego dnia już z samego rana ubrałaś się w koszulę w kratę i ciemne jeansy i po zjedzeniu śniadania wyszłaś na umówione spotkanie. Miałaś nadzieję, że uda Ci się podjąć tę pracę. Weszłaś do galerii handlowej i od razu udałaś się do sklepu, w którym miałaś podjąć pracę. Rozmowa wyszła Ci nawet bardzo dobrze, ale zdziwiłaś się, że tak szybko zgodzili się Cię przyjąć. Zaczynałaś już tego samego dnia i miałaś za zadanie zająć się jedną ze stołecznych drużyn. Nie wiedziałaś dokładnie o co chodzi, ale chcieli Cię w ten sposób sprawdzić. Bałaś się, ale nie chciałaś dać tego po sobie poznać. Przecież od tego miała zależeć Twoja praca w owym miejscu. Dawałaś sobie radę, wszystko szło jak spłatka. Przecież dorabiałaś sobie w takich miejscach jeszcze w Stanach i pracodawcy byli z Ciebie dumni, nawet bardzo dumni. Wszystko szło idealnie do czasu. 
-Przepraszam. - rzekłaś nieco speszona, kiedy idąc tyłem wpadłaś na jednego z klientów.  
-Nic się nie stało. - posłał w Twoim kierunku uśmiech i pomógł Ci podnieść ubrania z podłogi.
-Jowita! - momentalnie przy Waszej dwójce pojawiła się Twoja potencjalna pracodawczyni. - Co Ty wyrabiasz?! - krzyknęła, by po chwili ze stoickim spokojem w głosie powiedzieć do klienta. - Przepraszam Pana za pracownicę. Właśnie ją sprawdzamy, pierwszy dzień.
-Spokojnie, nic się nie stało. - uśmiechnął się i spojrzał na Ciebie. - Mam nadzieję, że nie nabawiłaś się jakiegoś urazu z powodu mojej osoby.
-Nie, dziękuję. - poprawiłaś włosy i spojrzałaś na niego. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku. 
-Zdecydowanie nadaje się do tej pracy. - puścił Ci oczko, po czym pożegnał się z Twoją pracodawczynią i zapłacił za ubrania. 
Odetchnęłaś z ulgą widząc jak wychodzi z uśmiechem na Twarzy, ale wiedziałaś, że z Panią Mirellą nie pójdzie Ci tak łatwo. Liczyłaś na jakiś opieprz i na to, że mogłabyś się pożegnać z tą pracą, a co zyskałaś? Podziękowanie za pomoc i umowę o pracę, którą natychmiastowo podpisałaś. 




~*~

Tak więc startujemy z kolejną opowieścią. ;). Mam nadzieję, że początek przemówił do Was i będziecie oczekiwać na kolejne rozdziały. ;)
A już niebawem.. Coś NOWEGO. ;). Zapraszam do zapoznania się z główną bohaterką, o ile jesteście zainteresowani. ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl! ;)




niedziela, 10 listopada 2013

Es conexión entre tú y yo. - 3.





Przesiedziałaś w czterech ścianach cały dzień. Chciałaś siedzieć jak najdłużej, byleby Kooy nie wychodził w tym samym czasie co Ty. Nie chciałaś się z nim spotkać, nie chciałaś z nim iść gdziekolwiek. O godzinie 18 wyszłaś ze swojego "gabinetu" i udałaś się do wyjścia. Otworzyłaś drzwi swojego samochodu i chciałaś wsiąść.
-Chyba nie chciałaś mi uciec. - usłyszałaś za sobą.
-Nie powinieneś był być już dawno w swoich czterech ścianach, potocznie zwanych domem bądź mieszkaniem? - mruknęłaś pod nosem nie odwracając się w jego stronę.
-Jak dobrze wiesz, jestem sportowcem, a co za tym idzie mam treningi dwa, a nawet kilka razy dziennie. - odwrócił Cię w swoją stronę i ułożył dłonie na Twoich biodrach.
-Nie pozwalaj sobie za bardzo. - mruknęłaś niezadowolona odpychając go od siebie.
-Czekam na obiecany spacer. - oparł się o drzwi Twojego samochodu.
-Ouuu, to się nie doczekasz. - wymusiłaś uśmiech, który i tak wyglądał sztuczniej niż Ci się wydawało.
Nie odpuścił. Nie pozwolił Ci wsiąść do samochodu. Nie pozwolił Ci odjechać. Staliście obok siebie opierając się o samochód. W pewnym momencie chwycił Cię za dłoń i pociągnął za nią. Mimo iż krzyczałaś, a nawet wrzeszczałaś, nie przejął się tym. Wrzucił jedynie swoją torbę treningową do swojego samochodu i nie puszczając Twojej ręki ruszył dalej. Mimo iż wyzywałaś go od najgorszych nie przejmował się tym i dalej szedł w obranym przez siebie kierunku.
-Jesteś kretynem jakich mało! - krzyknęłaś kiedy się zatrzymał.
-Obiecałaś mi spacer, a z obietnic trzeba się wywiązywał. - uśmiechnął się, a do Ciebie dotarło jak piękny ma uśmiech. - Pamiętasz jak chodziliśmy na spacery razem? Wtedy zawsze siadaliśmy na ławce w parku.
-Nie da się tego zapomnieć. - westchnęłaś i przyłapałaś siebie samą na uśmiechu. Znów chwycił Twoją dłoń i pociągnął za nią. Tym razem nieco delikatniej niż wcześniej. Usiedliście na pobliskiej ławce.
-Siadaliśmy na ławce i wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce. - uśmiechnął się zakładając rękę na oparcie ławki.
-Zupełnie tak jak teraz, tyle że nie ma zachodu słońca. - westchnęłaś spoglądając w dal. - I obiecywaliśmy sobie głupoty.
-Czy obietnica o tym, że mimo wszystko będziemy utrzymywać ze sobą kontakt też była głupotą? - spojrzał na Ciebie, a Ty ujrzałaś w jego oczach smutek i żal.
-Byliśmy wtedy dziećmi, Dick. - odwróciłaś głowę w drugą stronę powstrzymując się od rozpłakania.
-Dlaczego wyjechałaś, Paola? - ujął Twoją dłoń w swoją, a Ty momentalnie odwróciłaś głowę w jego stronę. - Dlaczego wyjechałaś bez słowa wyjaśnień?
-Nie miałam czasu na wyjaśnienia, Dick. - westchnęłaś kładąc dłoń na jego policzku. - To wszystko potoczyło się tak szybko. Ojciec dostał znów kontrakt w Polsce i wyjechałam razem z nim.
-Wolałaś zostawić to co tam miałaś i wrócić do niczego? - przybliżył się do Ciebie.
-A co tam miałam, co? - nie wytrzymałaś i po Twoich policzkach spłynęły łzy. - Przyjaciół, którzy się odwrócili ode mnie kiedy się dowiedzieli, że nie wrócę? Miałam wtedy szesnaście lat, Dick. Mogłam zacząć życie od nowa w domu. w prawdziwym domu.
-Nie płacz. - otarł opuszkami palców Twoje mokre od łez policzka. - Przecież wiesz, że nigdy nie lubiłem jak płakałaś.
-A Ty dlaczego tutaj jesteś? Dlaczego podpisałeś ten cholerny kontrakt z ZAKSA ?
-Dlaczego? - uniósł głowę ku niebu. - Widocznie ten na górze sprawić chciał, abyś znów stanęła na mojej drodze.
-Nie wierzę w tego na górze. - prychnęłaś z dezaprobatą.
-Ale ja wierzę. - ujął Twoją twarz w swoje dłonie. - Es conexión entre tú y yo.
-Haz lo que te dicta el corazón. - uśmiechnęłaś się nieznacznie, a on od razu wpił się w Twoje usta.
-To dyktuje mi serce. Zawsze Cię kochałem, Paola. - wstał i chwycił Twoją dłoń, po czym uniósł Cię w górę i znów wpił się w Twoje usta.




~*~ 

Tak oto kończy się opowieść Dicka i Paoli. ;>. Mam nadzieję, że Wam się podobała. ;). Jest to chyba najkrótsza opowieść z tych wszystkich, które tutaj dodałam, ale takie było moje widzi mi się. ;>. 
Póki co, możecie zapoznać z aktorami kolejnej historyjki, mam nadzieję, że oni też się Wam spodobaja. ;D

Pozdrawiam, inaccessiblegirl




wtorek, 5 listopada 2013

Es conexión entre tú y yo. - 2.





Nie wiedziałaś tego jak to możliwe, że znaleźliście się w jednym miejscu. Było to dla Ciebie nie do pojęcia. Przez cały dzień nie potrafiłaś skupić się na niczym innym niż myśleniu o Nim. Kiedy skończyłaś pracę, miałaś świadomość, że On też skończył trening i zapewne spotkacie się przy wyjściu. Dochodząc do drzwi doszły Cię głosy siatkarzy. Do Twoich uszu dotarł Ci też Jego głos. Nim dotarłaś do wyjścia siatkarze też już byli przy drzwiach. Jeden z nich otworzył Ci drzwi, za co podziękowałaś skinieniem głowy i czym prędzej wyszłaś na świeże powietrze. Stanęłaś przy swoim samochodzie i rozejrzałaś się dookoła. Żegnał się z kolegami i odchodził od nich kierując się bardziej w Twoją stronę. Czym prędzej wsiadłaś do samochodu i zamknęłaś drzwi. Bynajmniej chciałaś to zrobić.
-Jak to się stało, że znów się spotykamy, Paola? - chwycił drzwi od Twojego Audi i oparł się o nie.
-Wiesz, świat jest mały, Dick. - odparłaś swoim melodyjnym głosem i przeniosłaś wzrok na Niego. - Przepraszam cię, ale chciałabym zamknąć drzwi i odjechać.
-Jeżeli obiecasz mi, że jutro po moim treningu się przejdziemy. - szelmowsko się uśmiechnął i założył torbę na ramię.
-Niech będzie, znasz to miasto lepiej, bo zapewne jesteś tutaj dłużej. - chwyciłaś drzwi samochodu chcąc je zamknąć. - Do zobaczenia jutro. - trzasnęłaś drzwiami, by po chwili odjechać.
Nim dotarłaś do mieszkania, kupiłaś jeszcze butelkę słodkiego, czerwonego wina. Wieczorem, usiadłaś na balkonie opatulona ciepłym kocem i wpatrywałaś się w rozgwieżdżone niebo z lampką wina w dłoni. Nie mogłaś się doczekać jutrzejszego dnia, bo przecież byłaś z Nim umówiona. W sumie, to miało być tylko jedno niezobowiązujące wyjście na spacer. Przecież musiałaś poznać nowe miasto, w którym się znalazłaś.

Następnego dnia, tuż po wzięciu porannego prysznica od razu się ubrałaś w swoją ulubioną koszulę w kratkę, czarne rurki i czarne buty na platformie. Przy wyjściu narzuciłaś jeszcze płaszcz i zgarnęłaś ze stołu jabłko, które schowałaś do torby, aby mieć co zjeść na drugie śniadanie. Po niecałych dwudziestu minutach byłaś już pod halą, do której weszłaś równo z jednym z siatkarzy.
-Widzę, że mam szczęście dzisiejszego poranka. - uśmiechnął się w Twoim kierunku i otworzył Ci kolejne drzwi. - Łukasz jestem.
-No ja nie wiem, czy to szczęście czy pech. - zaśmiałaś się wchodząc do środka. - Paola, miło mi.
-Cześć Paola. - usłyszałaś za sobą głos Dicka i od razu gwałtownie się odwróciłaś. Wpadłaś wprost w Jego ramiona, a od ust siatkarza dzieliły Cię milimetry. - Nie wiedziałem, że aż tak Cię ciągnie do mnie.
-Nie pochlebiaj sobie, Kooy. - oddaliłaś się od Niego i nieznacznie uśmiechnęłaś spoglądając na Niego spod tak zwanego byka. - Wiesz, nie jesteś jedyny na świecie. - odwróciłaś się i odeszłaś zerkając przez ramię w Jego stronę. Stał tak jakby coś Go wmurowało w podłogę. A Ty jak gdyby nigdy nic odeszłaś do swojego miejsca pracy i zabrałaś się za swoje zajęcia.




~*~

Tym razem ta historia zaczęła się dość nietypowo jak dla mnie, bo od samego początku znacie bohatera głównego, którym jest Dick Kooy. Dlaczego tak a nie inaczej? Sama nie wiem. Jakiś taki głupi pomysł uroił się w mojej głowie. Zapewne zastanawiacie się też, skąd Paola i Dick się znają prawda? Tego dowiecie się już niebawem. Ale swoją drogą.. Macie jakieś swoje pomysły co do tego skąd się znają czy raczej nie? ;>

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl



sobota, 2 listopada 2013

Es conexión entre tú y yo. - 1.





Nowy rok. Nowe przyrzeczenia. Nowa praca. Nowi znajomi. Wszystko nowe, a Ty nie potrafisz się rozstać ze swoim starym życiem. Wciąż w pamięci masz tę zdradę swojego narzeczonego, w sumie to już byłego narzeczonego, która zmusiła Cię do wyjazdu z Płocka. Na Twoje szczęście znajomości, które miałaś praktycznie w całej Polsce dzięki ojcu, który był znanym biznesmenem, tym razem były na Twoją korzyść. Mogłaś liczyć jedynie na jego wsparcie, bo matka była zauroczona Przemkiem do tego stopnia, że nawet broniła go wtedy, kiedy przyłapałaś go na zdradzie. Jednak Ty miałaś to gdzieś. Musiałaś zacząć nowe życie wraz z rozpoczęciem nowego roku. Zaczynałaś z czystą kartą w zupełnie nowym miejscu. Bez znajomej osoby, bez niczego.
Pierwszy dzień w pracy nie był dla Ciebie zbyt miły. Miałaś pracować jako asystentka menedżera w siatkarskiej ekipie obecnego wicemistrza kraju. Dziękowałaś ojcu za to, że znalazł Ci pracę, która mniej więcej pokrywała się z Twoim kierunkiem studiów. Musiałaś dzielić pracę wraz ze studiami, dlatego przeprowadzając się do Kędzierzyna-Koźla postanowiłaś studiować niestacjonarnie, aby mieć więcej czasu na pracę. Ojciec płacił Ci za mieszkanie, które wynajmowałaś, ponieważ był zdania, że jego jedyna córka musi mieć bardzo dobre warunki mieszkalne. Za to też byłaś mu wdzięczna. Obecny stan zawdzięczałaś jedynie jemu, nikomu innemu. Drugiego stycznia miałaś już zacząć pracę. Fakt, że nigdy nie miałaś styczności z osobami, które są przyzwyczajone do pracy, motywował Cię jeszcze bardziej. Byłaś jedynie przyzwyczajona do podróżowania. Zwiedziłaś połowę świata, a teraz nie potrafiłaś pogodzić się z faktem, że musisz zacząć żyć na siebie i na swoje potrzeby.
Ubrana w niebieskie rurki, jasnoróżową bokserkę i nieco przedłużoną koszulę na ramiączkach z białymi kropkami weszłaś do budynku hali. Tam od razu prezes porwał Cię, aby przedstawić Cię swoim zawodnikom. Dość niechętnie weszłaś na salę, a stukot obcasów dotarł do uszu siatkarzy, którzy momentalnie odwrócili się w Twoją stronę. Niepewnie się uśmiechnęłaś, by po chwili podejść jeszcze bliżej. Twoją uwagę przykuła znajoma twarz. I nie, nie był to żaden Polski siatkarz, lecz zagraniczny. Posłałaś w jego kierunku ciepły uśmiech.
-Panowie, chciałem Wam przedstawić nową asystentkę naszego menedżera. - wskazał dłonią na Twoją postać, a Ty niepewnie się uśmiechnęłaś.
-Dzień dobry. Nazywam się Paola Wianowicz. - uśmiechnęłaś się, lecz tym razem inaczej. Pewniej. Twój uśmiech sprawiał, że wyglądałaś pewniej i z tego byłaś dumna. On natomiast słysząc Twoje imię i nazwisko gwałtownie się odwrócił w Twoją stronę i prawie wypluł wodę, które znajdowała się w jego jamie ustnej.



~*~

Witam Was, kochani! Wiem, ostatnio nic nie pisałam, ale to niestety przez zupełny brak czasu. Chciałam Was serdecznie przeprosić za moją nieobecność i mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;).
Teraz daję Wam początek nowej historii z nowymi bohaterami. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl



poniedziałek, 9 września 2013

Zagubiona w losu grach. - 7.




Skończyłaś w Argentynie studia. Zawsze chciałaś zostać psychologiem i to Ci się udało. Kontakt z sąsiadem utrzymywałaś nadal, choć nie był on taki jak wtedy, kiedy wyjechałaś do Buenos Aires. On wyjechał i grał w zagranicznych klubach, a Ty? Tuż po skończeniu psychologii wróciłaś do kraju, do swojej Ojczyzny. Najpierw do Krakowa, gdzie od razu spotkałaś się z Matyldą. Dowiedziałaś się, że Wasz wspólny przyjaciel wyjechał do Stanów, gdzie gra w koszykówkę. Cieszyłaś się jego szczęściem i byłaś z niego dumna. Przecież odkąd pamiętasz ciągnęło go do tego sportu aż w końcu mu się to udało, a Ty nawet nie wiedziałaś kiedy to nastąpiło. Matylda wszystko Ci w skrócie opowiedziała, nie pomijając oczywiście swoich szczęśliwych dni. Między innymi dowiedziałaś się, że od półtorej roku jest szczęśliwą żoną, a od pół roku matką. Mimo iż nie urwałaś z nią kontaktu po wyjeździe nie byłaś na jej ślubie, a nawet o tym nie wiedziałaś. Cieszyłaś się jej szczęściem i to było dla Ciebie najważniejsze.
-A co z Tobą? Ułożyłaś sobie życie? - spojrzała na Ciebie odkładając Majkę do łóżeczka.
-Skończyłam psychologię, zawsze chciałam mieć te studia. - uśmiechnęłaś się delikatnie. - Obiecałam Kamilowi, że je ukończę i dopięłam swego.
-Wiesz, ze nie o tym mówię. - usiadła obok chwytając Twoją dłoń.
-Wiem. - westchnęłaś. - Minęło już tyle czasu, a ja nadal mam ten obraz przed oczami, nie potrafię o tym zapomnieć.
-Musisz odciąć się od tego wydarzenia, zapomnieć o nim. - objęła Cię ramieniem.
-Wyjeżdżam do Bełchatowa. - dodajesz po chwili ciszy, a ona patrzy na Ciebie niezrozumiale. - Podjęłam pracę psychologa w tamtejszym klubie siatkarskim.
-Czyli znów mnie zostawisz?
-Ty masz rodzinę. Męża, córkę, a ja? - odwracasz wzrok od jej oczu, a po Twoich policzkach spływają łzy. - Ja muszę zacząć wszystko na nowo. Od zera, tak jak to zrobiłam w Buenos Aires. - ocierasz swoje mokre od łez policzka i spoglądasz jej w oczy. - Jutro wyjeżdżam.
Czujesz jak jej ramiona oplatają Twoje ciało. Wtulasz się w nią, by po chwili wyjść z jej domu i skierować się w stronę swoich rodzinnych stron. Witasz się z rodzicami i informujesz ich o podjętej decyzji. Nie protestują, ponieważ wiedzą, że musisz zacząć żyć pełnią życia. Zasypiasz niemalże od razu. Następnego dnia odwiedzasz jedynie swój dom. Cztery ściany, które miałaś dzielić z Kamilem. Może i nie powinnaś tego robić, ale to jest silniejsze od Ciebie.

*

Zasłonięte oczy chustką tak, abyś niczego nie widziała. Nie chciał, abyś widziała jak wchodzicie do domu, do Waszego domu. Nagle czujesz jak Twoje ciało unosi się ku górze. mimowolnie Twoje dłonie oplatają jego szyję. Słyszysz jedynie trzask drzwi i domyślasz się, że weszliście do środka. Dopiero w jednym z pomieszczeń odsłania Ci oczy. Jesteś zdumiona tym co widzisz. Nowoczesne meble, które idealnie dopasowują się do fioletowo-czerwonych ścian salonu. Wchodzicie na górę, a tam kilka drzwi. Otwiera te największe, a za nimi ukazuje się dużych rozmiarów sypialnia. Duże łoże, na suficie lustro. Dziwi Cię to, ale zarazem śmieszy. Wchodzicie w głąb pokoju. Za jednymi drzwiami duża i przestronna łazienka, a za kolejnymi dużych rozmiarów garderoba. Pomyślał o wszystkim. O Twoich potrzebach, o tym, aby mieć gdzie pochować ubrania. Znał Cię doskonale. Po wyjściu z sypialni wchodzicie do pokoju obok. Dziwisz się jeszcze bardziej widząc jasnoniebieskie ściany, w rogu kołyskę, a nieco przy środku pokoju łóżeczko.
-Tutaj będzie pokój naszego dziecka. - objął Cię od tyłu i mocno przytulił do siebie. Białe mebelki komponowały się z kolorem ścian, a dębowe łóżeczko dodawało uroku temu miejscu. Pokój idealny dla dziecka, taki jaki sobie wymarzyłaś. Wszystko było takie, jakie chciałaś aby było.

*

Mimowolnie po Twoich policzkach spływają łzy, kiedy znajdujesz się w pokoju, w którym miało spać Wasze dziecko, owoc Waszej miłości. Zamykasz dokładnie drzwi domu zabierając klucze ze sobą i ruszasz w drogę do Bełchatowa. Tam jesteś wieczorem. Następnego dnia idziesz na spotkanie z prezesem klubu, który wita Cię bardzo ucieszony z tego, że zgodziłaś się przyjąć ową ofertę. Niemalże od ręki podpisujecie kontrakt i wychodzicie z gabinetu. Zawodnicy akurat mają trening więc zabiera Cię na salę. 
-Panowie, poznajcie naszą nową panią psycholog. - zwraca się, na co niemal wszyscy odwracają się w Twoim kierunku. 
-Amelia Różańska, miło mi państwa poznać. - posyłasz w ich kierunku uśmiech, na co jeden z zawodników zajętych tejpami od razu odwraca się w Twoją stronę. 
-Kłosu, może akurat dla Ciebie! - docierały do Ciebie pojedyncze zdania. 
-Amelia? - usłyszałaś pytanie i niemal od razu wiedziałaś do kogo należy ten głos. Myślałaś, że jedynie wydaje Ci się, że On tutaj jest, przecież grał w Rosji. Jednak z każdym Jego krokiem w Twoją stronę wiedziałaś, że to na prawdę On. W jednym momencie wpadłaś w Jego silne ramiona, w których czułaś się tak cholernie bezpieczna. W jednej chwili wszystkie złe myśli odeszły. Poczułaś smak Jego ust, a co za tym idzie dało się usłyszeć gwizdy i oklaski pozostałych zawodników. 
-Ten to ma farta. - westchnął jeden z nich. - Dopiero co tutaj trafiła, a już się całują. 
-Zamknij się Zator. - odpowiedział mu, po czym znów musnął Twoje wargi swoimi. - Kocham Cię Ami. 
-Ja Ciebie też kocham, Facundo. - znów znalazłaś się w Jego silnych ramionach.
Pokochałaś Go kiedy zobaczyłaś Go pierwszy raz. Pokochałaś Go wtedy w samolocie. Pokochałaś Go, mimo tego, że Go nie znałaś. Pokochałaś Go i z każdym dniem pragnęłaś Go bardziej. 
. Życie sprawiło Ci wiele przykrości, ale Ty potrafiłaś je pokonać. Zagubiona w losu grach odnalazłaś po raz kolejny swoje szczęście. Postawiłaś na miłość i znów czujesz się szczęśliwa. 



~*~

Nieco późno rozdział, ale zrozumcie.. Szkoła się zaczęła, a co za tym idzie mniej czasu.. Same powtórki, kartkówki i sprawdziany.. Czeka mnie najważniejszy egzamin, ale póki co żyję przygotowaniami do studniówki! :D. Gorzej z partnerem, ale co tam.. 
Tak oto kończy się historia Amelii i Facundo. Domyślaliście się kim będzie ON? Czy raczej Was zdziwiłam? ;>

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



czwartek, 29 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 6.





Z biegiem kolejnych dni bardziej oswajałaś się ze świadomością, że nie chcesz wracać do Polski, że wolisz zostać w Buenos Aires i zacząć nowe życie. Z biegiem kolejnych dni uświadamiałaś sobie, że towarzystwo sąsiada bardzo Ci sprzyja. Z biegiem kolejnych dni uświadamiałaś sobie, że chcesz być przy Nim i wspierać Go. Jednak nie byłaś pewna, czy aby na pewno dobrze robisz. Na Twoim palcu nadal tkwiła obrączka i nie byłaś pewna czy chcesz ją zdjąć i schować głęboko do szuflady. Rozmyślałaś nad tym każdego dnia bardziej intensywniej i nie wiedziałaś nadal co zrobić. Miałaś nadzieję, że z czasem wszystko ułoży się i będziesz mogła wreszcie poczuć się szczęśliwa.
Wyszłaś rankiem z domu jak codziennie i wzdłuż brzegu plaży, ruszyłaś w swój rytm biegania. Odkąd przeprowadziłaś się do tego domku zaczęłaś biegać, zaczęłaś dbać o siebie i o swoją kondycję. Dlaczego? Może dlatego, że każdego dnia On był Twoim towarzyszem. Każdego dnia biegaliście razem, by później zjeść wspólnie śniadanie. Tak też było i tym razem. Bo przebiegnięciu tych kilku kilometrów zaprosił Cię do siebie. Nie protestowałaś, wręcz przeciwnie. Z wielkim uśmiechem na twarzy przystałaś na Jego propozycję. Poszłaś się jedynie odświeżyć i przebrać, po czym stanęłaś jeszcze przed lustrem.
-Co ja robię? - westchnęłaś i oparłaś się o umywalkę. - Nie, mam prawo być szczęśliwa. - dodałaś spoglądając na swoją dłoń. Zdjęłaś z palca obrączkę i wychodząc z łazienki schowałaś ją głęboko do szuflady. Wyszłaś z mieszkania i udałaś się w kierunku domku sąsiada. Wzięłaś głęboki oddech i zapukałaś do drzwi. Otworzył Ci z wielkim uśmiechem na twarzy i od razu zaprosił Cię do środka. Weszłaś i rozejrzałaś się dookoła. Miał pięknie urządzony salon. Starodawne meble idealnie komponowały się z kolorem ścian. Może i bywałaś u Niego każdego dnia, dopiero teraz dostrzegłaś jak idealnie wszystko komponuje się ze sobą. Zjedliście wspólnie śniadanie i usiedliście na tarasie.
-Jak to się stało, że zawitałaś do Buenos Aires? - spojrzał na Ciebie delikatnie się uśmiechając, by po chwili spojrzeć w oddaloną plażę.
-Wiesz, to dość długa historia. - westchnęłaś. Spojrzałaś w ziemię i poczułaś jak do Twoich oczu napływają łzy. - Przyjaciele mnie tutaj wysłali.
-Przyjaciele? - uśmiechnął się delikatnie. - To powinnaś już dawno wrócić.
-Wiem, ale postanowiłam zostać tutaj na dłużej, być może na stałe. - uniosłaś kąciki ust ku górze.
-O proszę, czyli na czas urlopu będę miał miłą sąsiadkę. - zaśmiał się i niepewnie objął Cię ramieniem.
-Na czas urlopu? - uniosłaś wzrok mrużąc oczy.
-Tak, nie często tutaj bywam. - westchnął. - Teraz mam kontuzję i dlatego jestem w domu.
-Sportowiec. - zaśmiałaś się.
-Siatkarz. - dodał z błyskiem w oku. Dało się dostrzec w Jego oczach radość, która towarzyszyła w wypowiedzeniu tych słów.  - Powiedz mi coś o sobie.
-A co byś chciał wiedzieć?
-Wszystko. - zaśmiał się, a Ty podniosłaś się i udałaś się nieco dalej w głąb plaży.
-A więc. - wzięłaś głęboki oddech. - Kila miesięcy temu wzięłam ślub, ale w wyniku strzelaniny mój mąż zmarł. - czułaś, jak po Twoich policzkach spływają łzy. - Wtedy nie potrafiłam sobie z tym poradzić, zamknęłam się w sobie i swoich czterech ścianach. Dlatego przyjaciele na przekór moim słowom wysłali mnie tutaj. A teraz? Teraz nie chcę wracać do Polski, bo tam mam wspomnienia związane z tym wszystkim.'
-Już dobrze, nie płacz. - podszedł do Ciebie i mocno Cię przytulił. Tkwiliście w swoich ramionach dość długo, a Ty nie chciałaś, aby Cę wypuścił ze swoich silnych ramion. Chciałaś w nich tkwić jak najdłużej. Chciałaś, aby ta chwila była wieczna.



~*~

Tak więc mamy piątkę. ;). Nieco opóźniona, ale niestety brak czasu przy końcu wakacji doskwiera i nie miałam czasu, aby cokolwiek naskrobać. Niestety wakacje są już przy końcówce i niebawem czas ruszyć do szkoły. Jak dla mnie zapowiada się bardzo ciężki rok, a Wasz też taki ciężki będzie? ;>

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!


piątek, 23 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 5.





Nie czekając nawet na jakiekolwiek słowo z Jego strony podnosisz się i wraz z Michaelem ruszasz w stronę swojego hotelu. Nie zwracasz uwagi nawet na Jego wołania, które z każdą chwilą stają się coraz to cichsze. Żegnasz się z Michaelem i wchodzisz do hotelu od razu kierując się do swojego pokoju. Zasypiasz niemal od razu, gdy wychodzisz z łazienki.
Tydzień spędzony w Buenos Aires minął bardzo szybko, ale Ty nie miałaś ochoty wracać do kraju. Dlaczego? Czułaś się tutaj lepiej. Nie myślałaś o tym wszystkim co wydarzyło się w Polsce, przez co nie wylewałaś tylu łez. Michael pomógł Ci znaleźć jakieś małe mieszkanie w okolicach plaży. Pomógł Ci przenieść tam swoje rzeczy, jak również pomógł Ci się rozpakować i co najważniejsze pomógł Ci się zaaklimatyzować w nowym miejscu. Wieczorem usiadłaś na schodkach przed swoim domkiem i wpatrywałaś się w zachodzące słońce.

*

Polskie Morze Bałtyckie wraz z plażą. Wynajęty domek na uboczu i w odludziu. Siadasz na schodach i wpatrujesz się w zachodzące słońce. On siada obok Ciebie i chwyta Twoją dłoń. Kładziesz głowę na Jego ramieniu i razem wpatrujecie się w piękny zachód słońce nad polskim Bałtykiem. 
-Kiedyś będziemy mieć taki domek na skraju plaży. - uśmiechnął się obejmując Twoje ramiona swoją ręką. 
-Poważnie? - nieco się ożywiłaś i spojrzałaś w Jego tęczówki.
-Tak. - odgarnął kosmyk Twoich włosów za ucho. - Kiedyś, po ślubie, będziemy mieć mały domek na skraju plaży. Niekoniecznie tutaj w Polsce. Wieczorami będziesz siadała na schodach i wpatrywała się w zachodzące słońce, a rankiem będziesz obserwować piękny wschód słońca. 
-A Ty co będziesz robił?
-Ja? - zaśmiał się pod nosem. - Ja będę siadał obok Ciebie, abyś mogła oprzeć swoją głowę o moje ramie i abyś mogła czuć się bezpieczna. 
-Kocham Cię. - szepnęłaś, a On czule Cię pocałował. 
Przeniosłaś wzrok na niebo, aby nadal wpatrywać się na piękny zachód słońca. Z każdą sekundą chowało się za horyzont, a Ty nie mogłaś przestać się napatrzeć na nie. 

*

Uśmiechnęłaś się na samą myśl o tym wspomnieniu. Tym razem nie wylałaś ani jednej łzy. Bolało wspominanie tego wszystkiego, przecież przeżyłaś z nim wiele wspaniałych dni. Miałaś mnóstwo wspomnień i co najważniejsze nie chciałaś się ich wyrzekać. Z uśmiechem na ustach podniosłaś się i ruszyłaś wzdłuż plaży trzymając w dłoni swoje sandały.  Chłodna woda moczyła Twoje stopy, a gwiazdy oświetlały całą plażę. Usiadłaś przy brzegu i spoglądałaś w niebo.
-Przepraszam, czy coś się pani stało? - usłyszałaś czyjś głos i momentalnie się podniosłaś. 
-Nie, nie. - odrzekłaś i spojrzałaś na owego osobnika. - To znowu Ty. 
-Przeznaczenie? - zaśmiał się i mrugnął okiem. 
-Nie wierzę w przeznaczenie. - zaśmiałaś się i ominęłaś Go kierując się w stronę domku. 
-Mieszkasz tutaj? - dogonił Cię i dotrzymywał Ci kroku. 
-Od niedawna. - uśmiechnęłaś się. - W sumie to od dzisiaj. 
-Jeżeli będziesz chciała z kimś porozmawiać mieszkam niedaleko. - uśmiechnął się i wskazał na mały, bielutki domek w okolicach Twojego, po czym odszedł w jego kierunku. 
Zamurowało Cię. Spodobał Ci się, a teraz możesz Go mieć na wyciągnięcie ręki. 
Możesz Go mieć dla siebie, ale wiesz, że to nie jest łatwe. 
Możesz Go mieć i być szczęśliwą. 
Możesz Go mieć i zacząć wszystko od nowa.



~*~

Mamy piątkę. ;). Nie jest zła, ale zawsze mogła być lepsza, prawda? ;>. Szczerze mówiąc nie wiem jak długo będzie trwałą ta opowieść, jeszcze tego nie przemyślałam. ;c. Możliwe, że będzie ona nieco dłuższa niż te wszystkie, które tutaj umieściłam? Tego jeszcze nie wiem.. ;>
Jak mijają Wam końcowe dni wakacji? Moje niestety nieco nudno. ;c. Może któregoś dnia uraczę Was kilkoma zdjęciami z Niemiec, jeżeli będziecie chciały. ;>. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 



niedziela, 18 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 4.





Czym prędzej wysiadasz z samolotu i odbierasz swoją walizkę. Nie chcesz ponownie się natknąć na owego osobnika. Kiedy wychodzisz na parking podchodzi do Ciebie jakiś nieznajomy facet. Podaje Twoje imię i nazwisko, a Ty zdziwiona wędrujesz za nim. W trakcie drogi do hotelu poinformował Cię, że to Twoi przyjaciele zadzwonili po niego i że jest kuzynem Matyldy. Poprosili go, aby Ci pomógł się zaaklimatyzować w nowym miejscu. Teraz zrozumiałaś fakt, że dość dobrze mówi w języku polskim. Zdziwiłaś się, ale wiedziałaś, że Matylda i Kacper dobrze to zorganizowali. Ale nie wiedziałaś, że wyślą Cię do Argentyny. Tego się po nich nie spodziewałaś. Kiedy tylko zaaklimatyzowałaś się w hotelu, usłyszałaś pukanie do drzwi. Otworzyłaś je i wpuściłaś kuzyna przyjaciółki do środka. Szybko poszłaś się przebrać w coś luźniejszego i po chwili wyszłaś w kwiecistej sukience ponad kolano i spiętych włosach w wysokiego kucyka. Razem z Michaelem wyruszyłaś w miasto w celu zwiedzenia Buenos Aires. Miasto spodobało Ci się. Odkąd pamiętasz chciałaś wyjechać gdzieś za granicę i zwiedzić jakieś inne miasto niżeli Kraków. Planowaliście to z Kamilem, ale niestety nie było tak jak chcieliście. Michael zadawał Ci wiele pytań, tak jak i Ty jemu. Jedno zabolało Cię najbardziej. Usiedliście na ławce, a Ty zaczęłaś mu opowiadać.

*

Cudowny dzień. Miała stanąć przed ołtarzem i powiedzieć najważniejsze "tak" w swoim życiu. Cholernie się bała, ale jednocześnie się cieszyła. Przyjaciółka wraz z matką pomogły jej ubrać suknię, kosmetyczka ją pomalowała, fryzjerka uczesała. Kiedy była gotowa wraz z rodzicami przeszła do salonu. Tam po chwili pojawił się jej ukochany. Otrzymali błogosławieństwo jej rodziców i razem ruszyli w drogę do kościoła. Nie obeszło się bez licznych bram zrobionych przez znajomych, w końcu tak zwyczaj nakazywał. On zdenerwowany wszedł do Świątyni, a ona chwilę po nim. Prowadził ją ojciec, który przed ołtarzem ucałował jej policzek i oddał swoją jedyną córkę innemu mężczyźnie. Mężczyźnie, którego kochała najbardziej na świecie. Cały strach zniknął, kiedy ksiądz rozpoczął ceremonię. Wzajemnie wypowiedzieli słowa przysięgi małżeńskiej, by powiedzieć sobie sakramentalnie i najważniejsze "tak" w całym swoim życiu. Kiedy ksiądz zakończył ceremonie czule się pocałowali, aby uwieńczyć cały sakrament. Przy wyjściu z Kościoła zebrani goście obsypali ich ryżem i grosikami. Nagle usłyszeli odgłos strzału. Jeden, drugi i trzeci. Upadł na schody prowadzące do wejścia do Kościoła. Ona płakała, a on opadał z sił. "Bądź szczęśliwa nawet wtedy, kiedy mnie nie będzie". Ledwo wyszeptał. Pogotowie go zabrało, a ona trwała przy nim, dopóki lekarz nie powiedział najgorszego zdania, które odbijało się echem w jej głowie. "Bardzo mi przykro". Poklepał ją po ramieniu i odszedł.

*

Przejął się. Objął ją ramieniem, a ona poczuła się bezpieczna. Znów wylewała łzy, ale czuła, że wygadała się komuś, kto ją zrozumiał. Czuła, że Michael nie będzie prawił jej kazań, bo tego po raz kolejny by nie zniosła. Kiedy doszła do odpowiedniego stanu podnieśli się i ruszyli w drogę powrotną. Zajęci rozmową, szli przed siebie do czasu, aż ONA nie wpadła na kogoś. Aż nie wpadła na NIEGO.
Poczuła się inaczej.
Poczuła jak serce jej łomocze.
Poczuła, że Jego wzrok przeszywa jej ciało.
Poczuła, że to może być coś więcej.




~*~

Tak więc mamy czwórkę. ;). Nie jestem zadowolona z tego wyżej, ale lepsze to niż nic. ;>. Nasi piłkarze wygrali z Danią - są postępy. ;). Oby tak grali w meczach eliminacyjnych, prawda? ;>. Ja jednak z utęsknieniem oczekuję meczy naszych siatkarzy! Czy Wy też czekacie na to z niecierpliwością? ;D

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl! 



środa, 14 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 3.





Wchodzisz do restauracji, w której byliście umówieni. Rozglądasz się, aż w końcu Go dostrzegasz. Od razu kierujesz się do stolika, przy którym siedzi. Witasz się z Nim pocałunkiem w policzek. Odsuwa Ci krzesło, na którym siadasz. Zamawiacie potrawy i po chwili je otrzymujecie. Życzycie sobie wzajemnie smacznego i pochłaniacie swój posiłek. Po zjedzeniu pogrążacie się w rozmowie. Nie spodziewałaś się do czego dąży ta rozmowa. Nie spodziewałaś się co nastąpi, kiedy Ty przestaniesz mówić. Podniósł się, uklęknął przed Tobą na jednym kolanie, a z kieszeni wyjął małe, czerwone pudełeczko. Otworzył je i spojrzał w Twoje źrenice.
-Zostaniesz moją żoną? - nie przesłyszałaś się, zadał to pytanie, którego się obawiałaś. Kiedy nie słyszał z Twoich ust odpowiedzi nieco posmutniał. Widząc Jego smutne oczy ujęłaś w swoje dłonie Jego policzki i czule musnęłaś Jego usta.
-Tak. - odparłaś nieco ciszej, a On nasunął złoty pierścionek z brylantem na Twój palec. Wstał, chwycił Twoje dłonie, a Ty wpadłaś w Jego ramiona. Uniósł Cię ku górze i okręcił wokół własnej osi. Na sali rozbrzmiały oklaski zgromadzonych tam osób, a z jednego z pomieszczeń wyszedł właściciel restauracji. On poprosił owego mężczyznę o to, czy zrobi zdjęcie. Był nieco zdziwiony, ale kiedy wytłumaczył mu o co chodzi, zgodził się bez żadnego "ale". Po zdjęci, każdy z gości usiadł, a Wy znów wpadliście sobie w ramiona, a Wasze usta połączyły się w czułym pocałunku. Z niedowierzaniem wpatrywałaś się w pierścionek na swoim palcu, kiedy wychodziliście z restauracji. Odprowadził Cię do domu jak prawdziwy gentelmen, a przed drzwiami Wasze usta znów się złączyły w pocałunku. Ty weszłaś do środka, a On odszedł w kierunku swojego osiedla.


*

Znów wspomnienia wzięły górę. Znów nie powstrzymała się i wylała kolejne łzy. Jej przyjaciele siedzieli i patrzyli nie wiedząc co mają zrobić. 
-Co powiesz na małe wakacje? - Matylda objęła ją ramieniem,ale Ty kiwnęłaś przecząco głową odkładając album na stolik.
-Nie daj się prosić, przecież potrzebujesz odetchnąć od tego wszystkiego. - Kacper spojrzał na Ciebie znacząco.
-Odpuście sobie, dobra? - nieco zdenerwowana zerwałaś się na równe nogi. - Mój mąż zmarł miesiąc temu, a ja mam jechać na jakieś pieprzone wakacje, do cholery?! - podniosłaś głos czując jak po Twoich policzkach spływają łzy.Dosłownie wygoniłaś ich ze swojego domu i znów usiadłaś na kanapie.
Odpuścili, ale nie tak jakbyś tego chciała. Po tygodniu wpadli do Twojego mieszkania, oznajmiając Ci, że wjeżdżasz. Matylda zaczęła pakować Twoją walizkę, a Kacper namawiał Cię na ten wyjazd. Protestowałaś, ale nie miałaś innego wyjścia. Po kilkunastu minutach Matylda stanęła w drzwiach trzymając jakieś Twoje ubrania i wygoniła Cię do łazienki. Stanęłaś przed lustrem i doszłaś do wniosku, że wyglądasz tragicznie. Ubrałaś się, pomalowałaś i spięłaś włosy w luźnego kłosa. Przyjaciele oznajmili Ci, że wszystko gotowe i trzymając Cię pod ręce wyszliście z mieszkania. Odwieźli Cię na lotnisko nie mówiąc nawet gdzie Cię wysyłając. Powiedzieli jedynie, że Twoi rodzice się zgodzili. W budynku lotniska pożegnali się z Tobą i odeszli dopiero wtedy, kiedy wiedzieli, że nie uciekniesz. Zajęłaś swoje miejsce w samolocie i niestety obok Ciebie musiało usiąść dwóch mężczyzn. Nie miałaś ochoty wkręcać się w rozmowę z nimi, dlatego włożyłaś do uszu słuchawki. Odpłynęłaś w słowach piosenki, ale nie długo cieszyłaś się spokojem, ponieważ jeden z mężczyzn oparł swoją głowę o Twoje ramię.
-Chyba Pana coś pogięło! - krzyknęłaś niemal na cały samolot, aż się zerwał i rozejrzał dookoła.
-Przepraszam, nie rozumiem. - odpowiedział idealnym angielskim. Wykrzyczałaś to samo zdanie po angielsku, a ten zaczął Cię przepraszać. 
Spodobał Ci się.
Spodobał Ci się Jego głos.
Spodobał Ci się Jego wygląd.
Spodobał Ci się cały On.



~*~

Tak więc mamy trójkę. ;). Za wszelakie błędy przepraszam, pisałam na tablecie, jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam. ;)
Poznaliście imiona przyjaciół, którzy nie odpuścili i wysłali ją na wakacje, a także mniej więcej moment zaręczyn głównej bohaterki i Kamila. ;). A na końcu tajemniczy mężczyzna.. Podejrzewacie kto może NIM być? ;>

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



niedziela, 11 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 2.





Mijały kolejne dni, a ona dalej żyła wspomnieniami. Nie potrafiła odnaleźć się w roli wdowy, przecież była kilka dni po ślubie. Przecież miała zacząć najszczęśliwsze życie po tym, jak stanie przed ołtarzem. Ale tego dnia musiała przetrwać Jego pogrzeb. Nogi się jej uginały, dlatego z jednej strony podtrzymywał ją najlepszy przyjaciel jej męża, a z drugiej jej najlepsza przyjaciółka. Po powrocie usiadła na kanapie i znów do ręki wzięła swój album,który zapełniony był ich wspólnymi zdjęciami. Znów po policzkach zaczęły płynąć strumyki łez. Znów zaczęła przewracać kartki w albumie, ale przerwało jej pukanie do drzwi. Niechętnie do nich podeszła odkładając ówcześnie album na stolik. Otworzyła dębowe drzwi i wróciła do salonu siadając na kanapie z podkulonymi nogami.
-Nie możesz tak żyć tymi wspomnieniami. - westchnęła siadając obok niej. - Życie toczy się dalej.
-On nie chciałby, abyś cierpiała teraz. - westchnął siadając z drugiej strony. Nie reagowałaś, przeglądałaś wspólne zdjęcia. Zatrzymałaś się na jednym z nich.

*

Była wściekła na Niego, bo zapomniał o spotkaniu, na które umawiali się tydzień wcześniej. Rozumiała, że praca pochłania Jego czas, ale nie potrafiła zrozumieć dlaczego nawet nie poinformował jej o tym, że się nie pojawi. Zdenerwowana weszła do mieszkania rodziców, po czym wbiegła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Tak, mimo iż miała te dwadzieścia cztery lata nadal mieszkała u rodziców. Schowała głowę w poduszkę i rozpłakała się jak mała dziewczynka. Czekała tydzień na to jedno spotkanie, czekała tydzień, aby Go zobaczyć i przytulić się do Niego, a On tak po prostu to olał. 
-Kochanie, masz gościa. - w drzwiach pojawiła się jej mama, a po chwili zniknęła, a ona usłyszała pukanie do drzwi. Doskonale wiedziała czyje to pukanie, bo tylko On potrafił tak delikatnie, a zarazem stanowczo pukać. 
-Wiem, zawaliłem, ale nie chciałem, aby tak wyszło. Tak cholernie Cię przepraszam, kochanie. - poczuła ja materac łóżka ugina się pod ciężarem Jego ciała. Nie odwróciła się, bo pomimo tych słów nadal była cholernie wściekła na Niego. - Kochanie, nie złość się już. - pogładził dłonią jej plecy, a ona podniosła się i spojrzała na niego zapłakanymi oczami. - Nie płacz. 
-Jak mam nie płakać do cholery?! - krzyknęła wstając z łóżka. - Jak mam nie płakać skoro czekam na to cholerne spotkanie z Tobą od tygodnia, a Ty nawet nie raczysz poinformować mnie, że się spóźnisz?! - po jej policzkach znów popłynęły łzy, a On podniósł się i stanął naprzeciw niej.
-Wiem kochanie, ale nie chciałem Cię zawieźć. - otarł kciukiem jej łzy, a po chwili mocno do siebie przytulił. Tego potrzebowała. Jego bliskości i ciepła Jego ramion. - Kocham Cię i nie pozwolę, abyś wylewała łzy przeze mnie. 
-Ja też Cię kocham, Kamil. - uśmiechnęła się i ponownie wtuliła w Jego ramiona. Siedzieli do późnych godzin nocnych ciesząc się swoją bliskością. Rozmawiali, śmiali się, aż w przypływie emocji zrobili sobie zdjęcia. Tak zwane sweet focie, które przyprawiały o uśmiech na twarzy. Szczęście biło od ich uśmiechów na fotografii i doskonale opisywało ich uczucia w tamtej chwili.

*

Przyjaciele siedzieli i wsłuchiwali się w tę opowieść. Wiedzieli jak bardzo cierpi i jak bardzo brakuje jej Kamila. Wiedzieli też, że muszą zrobić wszystko, aby ona powróciła do normalnego życia.
Obiecali sobie, że jej pomogą.
Obiecali sobie, że nie pozwolą jej płakać tak jak to On jej obiecał.
Obiecali sobie, że zrobią wszystko, aby żyła pełnią życia. 
Obiecali jej i słowa pragnęli dotrzymać.




~*~

Mamy dwójkę. ;D. Rozdział ujdzie, chociaż nie jestem z niego za bardzo zadowolona, ale cóż. ;). Taka jest moja opinia. ;). 
Rozdziały mniej więcej wszystkie będą takiej długości, ale nie jestem pewna, czy każdy, bo nie wiem jak będzie z weną i nie wiem jak będzie z czasem. ;D. Ale postaram się, aby tak było. ;). 
Jak Wam się podoba? Co o tym myślicie? Ujdzie czy raczej nie? ;>

Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 



czwartek, 8 sierpnia 2013

Zagubiona w losu grach. - 1.






Wszystko układało się idealnie. Ich miłość kwitła. Zaręczyny, a później wybór białej sukni. Wybór sali weselnej, wysyłanie zaproszeń do rodziny i znajomych. Wieczór panieński, aż w końcu ten jeden, jedyny dzień w życiu. Fryzura, makijaż i ubranie sukni. Błogosławieństwo rodziców i wyjazd do Bazyliki, gdzie miał odbyć się ślub. Wejście do kościoła z ojcem, który oddaje swoją jedyną córkę innemu, najważniejszemu mężczyźnie w jej życiu. Przysięga małżeńska i sakramentalne "tak" wypowiedziane bez wahania przez obydwie strony. Wyjście z kościoła i ryż wraz z grosikami, którymi zostali obsypani. Głośne skandowanie "Gorzko, gorzki!" przez zebranych gości przed kościołem i pocałunek. A później? Strzał, strzelanina niczym w filmie. On pada na ziemię, a ona klęka przed Nim zalewając się łzami. Szarpie nim krzycząc, aby jej nie zostawiał, ale jest za późno kiedy nadjeżdża karetka na sygnale. Przyjaciele wraz z rodziną starają się ją odciągnąć od Niego, ale na marne. Trwa przy Nim w trakcie drogi do szpitala i czeka aż ktokolwiek powie jej co się z Nim dzieje.
-Przykro mi. - słyszy od lekarza, który wyszedł z sali, w której się znajdował jej mąż. Zanosi się płaczem i osuwa się po ścianie. Jego wierny przyjaciel podnosi ją i odwozi do mieszkania, które miało być ich. Otwiera album ze wspólnymi zdjęciami, a łzy nieustannie spływają po jej policzkach. Nie zdjęła nawet sukni, która cała została umazana Jego krwią. W każdym zdjęciu ma jakieś wspomnienie z Nim związane. Na każdym zatrzymuje się na kilka minut i wspomina.

*

Siedzą szczęśliwi na parkowej ławce. On trzyma jej dłoń bojąc się, że ucieknie, a ona opiera głowę o Jego ramię uśmiechając się. Siedzą nieprzerwanie w ciszy, która nie jest krępująca, ale daje im chwilę szczęścia i spokoju. Dopiero po jakimś czasie On się odzywa.
-Jesteś największym szczęściem, jakie mnie spotkało. - szepcze, po czym czule ją całuje.
-Jesteś jedynym szczęściem, jakie mnie spotkało. - delikatnie się uśmiecha i wtula się w ramiona, w których ma wszystko, czego pragnęła jako mała dziewczynka. Musnęła wargami Jego policzek, a między nimi wyrosła dwójka ich przyjaciół, którzy zaczęli bić im brawo i gwizdać. Przywitali się i razem ruszyli w stronę pobliskiego kąpieliska. Wykorzystali sytuację, bo w późno popołudniowych godzinach niewiele osób tam bywało, więc mieli praktycznie całą sztuczną plażę dla siebie. Rozłożyli się w czwórkę w jednym miejscu. On chwycił jej delikatną i drobną dłoń, aby pomóc jej wstać, a już po chwili biegli w stronę wody trzymając się za ręce. W wodzie nie odstępowali siebie na krok, a ich przyjaciółka pstrykała im zdjęcia. Na każdym wyglądali na szczęśliwie zakochanych, bo przecież tacy byli. Do szczęścia nie potrzebowali niczego innego, bo mieli siebie. Mieli siebie i swoją miłość. Przyjaciółka nie odstępowała ich i na każdym kroku robiła im zdjęcie. Nawet kiedy się zakrywali te zdjęcia wyglądały świetnie, bo biła od nich nieopisana miłość. Zebrali swoje rzeczy i w czwórkę wyszli. Oni poszli w swoją stronę, a przyjaciele w swoją.


*

Tak, ona cierpiała. W dniu swojego największego szczęścia straciła je.
Straciła swoją wielką miłość.
Straciła swoje wielkie szczęście.
Straciła to, o co walczyła przez całe cztery lata.
Straciła wszystko.
Jej serce rozbiło się na miliardy kawałeczków.




~*~

Tak oto zaczynamy coś nowego. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę tym i że już tego nie zrobiłam wstawiając pierwszą część. :D. 
Proszę o szczere komentarze i opinie, bardzo mi na nich zależy! ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Trudno jest się odkochać. - 6.





Następnego dnia po zakończeniu pracy wędrujesz najpierw do restauracji, gdzie zjadasz szybki obiad, po czym od razu ruszasz pod adres, który wcześniej wysłała Ci Ewelina. Przed drzwiami gabinetu czeka już na Ciebie. Witasz się z nią i razem wchodzicie do jej gabinetu. Nie masz zamiaru robić niczego innego niżeli zajmowanie się papierkową robotą, bo przecież po to tutaj przyszłaś. Jesteście tak pochłonięte pracą, że nawet nie zauważacie, kiedy do gabinetu Eweliny wchodzi Michał. Wita się z Tobą, a później wędruje do Eweliny, którą wita czułym pocałunkiem.
-Ej no, proszę Was, nie przy ludziach. - śmiejesz się i zakrywasz oczy dłonią, na co owa dwójka reaguje tak samo.
-Znajdź sobie kogoś to nie będzie to dla Ciebie dziwne. - brat od razu się odgryza, a z Twojej twarzy znika uśmiech.
-Dobra Ewka, skończone. - dodajesz po dłuższej chwili i zadowolona ze swojej pracy podnosisz się. - Będę już się zbierać.
-Poczekaj. - narzeczona brata chwyta Cię za dłoń. - Nie chciałabyś tutaj pracować?
Zamierasz. Nie masz pojęcia co jej odpowiedzieć. Z jednej strony chcesz wyrwać się z instytucji, w której dotychczas pracujesz, ale z drugiej nie chcesz pracować w stołecznym klubie siatkarskim. Dlaczego? Bo przecież nie chcesz spotkać się z Nim. Wiesz doskonale, że nie zniesiesz Jego widoku, ale z drugiej strony chcesz udowodnić, że jesteś silna i nic nie jest Ci straszne.
-Mogę wpadać po pracy. - dodajesz po myślowych rozterkach, a ona wpada w Twoje ramiona i całuje Twój policzek.
-Chodź, pokażę Ci cały budynek. - ciągnie Cię za dłoń i prowadzi po nieznanych korytarzach. Pokazuje Ci biuro głównego sponsora, po czym kierujecie Cię dalej i zapoznaje Cię z prezesem klubu. Cieszy się z tego, że Ewelina znalazła kogoś kto będzie mógł jej pomóc w pracy. Razem z prezesem wędrujecie na halę, gdzie ku Twojemu niezadowoleniu siatkarze mają trening. Starasz się jakoś wykręcić z tego, ale niestety nie udaje Ci się, a do tego Twój rodzony brat staje po stronie swojej narzeczonej i prezesa klubu.
-Słuchajcie panowie, mamy nowego członka naszej menadżerskiej załogi. - prezes krzyknął na całą salę, a zaraz za nim rozeszło się echo jego słów. Momentalnie każdy z graczy odwrócił się w Waszą stronę, a na czele ich trener. Każdy podszedł i przedstawił się. Każdy z wyjątkiem Jego. Kiedy tylko wyszliśmy z sali zabrałam płaszcz z gabinetu Eweliny i wyszłam z budynku.
-Poczekaj! - dało się usłyszeć krzyk dobiegający od wejścia głównego budynku. Nie zareagowałaś tylko nadal szłaś w swoją stronę. Podbiegł do Ciebie i chwycił Twoją dłoń. - Porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym rozmawiać. - odparłaś niemalże niedosłyszalnie.
-To nie było tak jak myślisz. - westchnął i stanął przede mną. W Jego oczach dało się dostrzec smutek i żal. Ale dlaczego? Tego nie wiedziałaś. - Ja się rozstałem z żoną, jesteśmy po rozwodzie. Nie chciałem Ci o tym mówić, ale za bardzo się to skomplikowało.
-Mogłeś od razu powiedzieć, że jesteś po przejściach, ale lepiej.. - nie dał Ci dokończyć, tylko wpił się w Twoje usta, a Ty nie chciałaś aby przestał. - Zacznijmy od nowa.
-Niech będzie. - delikatnie się uśmiechnęłaś i wyciągnęłaś dłoń w Jego stronę. - Jestem Liliana, miło mi.
-Jestem Michał, Michał Ruciak. - uścisnął delikatnie Twoją dłoń, po czym złożył delikatny pocałunek na Twoim policzku.
Tak to właśnie teraz dotarło do Ciebie jak bardzo jeden człowiek może zmienić życie drugiej osoby.
Tak to właśnie teraz zrozumiałaś ile On znaczył dla Ciebie od momentu poznania.
Tak to właśnie teraz dotarło do Ciebie to, jak trudno jest się odkochać.




~*~


Tak oto kończy się ta historia. Może nie jest ten koniec taki jaki chciałam aby był, ale cóż. Lepsze to niż nic, prawda? Swoją drogą i tak pociągnęłam tę historię nieco dłużej, więc źle nie jest. ;)
Dowiedziałyście się imię głównego bohatera, jak zwykle na końcu.. Wpadłyście na to czy niekoniecznie? ;D

Pozdrawiam, inaccessiblegil!




wtorek, 30 lipca 2013

Trudno jest się odkochać. - 5.






Nie wiesz co się z Tobą dzieje. Nie wiesz dlaczego na wieść o tym iż jest menadżerem stołecznego klubu do Twoich oczu napłynęły łzy. Może po prostu to dziwne ukłucie w sercu, które się pojawiło po tym jak wypowiedziała te słowa sprawiło iż łzy pojawiły się w Twoich oczach. Nie chciałaś dłużej siedzieć w ich towarzystwie, więc stwierdziłaś iż musisz wracać do biura. Pożegnałaś się i niemal biegiem wyszłaś z restauracji. Zadzwoniłaś do swojego szefa i poinformowałaś go, że źle się czujesz. Ten pozwolił Ci wrócić do domu i dał Ci dwa dni wolnego. Weszłaś do mieszkania, zajrzałaś do lodówki, która świeciła pustkami i postanowiłaś udać się na zakupy. Po kilkunastu minutach spaceru weszłaś do pobliskiego supermarketu. Tam przechadzając się po sklepowych alejkach pakowałaś jedynie najpotrzebniejsze rzeczy do wózka, nie omijając oczywiście alejki z alkoholami, przy której zatrzymałaś się nieco dłużej. Wybrałaś swoje ulubione wino i do tego butelkę czerwonego Kupferberga, po czym od razu udałaś się do kasy. Zapłaciłaś za zakupy i od razu ruszyłaś w stronę swojego osiedla. Znów na kogoś wpadałaś i znów był to On, przeprosił Cię i chciał porozmawiać, ale Ty jedynie odwróciłaś się i dalej szłaś niewzruszona. W mieszkaniu rozpakowałaś zakupy, i przygotowałaś kolację, aby później nie martwić się tym. Wzięłaś długi, relaksujący prysznic i ubrałaś się w luźne dresy. Przecież w tym czułaś się najlepiej. Kiedy zasiadłaś do kolacji nie zdążyłaś nawet ruszyć widelca, bo ktoś zaczął dobijać się do Twoich drzwi. Niechętnie podniosłaś się i jednym szybkim ruchem otworzyłaś swoje "wrota".
-Siostra, co jest? - nie czekał nawet na Twoje zaproszenie, tylko od razu wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
-Jasne, wejdź. - odparłaś z ironiom w głosie. - Gdyby w salonie siedział jakiś nagi facet też byś tak wszedł?
-Nie wygłupiaj się, tylko odpowiedz mi na pytanie. - mruknął pod nosem i zabrał z Twojego talerza kromkę chleba.
-Nic, a co ma być? - westchnęłaś i zabrałaś się za swój posiłek.
-Nie mydl mi tutaj oczu, bo widziałem w tej restauracji.
-Boże, odpuść sobie, ok? - powiedziałaś nieco zdenerwowana. - Tylko po to przyszedłeś?
-Nie. - westchnął. - Ewelina się pytała czy pomogłabyś jej w księgowości. Powiedziałem, że tak.
-Nie pomyślałeś o tym, że nie chcę?! - niemalże krzyknęłaś podnosząc się z krzesła. - Zawsze wszyscy podejmują za mnie decyzję, do cholery!
-Ej, nie musisz krzyczeć. Ona się na tym nie zna, a Ty tak.
-Ale ja mam swoją pracę i swoje życie prywatne, nie sądzisz?!
-Boisz się, że spotkasz tego kolesia?
-Michał, to nie tak..
-Trafiłem. - westchnął stając za Tobą i delikatnie Cię objął. - Pokaż mu, że nie przejęłaś się jego słowami i udowodnij mu, że nie jest jedyny na świecie.
-O której i kiedy? - nieco się ożywiłaś. Przecież Michał zawsze wiedział jak Cię podejść, abyś się zgodziła.
-Jutro po pracy jakbyś mogła do niej zajrzeć.
Zgodziłaś się. Nie wiedzieć dlaczego zgodziłaś się. A może po prostu chciałaś zobaczyć Jego? Może po prostu chciałaś zobaczyć, czy ktoś na Niego czeka po treningach, czy ma żonę czy to dziecko było jedynie wpadką. Ale przecież taki ktoś jak On jest rozchwytywany przez kobiety. Ale zgodziłaś się, chcąc udowodnić Mu, że nie unikasz jego osoby. Ale teraz jedynie zastanawiałaś się ja kto będzie wyglądało.




~*~

No i mamy piątkę. Coraz bliżej końca tej historii, tyle Wam powiem, kochane. :D. Swoją drogą, jakoś tak tę historię pisze mi się najlepiej, choć nie wiem dlaczego. Jestem jedynie ciekawa czy zaskoczę Was, kiedy wyjawię Jego imię. ;D
Jak tam mijają Wam wakacje? ;>. Też macie codziennie takie upały jak ja? ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!




czwartek, 25 lipca 2013

Trudno jest się odkochać. - 4.





Starasz się wrócić do normalności, bo przecież Jego życie nie może mieć wpływu na to co się z Tobą dzieje. Masz świadomość, że nic Cię nie łączyło z owym zawodnikiem stołecznego klubu i zapewne nic Was łączyć nie będzie. Tak, właśnie tak sobie to wszystko tłumaczyłaś, ale czy to było racjonalne tłumaczenie? Tego nie wiesz i zapewne szybko się nie dowiesz, bo od ostatniego Waszego spotkania minęły trzy tygodnie. Twoje życie znów wróciło do szarości, a Ty straciłaś nadzieję, że ktoś Cię pokocha i będziesz w końcu szczęśliwa. Straciłaś nadzieję na to, że Twój wygląd może kogoś przyciągnąć do Ciebie. Straciłaś nadzieję na to, że kiedykolwiek ułożysz sobie życie, a w zamian za to zwiększyły się szanse na to, że zostaniesz starą panną. Śmiałaś się sama z siebie tłumacząc sobie, że do szczęścia brakuje Ci tylko gromadki kotów, którymi mogłabyś się opiekować. W głębi duszy wyśmiewasz samą siebie za to głupie myślenie, ale innego wyjścia nie widzisz.
Tego dnia tak jak i każdego innego wstajesz kilka minut po godzinie szóstej. Po codziennej, porannej toalecie ubierasz się, po czym robisz delikatny makijaż.Zjadasz śniadanie, a drugie śniadanie chowasz do torebki, po czym zabierasz płaszcz, torebkę i wychodzisz z mieszkania. Po dojściu do instytucji od razu wchodzisz do swojego gabinetu i zajmujesz się pracą, której teraz oddajesz się w całości. Nie orientujesz się nawet kiedy Twój brat wchodzi do Twojego gabinetu, przecież jesteś tak w całości pochłonięta pracą.
-Siostra, odpuść sobie już i chodź ze mną na obiad. - staje za Tobą i daje Ci buziaka w policzek. Zostawiasz wszystko i podnosisz się. - Przedstawię Ci moją narzeczoną. - drapie się nieco skrępowany po karku, a Ty tylko się uśmiechasz.
-Mam nadzieję, że pasuje do Ciebie i nie ma dzieci. - zaśmiałaś się, ale po chwili Twój uśmiech zniknął z twarzy. Przecież w Twojej głowie od razu pojawił się On i te chore myśli, które tak sprytnie udawało Ci się dusić w sobie. Kiedy tylko wchodzicie do pobliskiej restauracji Michał od razu dostrzega swoją ukochaną, podchodzi do niej i czule się z nią wita, a w Ty czujesz jak gotuje się w Tobie krew od tych ich wszystkich czułości. Zapoznaje Cię ze swoją wybranką. Dowiadujesz się, że ma na imię Ewelina. Czujesz się przy niej nadmiar swobodnie. Jednak kiedy wchodzicie na temat pracy od razu czujesz się dziwnie. Mówisz jej, że jesteś księgową, a ona Cię podziwia za to, że masz tyle cierpliwości do innych ludzi, bo przecież twierdzi, że to jest bardzo ciężka praca. Teraz czujesz się zdecydowanie lepiej, bo Twoja praca nie odrzuciła jej od Ciebie, ale czułaś, że zrozumiała Cię poniekąd.
-A Ty czym się zajmujesz? - w końcu decydujesz się na zadanie tego pytania, chociaż wiesz, że ma zapewne ciekawszą pracę niżeli Twoja.
-Jestem menadżerem stołecznego klubu siatkarskiego. - uśmiecha się w Twoim kierunku, a w Tobie coś pęka i czujesz jak do Twoich oczu napływają łzy.




~*~

Mamy czwórkę! ;D. Trochę później ją dodałam niżeli planowałam, ale po osiemnastce kolegi nie byłam w stanie i wiele różnych spraw też miało na to wpływ. ;D. Ale powiem Wam, że się wybawiłam i impreza mi się podobała, o! To tyle jeżeli chodzi o mnie. ;d
Jak Wam się podoba rozdział? ;>

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



sobota, 20 lipca 2013

Trudno jest się odkochać. - 3.




Ruszasz w stronę pobliskiego postoju taksówek, kiedy dociera do Ciebie nawoływanie.
-Poczekaj! - nie reagujesz lecz nadal idziesz we wcześniej obranym kierunku. -Wytłumaczę Ci to. - czujesz jak łapie Cię za ramię i sprytnym ruchem obraca w swoją stronę.
-Daj mi spokój. - syczysz przez zaciśnięte zęby i wyrywasz rękę z jego uścisku.
-Proszę Cię, przejdźmy się. - spogląda w Twoje oczy, a Tynie potrafisz mu odmówić.
-Masz zamiar tak iść bez słowa? -  przerywasz panującą ciszę, która trwała miedzy Wami od momentu odejścia od Impresji.
Doczekałaś się. Opowiada Ci historię swojego spóźnienia się. Mówi wszystko ze szczegółami. Nie pomija też szczegółu o chorym dziecku, a Ty nie potrafisz w to uwierzyć. Nie potrafisz uwierzyć w to, że osoba, która zrobiła na Tobie wrażenie ma dziecko. Nie dociera to do Ciebie, a nawet nie chcesz aby kiedykolwiek to dotarło do Twojej osoby. Jesteś w totalnym szoku, a kiedy pyta się Ciebie czy teraz już rozumiesz dlaczego się spóźnił nie potrafisz wydobyć z siebie ani jednego słowa. Jedynie spoglądasz na niego, a nie chcąc mu pokazać, że te czułe słówka o jego dziecku Cię zabolały do tego stopnia,że do oczu zaczęły napływać Ci łzy,po prostu odchodzisz od niego. Nie reagujesz nawet na jego nawoływania z prośbą o to, abyś go zrozumiała i mimo tego dała szansę. Nie potrafisz tego zrobić, po prostu nie jesteś w stanie. Wchodzisz zapłakana do swojego mieszkania i pierwsze co robisz to wpadasz do łazienki. Bierzesz długi prysznic, po czym wychodzisz, spinasz włosy w koka i zakładasz na siebie dres. W salonie sięgasz po butelkę wina i znów siadasz na zimnych balkonowych kafelkach i zatapiasz usta w alkoholu. Dobrze wiesz, że w niczym Ci to nie pomoże, ale po prostu masz już tow zwyczaju po tym, jak każdy kolejny facet zrobił Ci nadzieję i okazał się totalnym dupkiem. Tak też było tym razem. Zauroczył Cię swoim uśmiechem, swoimi cudownymi oczami, całym sobą. Ale okazało się, że ma dziecko. Tego nie potrafiłaś przełknąć. To było o wiele za dużo. Może i spodobał Ci się, ale wyznanie o dziecku sprawiło, że coś ukuło Cię tam w środku. Może w sercu?
Następnego dnia nie idziesz do pracy. Tłumaczysz się tak zwaną grypą jednodniową. Nie wychodzisz nawet ze swojego mieszkania.Cieszysz się, że z głodu nie umrzesz, bo dzień wcześniej Michał pomógł Ci zrobić zakupy. Nie odbierasz od nikogo telefonu, a kiedy ktoś dobija się do Twoich drzwi udajesz, że nikogo nie ma. Zadowala Cię jedynie fakt, że Michał nie będzie się dobijał, bo przecież wyjechał. Z jednej strony się cieszysz, ale z drugiej wiesz, że nie masz się komu wygadać. Siadasz przed telewizor i przeskakujesz z kanału na kanał. Mecz siatkówki? Nie lubiłaś tego za bardzo, ale nic ciekawszego nie znalazłaś. Nie widziałaś nic ciekawego w przebijaniu piłki, żaden sport tego typu Cię nie interesował. Zbliżenia na poszczególnych zawodników, a Ty zamierasz widząc Jego wśród zawodników.




~*~

Rozdział dodany o iście nieludzkiej godzinie. Wy pewnie przewracacie się teraz na drugi bok, a ja niestety dzisiaj tak nie mogę. ;c. Mądra ja kupiłam sukienkę, ale nie mam do niej butów i muszę teraz jechać do miasta i ich szukać. ;c. A do tego jeszcze prezent urodzinowy trzeba skończyć.. Tak więc wiecie..
Co do rozdziału co nieco może się wyjaśniło. Owy mężczyzna ma dziecko, jestem ciekawa czy wpadniecie na pomysł o kim mowa? ;D
Tak wiec życzę Wam miłego dnia, wieczoru i nocy, a ja w tym czasie będę balować na osiemnastce kolego. ;D
Dobra kończę to, bo wyjdzie dłuższe od rozdziału, a tego bym nie chciała. ;o

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



czwartek, 18 lipca 2013

Trudno jest się odkochać. - 2.





Budzisz się następnego dnia. Znów nie masz ochoty wychodzić z łóżka, ale niestety nie możesz nie pójść do pracy. W dość szybkim tempie bierzesz prysznic, ubierasz się, z blatu kuchennego stołu zabierasz jedynie jabłko i po drodze bierzesz torebkę i wychodzisz zamykając za sobą drzwi. Kiedy tylko wchodzisz do budynku witasz się ze wszystkimi i od razu zamykasz się w swoim gabinecie. Nie korzystasz nawet z przysługiwanej Ci przerwy, bo doskonale wiesz, że nie ma w Twoim otoczeniu osoby, z którą mogłabyś spokojnie porozmawiać i porozmyślać nad czymś innym niżeli podatek VAT czy deklaracje PIT-37 czy też innego tego typu rzeczy. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś zupełnie inna od tych wszystkich osób pracujących w owej korporacji. Cieszysz się z faktu, że nadchodzi koniec Twojej męczarni w tym dniu, ale Twoje szczęście przerywa Ci wpadający do Twojego gabinetu szef, a chwilę po nim do Twojego gabinetu wpada jakiś mężczyzna. Od razu poznajesz owego osobnika, ale masz nadzieję, że on nie poznaje Ciebie. Szef wychodzi, a Ty mimo iż skończyłaś już pracę musisz zająć się klientem. Nie pawasz optymizmem, ale wiesz, że taka jest Twoja praca i wiesz, że musisz być miła dla owego mężczyzny mimo swego złego nastroju.
-W czym mogę pomóc? - przerywasz niezręczną ciszę, która panowała od momentu pojawienia się Go w Twoim gabinecie.
-Chyba skądś panią znam. - odpowiada po chwili zastanowienia i delikatnie się uśmiecha.
-Wydaje się panu. - od razu odpowiadasz i powtarzasz swoje pytanie. - W czym mogę pomóc?
-Wyjdziemy dziś wieczorem na kawę? - uśmiecha się szarmancko. - W końcu jestem pani coś winny za ten mały wypadek.
-Nie trzeba, nie jestem zła. - sztucznie się uśmiechasz i wstajesz. - Przepraszam, ale jeżeli nie ma pan nic sensownego to skończyłam już pracę, a nie mam ochoty z panem siedzieć w tych czterech ścianach.
-O osiemnastej w Impresji. - puszcza Ci oczko, podnosi się i wychodzi.
Cała zdenerwowana wychodzisz z biura, robisz małe zakupy i wracasz do swojego mieszkania. Przygotowujesz obiad, a ku Twojemu zdziwieniu rozlega się odgłos pukania do drzwi. Otwierasz je i witasz się ze swoim bratem. Zapraszasz go na obiad i razem z nim spożywasz swój posiłek. Jak zwykle buzie Wam się nie zamykają i rozmawiacie o wszystkim, a tak w zasadzie to o niczym sensownym. W końcu zbierasz się na odwagę i opowiadasz mu o owym osobniku. Mówisz mu nawet to,że zaprosił Cię dziś wieczorem do Impresji, ale nie masz zamiaru się tam pojawić. Karci Cię swoim wzrokiem jak i również prawi Ci kazanie na ten temat, bo przecież jesteś "totalną idiotką" nie chcąc skorzystać z takiej możliwości. Namawia Cię na wyjścia, czeka aż się przebierzesz i odwozi Cię pod wskazany przez Ciebie wcześniej adres.
-A co jeżeli on sobie tylko ze mnie żartuje? - wzdychasz kiedy samochód Michała zatrzymał się.
-Siostra, uwierz w końcu w siebie! - posyła Ci kojący uśmiech, całuje w czoło i ponownie się uśmiecha.
Otwierasz drzwi samochodu, wysiadasz i czekasz aż Michał odjedzie. Wchodzisz do środka i rozglądasz się dookoła. Nie widzisz owego osobnika, dlatego kierujesz się w stronę wyjścia. Zrezygnowana otwierasz drzwi wejściowe i wychodzisz.




~*~

Tak więc mamy drugą część. ;). Kolejna będzie dodana jak tylko znajdę chwilkę czasu. Możliwe, że w sobotę, ale nie jestem pewna czy znajdę czas. ;). Jeżeli nie to na pewno dodam kolejną część w niedzielę. ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



wtorek, 16 lipca 2013

Trudno jest się odkochać. - 1.





Siedzisz na przystanku autobusowym, a w uszach rozbrzmiewa dźwięk piosenki Pezeta "Spadam". Wsłuchujesz się w słowa owej piosenki, aż w końcu podjeżdża Twój autobus. Wchodzisz, kupujesz bilet jednostrefowy, zajmujesz jedno z wolnych miejsc i ponownie wkładasz do uszu słuchawki. Wchodzisz w swój własny świat. W świat, który sprawia, że żyjesz i masz świadomość, że życie nie polega jedynie na wstaniu, pójściu do szkoły czy zjedzeniu obiadu. Wręcz przeciwnie. Wtedy czujesz, że tak na prawdę żyjesz. Wchodzisz w świat, który sama sama sobie tworzysz. Wchodzisz w świat, który jest dla Ciebie azylem. Wchodzisz w świat, który jest dla Ciebie odizolowaniem się od rzeczywistości. Wchodzisz w świat, w których wszystko jest idealne. Żyjesz swoimi myślami do czasu, aż wysiadasz z autobusu i kierujesz się w stronę swojego osiedla. Tam w domu witają Cię Twoi rodzice z wielkim uśmiechem na twarzy, tak samo jak i Twój o rok starszy brat. Zawsze się z nim rozumiałaś i to było dla Ciebie najważniejsze. Jeżeli nie miałaś wsparcia w rodzicach to na jego pomoc zawsze mogłaś liczyć. Mogłaś wpaść do niego do pokoju nawet w środku nocy, mogłaś wypłakać się na jego ramieniu, a on po prostu siedział i słuchał. Taki właśnie był i nadal jest Michał. Każdego dnia dziękujesz mu za to, że przez tyle lat był przy Tobie i Cię wspierał. Tak też było i tego wieczoru, kiedy zostałaś zaproszona na kolację do rodziców. Atmosfera jak zawsze była napięta, bo przecież rodzice bardziej cieszyli się z osiągnięć Michała niżeli Twoich. Przecież Ty byłaś dla nich zwykłą księgową z nic nie wartym wykształceniem. To bolało Cię najbardziej. Nie doceniali Twojej pracy, ani tego wszystkiego co robiłaś. Michał natomiast był zupełnym przeciwieństwem rodziców. Wspierał Cię, kiedy miałaś jakikolwiek problem zawsze był przy Tobie i pomagał Ci. Wiedziałaś, że to właśnie dzięki niemu nadal jesteś na tym świecie, bo to on pozwolił Ci uwierzyć w siebie i swoje możliwości.
Cieszysz się z faktu, że kolacja wreszcie dobiega końcu, żegnasz się z rodzicami i wychodzisz razem z Michałem z mieszkania. Jak to zawsze macie w zwyczaju, buzie Wam się nie zamykają. Proponuje Ci podwózkę, jednak odmawiasz i stawiasz na wieczorny spacer. Nie chcesz za bardzo go naciągać na jego łaskę, chociaż wiesz, że gdybyś tak powiedziała jeszcze oberwałabyś po głowie za takie stwierdzenie. Zbyt dobrze go znasz. Odprowadzasz go do samochodu i na parkingu się z nim żegnasz. Kiedy odjeżdża machasz mu, a sama udajesz się w stronę swojego osiedla. Znów wkładasz do uszu słuchawki i wchodzisz w swój własny świat. Do czasu. Czujesz jak ktoś na Ciebie wpada. Słuchawki wypadają z Twoich uszu, a pod tyłkiem czujesz kostkę chodnikową. Spoglądasz ku górze i zdenerwowana wstajesz.
-Przepraszam, nie widziałem Cię. - podaje Ci rękę, jednak nawet jej nie chwytasz.
-Jasne, jestem tak bardzo mała, że mnie nie widać. - ironizujesz i odchodzisz dalej.
-Jeżeli będę mógł Ci to jakoś wynagrodzić to dzwoń. - wystawia ku Twojej osobie dłoń wraz z wizytówką. Dziwisz się, ale chwytasz ją w swoją małą dłoń i chowasz ją do kieszeni spodni.
-To nie będzie potrzebne. - mruczysz i odchodzisz w głąb ulicy. Wchodzisz do swojego bloku, a po chwili znajdujesz się w swoim mieszkaniu. Wyciągasz z kieszeni wizytówkę i odkładasz ją na stół. W jedną rękę chwytasz butelkę wina, a w drugą kieliszek. Siadasz na balkonie i zatapiasz swoje usta w alkoholu.




~*~

Tak więc startujemy z nową opowieścią. ;). Wróciłam z wakacji, jestem wypoczęta i szczęśliwa, ale z drugiej strony smutna. ;c. Chciałam zostać tam dłużej, ale niestety to co dobre, szybko się kończy. ;c. Tak więc póki co jestem tutaj, a niebawem zacznę coś nowego. ;). Mam nadzieję, że się Wam spodoba! ;)
A jak Wam mijają wakacje? ;>

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



czwartek, 4 lipca 2013

Ważna informacja!






Chciałam Was poinformować, że muszę zawiesić działalność tutaj, ponieważ wyruszam na wakacje. Zapewne zauważyliście, że ostatnio nie dodawałam nowych wpisów. Nie chciałam zaczynać nowej historii, ponieważ nie jestem pewna czy będę miała dostęp do internetu i czas na to, aby cokolwiek dodać. ;). Mam nadzieję, że mimo wszystko poczekacie aż wrócę i nadal będziecie czytać moje wypociny! ;)
A teraz życzę udanych wakacji, kochane! ;D

Nach Deutschland fahren! <3



Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!






sobota, 22 czerwca 2013

Nieodporny mam rozum. - 5.





Nie lubisz tego miejsca, nie lubisz tych ludzi, nie lubisz niczego co jest związane z tą cholernie zimną Rosją. Dopiero teraz, po tych cholernie długich dwóch miesiącach to do Ciebie dociera. Jesteś świadomy, że nie wytrzymasz tutaj ani chwili dłużej, dlatego korzystasz z okazji iż masz kontuzję, pakujesz walizkę i udajesz się na lotnisko. Niestety, ku Twojemu nieszczęściu musisz oczekiwać blisko trzech godzin na samolot, który z powodu opadów deszczu wraz ze śniegiem jest opóźniony. Denerwujesz się niemiłosiernie, ale nie na siebie lecz na owy sprzęt latający. Jesteś świadomy, że Ignaczak będzie oczekiwał na Ciebie na lotnisku, a co za tym idzie będzie się martwił tym, czy aby na pewno nic Ci się złego nie stało. Bardzo zniecierpliwiony krążysz tam i z powrotem nie wiedząc co masz ze sobą zrobić, bo przecież nie zrezygnujesz z wyjazdu do Polski i dowiedzenia się czegokolwiek o Niej. Przecież nie zrezygnujesz z tego, aby pomóc im wszystkim w odnalezieniu Jej. Z upływem każdej minuty denerwujesz się jeszcze bardziej stąpając krok za krokiem, noga za nogą. Robiłeś to jedynie dlatego, że nie potrafiłeś usiedzieć w jednym miejscu. Co kilkanaście minut chodziłeś dowiadywać się o to, czy samolot już jest i za jak długo będziesz mógł do niego wsiąść, zapiąć się pasem i odlecieć do kraju, który jest dla Ciebie domem. Jednak jak na złość nikt nie potrafi Ci powiedzieć kiedy to nastąpi i to denerwuje Cię jeszcze bardziej. Gdybyś tylko miał taką możliwość zadzwoniłbyś do Ignaczaka i poprosił go o prywatny odrzutowiec, ale kiedy tylko taki pomysł wpada Ci do Twojej głowy momentalnie go odrzucasz i śmiejesz się sam z siebie w duchu. Po raz kolejny wychodzisz z łazienki i nie patrząc na to jak idziesz. Jednak tym razem nie docierasz do poprzedniego miejsca, jakim była kanapa na lotnisku, lecz na kogoś wpadasz. Szybko się podnosisz, co również czynisz ze stertą papierów jakie spadły owej osobie. Spoglądasz na nią, przepraszasz, a kiedy dociera do Ciebie jej wyraźny wygląd zamierasz. Nie wierzysz własnym oczom.
-Co tutaj robisz? - wysilasz się na wypowiedzenie tych trzech słów, które tak czy siak przychodzą Ci z ogromnym trudem. Nie odpowiada nic. Spuszcza jedynie twarz w dół i stara się Ciebie wyminąć, ale skutecznie jej to uniemożliwiasz. - Co tutaj robisz? - powtarzasz to pytania, a ona siada na pobliską kanapę i rozpłakuje się. Jak gdyby nigdy nic siadasz tuż obok niej i mocno ją przytulasz.
-Szukałam Cię. - po chwili odpowiada na Twoje, zadane podwójnie, pytanie. Patrzysz na nią z troską w oczach i jeszcze mocniej obejmujesz ją swoimi ramionami.
-Martwią się o Ciebie. - dodajesz tym razem Ty po chwili ciszy. Nie jesteś pewien czy dobrze robisz mówiąc jej o tym, ale wiesz że tak powinieneś zrobić. - Dlaczego nie dawałaś znaku życia? - gładzisz dłonią jej kruczoczarne włosy tuląc ją tym samym w swoich ramionach.
-Dla miłości zrobi się wszystko. - odpowiada spoglądając przy tym w Twoje źrenice i delikatnie się uśmiechając. Dziwisz się na jej słowa, ale wiesz, że musisz poinformować chociażby Ignaczaka o tym, że znalazłeś ją w Kazaniu. - Nie dzwoń do nich, proszę. - tym razem w jej oczach widzisz smutek. Dziwisz się, że akurat te zdanie usłyszałeś z jej ust, ale to kolejny dowód na to, że tak dobrze Cię zna.
-Muszę im powiedzieć, martwią się. - wstajesz i kawałek się oddalasz. Wybierasz numer Ignaczaka i dzwonisz do niego. Po kilku sygnałach odbiera. Informujesz go, że nie przylecisz i żeby się o Ciebie nie martwił. Na koniec dodajesz, że spotkałeś JĄ w Kazaniu i że wszystko jest z Nią dobrze. Rozłączasz się, chowasz telefon do kieszeni i wracasz do Niej. - Co tutaj robiłaś?
-Od kilku dni pracuję w Zenicie. - mówi zupełnie niewzruszona tym wszystkim co się działo.
-Chodźmy. - wstajesz i łapiesz za uchwyt swojej walizki, po czym chwytasz Jej dłoń i wychodzicie z lotniska. W Twoim klubowym mieszkaniu znajdujecie się równie szybko. Proponujesz Jej herbatę, którą po chwili razem pijecie w Twoim salonie. Mówi Ci wszystko począwszy od tego, że kiedy tylko dowiedziała się iż odchodzisz z klubu zwolniła się, a skończywszy na tym, że chciała być przy Tobie chociażby w tej cholernie zimnej Rosji.
-Po prostu potrzebuję Cię, aby istnieć, Paul. - układa dłoń na Twoim i gładzi go opuszkami swoich palców nieprzerwanie wpatrując się w Twoje oczy.
-Nie myślałem o niczym innym niż o tym, aby znów Cię zobaczyć, Asiu. - odpowiadasz Jej momentalnym odnalezieniem Jej warg, które łączą się z Twoimi w namiętnym pocałunku.
Właśnie teraz dociera do Ciebie to jak wielkim szczęściem dla Ciebie jest nie kto inny jak Ona.
Właśnie teraz dociera do Ciebie to, że tylko przy Niej możesz być szczęśliwy.
Właśnie teraz dociera do Ciebie to, że nie wyobrażasz sobie życia bez Niej.
Właśnie teraz dociera do Ciebie to, że potrzebujesz Jej do właściwego funkcjonowania.
Właśnie teraz dociera do Ciebie to, jak bardzo nieodporny masz rozum na Jej osobę.



~*~

Tak oto kończy się historia owej dwójki. ;). Jakiego głównego bohatera obstawiałyście? A może któraś z Was stawiała na Paula? ;>. Nie ukrywając, ja od razu wiedziałam, że ta druga opowieść tutaj będzie tylko i wyłącznie o Nim, bo darzę go ogromną sympatią! ;)

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!